Za co naprawdę obrywa Chorosińska? "Stała się symbolem hipokryzji" [OPINIA]

Dominika Chorosińska w trakcie zaprzysiężenia na ministrę kultury
Dominika Chorosińska w trakcie zaprzysiężenia na ministrę kultury
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski
Katarzyna Pawlicka

29.11.2023 15:11, aktual.: 29.11.2023 18:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W nowym (najprawdopodobniej dwutygodniowym) rządzie Mateusza Morawieckiego znalazło się aż dziewięć kobiet. Mówi się jednak wyłącznie o jednej. Dominika Chorosińska - nowa ministra kultury - została bohaterką memów i plotkarskich artykułów. Powodem nie jest jednak jej płeć ani wcześniej wykonywany zawód.

Bardzo możliwe, że nie byłoby Dominiki Chorosińskiej w polityce, gdyby nie zdrada małżeńska. Teza to być może śmiała, ale łatwa do obronienia. Pozamałżeński romans aktorki, którego owocem jest dziecko, nie stał się bowiem tematem publicznym, bo chciał tego jakiś złośliwy dziennikarz czy polityczny przeciwnik. Zdradę, nazywaną później konsekwentnie "kryzysem", nagłośnili sami Chorosińscy, zbijając na niej kapitał - najpierw celebrycki, a następnie polityczny.

Dlatego nie mogę zgodzić z Pauliną Błaszkiewicz, która na łamach toruńskiej "Wyborczej" napisała: - Przykład Dominiki Chorosińskiej - nowej ministry kultury w dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego - pokazuje, że mamy w Polsce podwójne standardy w odniesieniu do płci.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Nie mam problemu z przyznaniem się do tego, co kiedyś działo się w moim życiu. Wielokrotnie mówiłam o tym publicznie właśnie w kontekście wartości, które są dla mnie teraz najważniejsze – rodziny i małżeństwa. Widocznym wyrazem mojej przemiany była choćby niedawna zmiana nazwiska z Figurska na Chorosińska. W moim zawodzie zmiana nazwiska to rzadkość - mówiła polityczka w rozmowie z Wirtualną Polską w 2019 roku.

Temat wrócił wówczas nieprzypadkowo - Chorosińska startowała do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, reklamując się sloganem "Rodzina sercem Europy". Spot wyborczy rozpoczęła od słów "Jestem żoną i matką" i deklarowała, że właśnie na wartościach rodzinnych chce się skupić w dalszej działalności.

Kilka lat wcześniej wraz z mężem (do romansu przyznał się także Michał Chorosiński) wzięła udział w kampanii społecznej "Wierność jest sexy", tym samym przypominając o zdradzie i prowokując kolejne publikacje na ten temat. Inicjatorzy akcji deklarowali, że działają w kontrze do medialnych doniesień o kolejnych zdradach osób publicznych, jednocześnie zapraszając zdradzających do współpracy. Trudno się dziwić, że wiele osób dostrzegło w pomyśle - mówiąc delikatnie - co najmniej nieścisłości, a Chorosińska - wcześniej jedna z wielu aktorek serialowych - po raz kolejny zyskała medialną przestrzeń. W rozmowie z Marzeną Rogalska w "Pytaniu na śniadanie" mówiła:

- Tak. Dostało [mi się – przy. red.]. Bo jak jawnogrzesznica ma czelność mówić o wierności? Otóż ma czelność, a nawet pełne prawo. Bo zasmakowała jednego i drugiego: życia w czystości, wierności oraz zdrady. I już z doświadczenia wie, co dobre.

Przemyślana zmiana branży

W tamtym czasie Chorosińska zagrała jedynie kilka serialowych epizodów, a jej kariera aktorska niemal całkowicie wyhamowała (na długo przed obyczajowym skandalem, więc nie on był przyczyną zastoju). Polityczka coraz chętniej angażowała się jednak w działalność społeczną i polityczną. Została prowadząca programu "Moda na rodzinę", a w 2016 roku wraz z mężem ambasadorką Światowych Dni Młodzieży.

Trudno więc serio traktować słowa polityczki, która zapewnia, że gdyby nie media, oni z mężem już dawno zapomnieliby o wzajemnych zdradach. Sama bowiem konsekwentnie od lat o tych incydentach przypomina, przekuwając je w polityczny kapitał.

Owszem - oburzają mnie konkursy na "miss Sejmu" organizowane przez tabloidy, komentowanie wyglądu posłanek, pisanie o ich marynarkach, sukienkach, nowych fryzurach czy skandaliczna nagonka na Aleksandrę Gajewską, która w pracy zjawiła się z dzieckiem. Ale zarówno "śmieszki" z Chorosińskiej, jak i jej poważniejsza krytyka są dla mnie czymś innym, z płcią zupełnie niezwiązanym (przypomnijmy, jak dostawało się - zresztą słusznie - Jackowi Kurskiemu, który unieważnił pierwszy ślub kościelny, a drugi wziął w świetle fleszy, a następnie udał się z małżonką i Jarosławem Kaczyńskim na Wawel). Chodzi w nich bowiem przede wszystkim o obśmianie hipokryzji, pudrowania wielką ideą rodziny braku kompetencji i buty, którą widać było doskonale chociażby ostatnio - gdy z ławy sejmowej krzyczała w kierunku marszałka Hołowni "masz talent!".

Warsztatowe braki

Wracając do braku kompetencji - tego defektu - mimo usilnych prób - nie udało się Chorosińskiej zatuszować. Jestem przekonana, że temat zdrady i nieślubnego dziecka wracałby zdecydowanie rzadziej, gdyby polityczka nie kompromitowała się w rozmowach wymagających merytoryki, zupełnie z rodzinnymi wartościami i antywartościami niezwiązanych. Gdy Jarosław Kaczyński mówił o "dawaniu w szyję", stwierdziła, że: - Tak naprawdę nie mamy zapaści demograficznej, bo dzieci rodzi się więcej, niż się rodziło, tylko jest mniej kobiet w wieku rozrodczym, nie reagując na argumenty przytaczane przez Justynę Dobrosz-Oracz i Radomira Wita.

Innym razem, w przypominanym często wywiadzie z Beatą Lubecką w Radiu Zet, nie była w stanie odpowiedzieć na pytania o liczbę posłów i senatorów, a także jaki jest próg wiekowy dla kandydata na prezydenta i nazwisko pierwszego niekomunistycznego premiera Polski. Z kolei w 2020 roku, podczas ogólnopolskich Strajków Kobiet, przekonywała w Telewizji Republika, że "sytuacja kobiet nie jest ani zagrożona, ani trudna".

Dlatego trudno zgodzić mi się z myślą, że Chorosińskiej od lat obrywa się, bo zdradziła męża. Albo z tego powodu, że do sejmowej ławy trafiła z planu serialu. W jej krytyce (owszem, czasem przekraczającej granice dobrego smaku, wulgarnej, a przez to zasługującej na potępienie) wybrzmiewa protest przeciwko politykom, którym nie można ufać. Których wizerunek i poglądy nie są spójne z życiową postawą. U których więcej pustych frazesów niż działania. Ideologii zamiast wsłuchania się w realne potrzeby wyborców.

Chorosińska stała się symbolem hipokryzji i tego, ile w Polsce można ugrać na skandalu. A taka postawa - wraz z rosnącą świadomością polityczną, zwłaszcza wśród młodych - budzi słuszny gniew.

Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Dominika Chorosińskapisopinia