GwiazdyZa co kobiety pokochały Bridget Jones?

Za co kobiety pokochały Bridget Jones?

Ikona lat 90. wróciła! Choć stuknęła jej „pięćdziesiątka”, nadal randkuje i upija się jak nastolatka. Zamula się licząc kalorie oraz kolejne zmarszczki pojawiające się na twarzy. Nie używa już automatycznej sekretarki, ale z zamiłowaniem „ćwierka” na Twitterze.

Za co kobiety pokochały Bridget Jones?
Źródło zdjęć: © ONS.pl

15.11.2013 | aktual.: 15.11.2013 15:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ikona lat 90. wróciła! Choć stuknęła jej „pięćdziesiątka”, nadal randkuje i upija się jak nastolatka. Zamula się licząc kalorie oraz kolejne zmarszczki pojawiające się na twarzy. Nie używa już automatycznej sekretarki, ale z zamiłowaniem „ćwierka” na Twitterze. Czy współczesna kobieta wciąż utożsamia się z Bridget Jones?

„Przygotujcie chusteczki, mój drogi Darcy nie żyje” – donosił wielki tytuł na pierwszej stronie jednego z wrześniowych numerów „The Sunday Times”. Gazeta jako pierwsza opublikowała fragmenty najnowszej powieści Helen Fielding – „Mad about the Boy”, czyli trzeciej odsłony przygód Bridget Jones, która w angielskich księgarniach ukazała się w październiku.

Informacja o śmierci Marka Darcy’ego – męża głównej bohaterki - wywołała szok. Pojawiła się nawet na czerwonym pasku jednej z brytyjskich stacji telewizyjnych. Wstrząśnięci byli także fani. „Dowiedziałam się o tym w swoje urodziny. Impreza zrujnowana” – „zaćwierkał” jeden z nich na Twitterze. „Nikt nie osiąga wieku Bridget nie doświadczając po drodze jakiejś straty. Życie nigdy nie okazuje się takie, jak się spodziewaliśmy” – tłumaczyła w jednym z wywiadów Helen Fielding. Zamieszanie posłużyło jednak jej powieści, która od razu wylądowała na pierwszym miejscu listy bestsellerów.

„Nie tweetuj po pijaku”

W trzeciej części Bridget jest już dojrzałą, 51-letnią kobietą. Pogodzona ze stratą męża znów szuka miłości, m.in. angażując się w związek z kochankiem młodszym od niej o 20 lat. Bohaterka z rozmachem korzysta z nowoczesnych form komunikacji, a na pierwszą randkę umawia się za pośrednictwem Twittera. Oczywiście Bridget Jones nie byłaby sobą, gdyby nie zmagała się z licznymi słabościami. Wciąż ma problem z alkoholem. „Nigdy nie tweetuj po pijaku. Wiadomości mkną jak bomby nuklearne” – ostrzega.

Na szczęście kobiecie udało się rzucić palenie (teraz jest uzależniona do gumy Nicorette). Nadal jednak liczy kalorie i zmarszczki na twarzy („czy lepiej umrzeć po przedawkowaniu botoksu czy z samotności?” – zastanawia się Bridget).

Bohaterka najnowszej powieści Fielding samotnie wychowuje dwójkę dzieci, ale trudno nazwać ją opiekuńczą i odpowiedzialną matką. Wybierając się na randkę potrafi zostawić syna i córkę pod kuratelą bezczelnego podrywacza oraz seksoholika Daniela Cleavera (w filmowych adaptacjach poprzednich części w tej roli wystąpił Hugh Grant).

Synonim pokolenia

Opinie recenzentów na temat nowej odsłony przygód Bridget Jones są dość chłodne, ale czytelników to nie zniechęca. Po książkę na pewno sięgną tysiące kobiet, które od początku utożsamiały się z bohaterką stworzoną przez Helen Fielding.

