Blisko ludziPrzemoc ekonomiczna. Gdy Maria chce sobie kupić nowe buty, mąż każe jej przynieść paragon

Przemoc ekonomiczna. Gdy Maria chce sobie kupić nowe buty, mąż każe jej przynieść paragon

Przemoc ekonomiczna. Gdy Maria chce sobie kupić nowe buty, mąż każe jej przynieść paragon
Źródło zdjęć: © Getty Images
14.06.2020 11:48, aktualizacja: 14.06.2020 12:00

– Zwierzyłam się przyjaciółce. Powiedziała: "on stosuje wobec ciebie przemoc ekonomiczną". Nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Ale potem zaczęłam analizować. Mąż wydziela mi pieniądze. Muszę się rozliczyć z każdej wydanej złotówki. Mam puste CV, jestem niewykształcona. W małżeństwie straciłam wszystko, co miałam – mówi Maria.

Maria i Marek (imiona bohaterów zmieniłam) pobrali się w 2008 roku. Mieli wtedy po 24 lata. – Kompletnie straciłam dla niego głowę – przyznaje kobieta. – U nas w domu zawsze było skromnie, a Marek zaimponował mi zaradnością. O takich jak on mówi się, że mają głowę na karku. Przywoził z zagranicy pieniądze, dorabiał to tu, to tam. Pieniądze same go znajdowały. Obrotny był. Jak się poznaliśmy, studiowałam polonistykę. Myślałam, żeby zostać nauczycielką.

Siedź w domu i odpoczywaj

Przed ślubem spotykali się przez dwa lata. Potem zamieszkali w ładnym trzypokojowym mieszkaniu, które Maria dostała w prezencie od rodziców. – Byłam na ostatnim roku studiów, pisałam pracę magisterską. Pewnego dnia Marek wpadł do domu jak burza, nie mógł sobie miejsca znaleźć. Strasznie był nakręcony. Powiedział do mnie: "Marysia, mam pomysł na biznes, z tego będą kokosy, zrobimy to razem. Tylko musimy sprzedać mieszkanie" – relacjonuje Maria.

Do pomysłu nie była przekonana. Wywiązała się kłótnia. – Marek w nerwach rzucił tekstem, że przecież i tak on nas utrzymuje, więc co dla mnie za różnica? Sprzedamy mieszkanie, kupimy mniejsze, niby na jakiś czas, a resztę zainwestujemy. Obiecał mi, że potem albo to mieszkanie odkupimy, albo zaczniemy się budować.

Zobacz także: Jak rozpoznać przemoc ekonomiczną?

Kokosy miał im przynieść serwis z komputerami. – Ja się na tym w ogóle nie znałam. Marek też średnio, ale wciągnął kolegę. To były czasy, kiedy na takich usługach się zarabiało, więc zgodziłam się – opowiada Maria.

Rozkręcanie własnego biznesu pochłaniało tyle czasu i energii, że Maria musiała odłożyć pisanie pracy magisterskiej. Serwis faktycznie przynosił dochody, ale wkrótce po jego uruchomieniu okazało się, że Maria jest w ciąży. – Marek kategorycznie sprzeciwił się mojej pracy w serwisie, zwłaszcza że nie czułam się najlepiej. Zaproponowałam, że może w takim razie wrócę do pisania magisterki. Też się nie zgodził. Kazał mi siedzieć w domu i odpoczywać. Wtedy uznałam to za troskę – mówi cierpko Maria.

Kontrola nad partnerem

Plus ze wspólnego prowadzenia biznesu był taki, że Maria miała własne pieniądze. Ale oficjalnie serwis był zarejestrowany na Marka i na jego kolegę. Umówili się więc, że będzie jej robił przelewy. Maria: – Dokładnie wyliczył, ile miesięcznie idzie na utrzymanie domu, na zdrowie, jedzenie itp. I do tego dorzucał mi, ile uznał za słuszne. Jaki miał kaprys. Raz 500 zł, raz 2000 zł. Wszystko zależało od tego, jak prosperował interes.

Czarne chmury zaczęły się zbierać nad ich głowami, kiedy Maria urodziła córkę, a niedługo potem pojawiły się problemy w serwisie. Musieli spłacić wspólnika, który postanowił odejść. – Marek ciągle chodził wściekły. Namówił mnie na pożyczkę, potem następną. Chciał doinwestować serwis, miał jakieś pomysły, nie nadążałam za nimi – przyznaje Maria. A jej zaczynało brakować pieniędzy: na ubranka, pieluchy, prywatne wizyty lekarskie, bo córka od małego była alergiczką. Marek w końcu przestał robić Marii przelewy. Stwierdził, że niepotrzebne jej konto. Zdecydował, że woli dawać pieniądze do ręki.

