Restauratorzy mają ich dość. "Zaczęło się już od majówki"
- Nie wyobrażam sobie jeść kolacji w pięknej restauracji i oglądać potężny i owłosiony tors pana z naprzeciwka - mówi jedna z mieszkanek Trójmiasta. - Niektórzy są zbulwersowani tym, że nie mogą wejść w stroju kąpielowym - przyznaje menadżerka sopockiej restauracji.
Choć wakacje jeszcze się nie zaczęły, sezon na nagie torsy - owszem. Niektórzy twierdzą, że gdy robi się cieplej, Trójmiasto staje się prawdziwym epicentrum golasów. Ubolewają nad tym restauratorzy i zamieszczają na drzwiach lub przy ladzie karteczki z napisem "osób nieubranych nie obsługujemy". Z kolei władze Sopotu kolejny rok z rzędu rozpoczęły akcję "Stop golasom na ulicy", której celem jest zwiększenie świadomości turystów.
"Osób nieubranych nie obsługujemy"
Patrycja wybrała się do Trójmiasta. W jednej z restauracji była świadkiem wymiany zdań pomiędzy pracownicą a obcokrajowcem. - Pan zza granicy podszedł do baru zamówić piwo. Kelnerka poinformowała go, że nie zostanie obsłużony, gdyż nie ma na sobie koszulki. Mówiąc to, wskazała kartkę, na której faktycznie był komunikat, że obsługują tylko ubrane osoby. Pan kompletnie nie wiedział, o chodzi i nie rozumiał tłumaczeń kelnerki. Zdenerwował się, powiedział, że to absurd i wyszedł - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Restauratorzy mają dość
Pierwsi "półnadzy klienci" pojawili się już z początkiem maja. - Zaczęło się już od majówki - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską Paulina, menadżerka "Tawerny Rybitwa" w Sopocie.
Choć na drzwiach lokalu wywieszono informację, że klienci bez koszulek nie będą obsługiwani, wciąż zdarzają się tacy, którzy tego nie rozumieją. - Niektórzy są zbulwersowani tym, że nie mogą wejść do restauracji w stroju kąpielowym. Dziwią się, pytają dlaczego, mówią, że lokal jest położony przy plaży, co w ich mniemaniu usprawiedliwia plażowy strój. Niestety, gdy ktoś nie jest w stanie dostosować się do tych zasad, zmuszeni jesteśmy odmówić. Dziękujemy i grzecznie informujemy, że nie możemy go obsłużyć - mówi.
Zakaz łamią zarówno kobiety, jak i mężczyźni. - Tu nie ma reguły, spotykam zarówno panie, jak i panów, którzy chcą usiąść przy stoliku w tym samym stroju, w którym wylegiwali się na plaży - opowiada Paulina i przyznaje, że restauracja i tak idzie klientom na rękę. - Przymykamy oko, gdy ktoś bierze danie na wynos i wchodzi tylko po to, aby odebrać swoje zamówienie. W przypadku klientów, którzy chcą zjeść na miejscu, niestety nie ma takiej możliwości.
Menadżerka restauracji "Tawerna Rybitwa" w Sopocie przyznaje, że czasem samo zwrócenie uwagi nie pomaga. - Niektórzy reagują bardzo nerwowo. Zdarzają się niewybredne komentarze, niemiłe słowa. Jeden z mężczyzn stwierdził, że "to skandal". Inny po prostu wyszedł z lokalu. Na szczęście większość osób podchodzi do tego wyrozumiale i po prostu zakłada coś na wierzch. Z roku na rok jest lepiej, a to duży sukces.
- Często spotykamy się ze zdziwieniem i zaskoczeniem, gdy prosimy o uzupełnienie brakujących elementów garderoby - przyznaje Dominika Schubert, menadżerka sopockiej restauracji "Billy's American".
Problem dotyczy przede wszystkim ogródka gastronomicznego. - Zasady obowiązujące w restauracji muszą być przestrzegane, zwyczajnie z szacunku do innych gości, jak najbardziej dotyczy to również dzieci. Panie nie mogą siedzieć często w samych strojach kąpielowych, a panowie bez koszulek - mówi pracownica.
Patrzą się i śmieją
O problem półnagich klientów zapytaliśmy również w Mielnie. - Od początku maja można już zaobserwować turystów, którzy przechadzają się po mieście półnago - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską pracownica jednej z restauracji, położonej niedaleko plaży. Przyznaje jednak, że większość klientów stosuje się do przepisów i przed wejściem do lokalu zakłada koszulkę.
Niektórzy przez szybę obserwują turystów, którzy na wakacjach czują się aż nadto swobodnie. - Czasem się śmieją. Mężczyzna z nagim torsem zwraca na siebie uwagę, szczególnie jeśli jest większych rozmiarów. Ale ci panowie chyba nie przejmują się tym, że przyciągają spojrzenia, bo dumnie paradują po deptaku w samych kąpielówkach - opowiada.
- Niektórzy nie mają wstydu - zwraca uwagę mieszkanka Trójmiasta. - Nie wyobrażam sobie jeść kolacji w pięknej restauracji i oglądać potężny, owłosiony tors pana z naprzeciwka. Uważam, że to brak kultury i szacunku do innych klientów - stwierdza.
Inna z mieszkanek zauważa kolejny problem. - Komunikacja publiczna latem to niekiedy dramat. Niektórzy o antyperspirancie, depilacji, a nawet wodzie do mycia nie słyszeli. Nie wygląda to estetycznie, o efektach zapachowych nie wspominając - komentuje.
Walka z wiatrakami
- Mimo kampanii prowadzonej od wielu lat jeszcze zdarzają się goście, którym należy przypominać o obowiązujących nas wszystkich zasadach współżycia społecznego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Izabela Heidrich, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Sopotu.
Pomysł wywieszenia plakatów pod hasłem "Stop golasom na ulicy" narodził się kilka lat temu podczas jednego ze spotkań z przedstawicielami sopockiej branży turystycznej. Turyści poruszający się poza plażą w strojach kąpielowych razili nie tylko mieszkańców, ale też przedstawicieli branży gastronomicznej czy sklepów. Każdy podmiot chętny do wzięcia udziału w akcji otrzymuje bezpłatnie plakat i naklejkę z hasłem "Nieubranych klientów nie obsługujemy".
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!