Zabrała tatę na zakupy spożywcze. "Uświadomiłam sobie, jak wiele pieniędzy wyrzucam w błoto"
– Istnieją dwa światy. Pierwszy to świat ludzi, którzy każdą złotówkę obracają w ręku pięć razy, zanim ją wydadzą. Drugi to taki, w którym bogaci nie muszą liczyć się z wydatkami i patrzeć na ceny – mówi Aleksandra Latos ze Śląska. I dodaje, że wcześniej nie sprawdzała wartości produktów i teraz gdy zobaczyła, jak tata wszystko analizuje, poczuła się zawstydzona.
Jakość i ceny produktów w marketach stały się ostatnio gorącym tematem. W mediach społecznościowych wątek podjęła Dorota Zawadzka pisząc, że nie wie, ile co kosztuje. Super Niania zapytała swoich fanów na Facebooku, czy oni patrzą na ceny, robiąc duże sprawunki.
"Utraciłam 100 proc. dochodów"
- Robię zakupy regularnie i nie mam pojęcia, ile kosztuje masło czy mleko. Nie zastanawiam się nad tym, bo te ceny za często się zmieniają. Natomiast patrzę na rachunek końcowy. Razem z mężem kupujemy podobne produkty, mamy ciągle "ten sam koszyk". Z moich obserwacji wynika, że ceny żywności znacząco wzrosły – wyjaśnia redakcji WP Kobieta Dorota Zawadzka. Dodaje, że pandemia pozbawiła ją możliwości zarobkowania.
- Od 8 marca nie pracowałam w ogóle. Jestem dotknięta pandemią, utraciłam 100 proc. dochodów. Moja praca to szkolenia, wykłady, warsztaty – teraz to wszystko skończyło się z początkiem marca – mówi Super Niania. W rozmowie z WP Kobieta podkreśla, że zdziwiła ją cena 18 złotych za kostkę masła, dlatego postanowiła zapytać, czy inni zwracają uwagę na cenę, zanim wrzucą produkt do koszyka.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
"Tata wybierał najtańsze produkty, najniższej jakości"
Temat analizowania cen zna dokładnie Aleksandra Latos, 30-latka mieszkająca na Śląsku. Nie na własnej skórze, ale po zakupach z tatą, przekonała się, co oznacza przyglądanie się każdej złotówce. Mężczyzna mieszka ze schorowaną matką, żyją z jednej pensji. – Jesteśmy z totalnie różnych światów. Na zakupach w zeszłym tygodniu zaniemówiłam jak zobaczyłam, co tata bierze do koszyka. W pierwszej chwili pomyślałam, że nie chce mnie naciągać, bo to ja miałam zapłacić za te produkty. Później zorientowałam się, że te artykuły zna i idzie po nie z automatu – mówi kobieta.
Tłumaczy, że jej tata wybierał najtańsze produkty, najniższej jakości. – Wybrał kilogramowe wielkie pudło margaryny. Na makaronach wziął pakę 3-kilogramową po najniższej cenie. W tym produkcie nie było nawet jajek. Później skierował się po kilogramową paczkę parówek, w których było 47 proc. mięsa, psu bym tego nie dała, więc nie zgodziłam się na te rzeczy, poprosiłam, aby wziął coś bardziej wartościowego – tłumaczy Aleksandra Latos. Wyjaśnia, że jej tata mieszka w innym województwie i rzadko się widują. Po tym, co zobaczyła, będzie go regularnie wspierała w zakupach i zadba, aby zaczął z babcią odżywiać się wartościowo.
– Było mi niezręcznie widząc, co wkłada do koszyka. Uznałam, że za rzadko rozmawiamy o jego problemach. Źle się też poczułam sama robiąc zakupy i nie patrząc na ceny. Tata bardzo analizował wszystko – opowiada Latos.