– Ale nie robił tego regularnie – nie kryje Maria. – Po kilka razy musiałam go prosić o pieniądze na rachunki. Pytał ile. Mówiłam dokładnie: 125,50 zł. To dawał mi 125,50 zł.

Przemoc ekonomiczna jest jedną z "twarzy" przemocy w związku lub w rodzinie – tłumaczy Joanna Gzyra-Iskandar z Centrum Praw Kobiet. – Mogą jej towarzyszyć inne formy przemocy: fizyczna, psychiczna, seksualna. Jak każda przemoc, ta jest formą sprawowania kontroli nad drugą osobą, zastraszania jej i poniżania. W tym szczególnym przypadku chodzi o stworzenie i wzmacnianie zależności ekonomicznej.

Maria czuła się poniżona za każdym razem, gdy musiała prosić Marka o pieniądze. Do dziś się czuje. – Gdy to są pieniądze na życie, to jeszcze pół biedy. Najgorzej, gdy np. chcę sobie kupić nowe buty. Czuję się upokorzona. On daje mi 200 zł z wielką łaską i każe przynosić paragony.

Joanna Gzyra-Iskandar z Centrum Praw Kobiet wyjaśnia, że wśród przykładów przemocy ekonomicznej należy wymienić m.in. ograniczanie dostępu osoby najbliższej lub pozostającej we wspólnym gospodarstwie domowym do korzystania lub dysponowania zasobami finansowymi lub majątkowymi, utrudnianie podjęcia zatrudnienia, dostępu do edukacji, służby zdrowia, podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Do tego dochodzi również wyrządzanie szkody w mieniu stanowiącym majątek odrębny lub wspólny, niewywiązywanie się z obowiązku alimentacyjnego lub przyczyniania się do zaspokajania potrzeb rodziny, zmuszanie do brania pożyczki, kredytu, niespłacanie kredytu bądź pożyczki.

To ja jestem głową rodziny

Serwisu nie uratowali. Wpadli za to w pętlę długów. Maria zaczęła wyprzedawać pamiątki po rodzicach – biżuterię po mamie, monety, które dostała od taty na osiemnaste urodziny. Marek w poszukiwaniu pieniędzy uciekł za granicę. – A ja świeciłam oczami przed wierzycielami. W końcu mieliśmy na głowie komornika – opowiada Maria. – Mówiłam do Marka, że pójdę do pracy. Nie zgadzał się. Kiedy wyjechał do Irlandii, zaczęłam dorabiać sobie pisaniem. Wreszcie poczułam się wolna. Marek wrócił, przez jakiś czas było lepiej. Powiedziałam mu prawdę. Wściekł się. Wykrzyczał mi w twarz, że to on jest głową rodziny i ma zapewnić jej byt.

– Przemoc odbiera pokrzywdzonej kobiecie wiarę w to, że jest w stanie samodzielnie uporać się z trudnościami, odejść od sprawcy i rozpocząć nowe, wolne od przemocy życie – tłumaczy Joanna Gzyra-Iskandar. – Uzależnienie finansowe od sprawcy sprawia, że kobiety dłużej pozostają w krzywdzących związkach lub wracają do krzywdzących ich partnerów. Obecnie w związku z pandemią koronawirusa i towarzyszącymi jej zagrożeniami na rynku pracy problem przemocy ekonomicznej może się nasilać i stawać bardziej powszechny – dodaje.

Choć upłynęło już kilka lat, Maria przyznaje, że wciąż nie jest dobrze. Finansowo jest praktycznie całkowicie uzależniona od męża. Tylko do 500+ Marek się nie wtrąca. Rzadko ze sobą sypiają. – Marek pracuje dorywczo w różnych miejscach. Udało nam się skonsolidować długi, więc płacimy tylko jedną miesięczną ratę. Ostatnio Marek się przy mnie rozpłakał. Stwierdził, że żaden z niego mężczyzna, skoro borykamy się z problemami finansowymi. Ale na to, bym poszła do pracy, nie chce się zgodzić. Uważa, że to facet jest od zarabiania – mówi Maria. I dodaje: – Marzę, by kiedyś wrócić na studia. Muszę nauczyć moją córkę, aby nie popełniła moich błędów.

Osoby, które doznają przemocy ekonomicznej, mogą szukać pomocy w instytucjach pomocowych, ale także w organizacjach wspierających osoby doświadczające przemocy takich jak Centrum Praw Kobiet. – Oferujemy kompleksowe wsparcie dla kobiet, które zgłaszają się do nas po pomoc i opracowujemy indywidualne plany pomocy – zapewnia Joanna Gzyra-Iskandar.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (417)
Zobacz także