Gdy w 1995 r. dziennikarka zaczęła publikować na łamach „The Independent” pierwsze odcinki dzienników opisujących perypetie londyńskiej singielki, nic nie wskazywało, że tak rodzi się jedna z ikon popkultury.

Jednak opowieści trafiły na podatny grunt. Dwa pierwsze tomy, które przetłumaczono na 40 języków, sprzedały się w 15 milionach egzemplarzy. Przebojami okazały się też ich filmowe adaptacje z fantastyczną rolą Renee Zellweger w roli głównej.

Skąd taki sukces? „Bridget jest płytka i neurotyczna, ale również miła i zabawna. Jej imię to synonim pokolenia niezależnych trzydziestolatek opętanych ideą udanego związku emocjonalnego” – pisała brytyjska encyklopedia „Brewer’s Dictionary”.

Z bohaterką utożsamiało się wiele kobiet, zmęczonych presją otoczenia, uznającego je za nieszczęśliwe „stare panny”. „Uwielbiam być samotna, bo wtedy można się bawić z mnóstwem różnych osób, a życie jest pełne wolności i potencjału” – przekonywała Bridget.

Kobieta jak rolnik

Panie na całym świecie chętnie podpisywały się pod „złotymi myślami” Bridget. „Bycie kobietą jest gorsze od bycia rolnikiem – mamy tyle roboty z plewieniem i pryskaniem upraw: trzeba depilować nogi woskiem, golić pachy, skubać brwi, ścierać pumeksem stopy, złuszczać i nawilżać naskórek, oczyszczać pory, farbować odrosty, malować rzęsy, piłować paznokcie, masować cellulitis, gimnastykować mięśnie brzucha” – wyliczała bohaterka powieści.

Czytelniczki podzielały dylematy Bridget. Tak jak ona zmagały się z wieloma codziennymi problemami, np. tocząc walkę ze zbędnymi kilogramami. „Jedzenie to duszenie smutków poduszką tłuszczu” – przyznawała Jones, ale dodawała później: „Badania dowiodły, że szczęścia nie daje miłość, bogactwo czy władza, tylko dążenie do nieosiągalnych celów: a czymże jest dieta, jeśli nie tym?”.

Feministki zarzucały bohaterce dzienników, że walczy tylko o wolność do upijania się i mówienia bez skrępowania o własnych pragnieniach seksualnych. Jednak dla wielu kobiet okazało się to inspirujące. „Dzięki Bridget Jones wyszłam ze swojej skorupy. Stwierdziłam, że jak chcę się napić samotnie drinka, to nie jest to powód do wstydu, bo przecież taki pogląd panuje w naszym społeczeństwie, gdzie tylko mężczyznom wypada pić alkohol” – przekonuje Daria, dziennikarka z Lublina.

Może nie jest z nami tak źle?

„Każdy może się czuć niedopasowany do otoczenia, gorszy od innych, skazany na porażkę, przekonany o własnej śmieszności. Bridget jest uosobieniem tych wszystkich obaw i stąd właśnie, jak mi się wydaje, wzięła się popularność zarówno książki, jak i filmu” – stwierdził w jednym z wywiadów Colin Firth, odtwórca roli Marka Darcy’ego. Jego zdaniem wielu widzów i czytelników odnajduje w bohaterce samych siebie. Dostrzegają też, że mimo wszystkich defektów, jakie sobie wmawia, Bridget to tak naprawdę cudowna, pełna uroku dziewczyna. – Stąd płynie optymistyczny wniosek, że może i z nimi nie jest wcale tak źle – stwierdził gwiazdor.

Czy z bohaterką trzeciej części dzienników nadal będą chciały utożsamiać się także mieszkanki naszego kraju? Przekonamy się o tym wiosną przyszłego roku, kiedy planowana jest polska premiera „Mad about the Boy”.

Tekst: Rafał Natorski

POLECAMY:

Komentarze (0)