"Jestem rozgoryczona"
O sposób postępowania na zakupach zapytaliśmy inne kobiety w średnim wieku. Kamila Owczarek, która uważa się za świadomą konsumentkę, powiedziała, że jest rozgoryczona rosnącymi cenami, dlatego planuje wydatki. Zaznacza, że jej zdaniem nie da się oszczędzić i zjeść zdrowo. - Za chwilę wzrośnie VAT na owoce morza, rząd nie interesuje się także jakością żywności. Jeżeli ludzie mieliby jeść zdrowo, z półek sklepowych musiałoby zniknąć 50 proc. produktów – mówi w rozmowie z redakcją WP Kobieta.
Tłumaczy, że odkąd utrzymuje się sama, analizuje ceny produktów i stara się mądrze dysponować budżetem. - Obserwuję wzrosty cen. Od 2019 roku jest już drogo. Po pandemii ceny są kosmicznie wysokie, chodzi o żywność i np. kosmetyki. Dlatego planuję zakupy, po drugie nie chcę też marnować żywności. Zapasy robię tylko wtedy, gdy coś jest na promocji – wyjaśnia.
Alicja Dyrgałło, która pracuje w branży kosmetycznej, dodaje, że kupuje jak najtańsze produkty, aby móc spełnić spożywcze zachcianki, czyli w jej przypadku kupić pistacje. - Nauczyłam się jeść mało, tak z oszczędności. Z nawyków zakupowych to zawsze na promocji kupuję chemię – tłumaczy Dyrgałło.
Z kolei Dominika Szymańska od kilku lat zarabia bardzo dobrze i teoretycznie nie musiałaby analizować cen. Mimo wszystko tak właśnie robi. – Na studiach z konieczności zwracałam uwagę na to, co ile kosztuje i w jakim sklepie. Teraz sytuację finansową mam dużo lepszą, ale i tak źle się czuje z przepłacaniem za produkty, które wiem, że w innym sklepie są tańsze lub nawet lepszej jakości. Myślę, że to rozsądek – wyjaśnia. – Kiedyś z ciekawości przez miesiąc zbierałam paragony. Jak na koniec miesiąca je obejrzałam, zobaczyłam wiele produktów, które kupiłam niepotrzebnie, za które przepłaciłam – wspomina.
"Część osób znów zaczyna żyć z ołówkiem"
Patrzenie na ceny i zrównoważone zakupy to zdaniem ekonomisty Andrzeja Sadowskiego efekt między innymi spadku wartości złotego czy indywidualna decyzja każdego konsumenta. - Administracyjne osłabienie złotego spowodowało zmianę również cen artykułów spożywczych z importu, które podrożały z dnia na dzień. Część osób znów zaczyna żyć z ołówkiem. Cena znów jest najważniejsza. Niektórzy kupują tylko najtańsze produkty lub w promocji, nie zwracają już uwagi na jakość – mówi ekspert.
Jak dodaje prezydent Centrum im. Adama Smitha, może być tak, że niedługo zaczniemy jeździć na zakupy do Niemiec. - Wzrost cen wynika zarówno z uruchomionej jeszcze przez pandemią inflacji, jak i podwyższenia stawek podatku od konsumpcji, czyli VAT. W Niemczech od 1 lipca VAT ulegnie zmniejszeniu z 19 do 16 proc. W Polsce przyjęto wariant utrzymania 23 proc. VAT i obejmowania tą stawką produktów do tej pory niżej opodatkowane. Nierównowaga w opodatkowaniu konsumpcji między Polską a Niemcami może spowodować, że Polacy będą masowo robić zakupy u sąsiadów i pomogą im "odbudować popyt" – ocenia Sadowski. Podwyżkę cen tłumaczy też odpływem pracowników z Ukrainy.
Na pytanie, kto najbardziej oszczędza, odpowiada, że to nie tylko domena mniej zamożnych konsumentów. - Uwagę na ceny paradoksalnie zwracały dwie grupy. Najmniej oraz bardziej zamożni Polacy. To nie jest paradoks. Normalni, zamożni Polacy, którzy dorobili się majątku własną pracą, zwracają uwagę na każdą złotówkę, którą zarobili i wydają. Uważność przy płaceniu jest prawie instynktownym odruchem w tych odległych pod względem zamożności grupach społecznych – podsumowuje ekonomista.