Polacy na all inclusive. "Złe łóżko, brak TVP, brzydki pan w recepcji"

Polacy na all inclusive. "Złe łóżko, brak TVP, brzydki pan w recepcji"

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © East News | Pawel SALWA
Aleksandra Lewandowska
04.08.2023 06:00, aktualizacja: 04.08.2023 15:03

- Jest mnóstwo cech, po których można poznać, że turysta pochodzi z Polski. Pomijając ręczniki na leżakach przy basenie o szóstej rano, Polakom rzadko kiedy coś pasuje. A to złe łóżko, brak TVP w TV, widok tylko na zachodnią część basenu czy brzydki pan w recepcji - opowiada Weronika, rezydentka.

Bywają roszczeniowi, niekiedy przesadzają z alkoholem, a na wycieczkach objazdowych gubią dzieci. Narzekają, że "nie ma tu nic polskiego do jedzenia", a rezydentom turystycznym i pilotom wycieczek zarzucają, że "są tu za ich pieniądze". Brzmi absurdalnie? Cóż, turyści z Polski, będąc na all inclusive, potrafią zaskoczyć i mieć dość niecodzienne wymagania. Z humorem i dystansem opowiadają o nich Weronika (nazwisko do wiadomości redakcji - przypis red.), rezydentka turystyczna, i Seweryn Biela, rezydent i certyfikowany pilot wycieczek.

"Na dzień dobry mieli mnóstwo pretensji"

- Niejednokrotnie przyjmowałam samolot o szóstej rano. Nie brakowało w nim pijanych turystów, którzy na "dzień dobry" mieli mnóstwo pretensji, a nawet jeszcze nie pojechali do hotelu. Krzyki, śpiewy, wyzwiska, picie kolejnego piwa to codzienność podczas prowadzenia transferu. Niestety, często przeszkadza to innym, trzeźwym turystom - zdradza Weronika.

Weronika pracuje głównie w tureckich kurortach. Uwielbia swoją pracę, ale nie ukrywa, że turyści potrafią uprzykrzyć życie. Kiedy pytam o Polaków, bez problemu wymienia, jakie zachowania zauważa u nich najczęściej.

- Pomijając ręczniki na leżakach przy basenie o szóstej rano, nie da się nie zwrócić uwagi na ich korzystanie ze stołówek. Turyści w większości wykupują wakacje all inclusive, co oznacza, że mają trzy razy w ciągu dnia posiłki w formie szwedzkiego stołu. Zazwyczaj jest to kilka rodzajów sałatek, mięs, szynek, serów i napojów. Polski turysta i tak powie, że nie ma co jeść, mimo że stoi przed nim więcej jedzenia niż często ma w domu - mówi Weronika.

- Kolejna kwestia, Polakom rzadko kiedy coś pasuje. A to złe łóżko, brak TVP w TV, widok tylko na zachodnią część basenu czy brzydki pan w recepcji. Polscy turyści najczęściej proszą o zmianę pokoju lub ulepszenie innych kwestii hotelowych pod siebie - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Turyści z Polski dają popalić"

Słowa Weroniki potwierdza Seweryn, rezydent turystyczny i pilot wycieczek. Zaczyna od tego, że Polacy są bardzo roszczeniowi.

- Turyści z Polski zdecydowanie dają popalić. Niestety, często wyolbrzymiają i koloryzują. Co jednak bardzo w nich lubię to to, że chcą dużo wiedzieć. Są bardzo wymagający, jeśli chodzi o informacje - historyczne, krajoznawcze czy ciekawostki. Wielu turystów wyróżnia również chęć zabawy i poczucie humoru - oznajmia Seweryn Biela.

On także zauważa problem związany ze spożywaniem przez nich dużej ilości alkoholu.

- Wielokrotnie miałem problemy z pijanymi turystami. Telefony w środku nocy z recepcji, że mam interweniować i wyciągać pijanych turystów z basenu w hotelu. Turyści często są pod wpływem także innych środków, przez co są agresywni. Pamiętam sytuację, kiedy przy całej grupie w dniu odjazdu autokaru jeden pan, upojony alkoholem, chciał się ze mną bić. Na wyzwiskach w moją stronę się skończyło, ale sytuacja była napięta i niebezpieczna. W takich momentach trzeba się szczególnie uważać - ujawnia w rozmowie z WP Kobieta.

"Panie Sewerynie, dziecko mi się zgubiło"

Rozmawiając o zabawnych (bądź tych mniej zabawnych) sytuacjach, które miał miejsce w trakcie opieki nad polskimi turystami, Seweryn i Weronika zgodnie mówią, że "o tym można by było napisać książkę".

- Jedna z wycieczek. Nagle podchodzi do mnie turysta i mówi: Panie Sewerynie, dziecko mi się zgubiło. Przerażony, odpowiadam: Ale jak to się zgubiło? Gdzie, kiedy?, po czym słyszę: Chyba w katakumbach, pod katedrą. Sęk w tym, że katakumby zwiedzaliśmy pół godziny wcześniej, a turysta oznajmił mi, że dopiero teraz zauważył brak dziecka - opowiada Seweryn.

Na tym jednak nie koniec.

- Było przed północą, ja z laptopem na kolanach w łóżku, uzupełniam jakieś dokumenty. Dzwoni telefon alarmowy od turystów. Nawet nie wiem, kiedy wyskoczyłem z łóżka. Już w ręku trzymałem teczkę z dokumentami i byłem gotowy do biegu, a tu turyści dzwonią w stanie dużego upojenia alkoholowego i pytają, czy chcę do nich dołączyć. Można sobie wyobrazić, co miałem w głowie, kiedy zadzwonił telefon o tak późnej porze. Czarne scenariusze. A oni, rozweseleni, chcieli mnie zaprosić na zabawę - dodaje.

Śmieszno-nieśmieszną historię wspomina także Weronika.

- Podczas wycieczki na Pamukkale (turecka miejscowość położona w dolinie Cürüksu - przyp. red.) jedna pani usłyszała, że w basenie Kleopatry można się odmłodzić o kilka lat. Weszła więc do basenu, a potem żądała reklamacji, bo nie poczuła się odmłodzona - opowiada.

"Czy można wyłączyć te 'ryki' z meczetu?"

W trakcie przebywania z turystami z Polski nie brakuje dziwnych pytań z ich strony, na które zarówno Seweryn, jak i Weronika niejednokrotnie nie wiedzieli, jak odpowiedzieć.

- Jedno z najdziwniejszych pytań, jakie usłyszałam, to "czy można wyłączyć te 'ryki' z meczetu?". Turcja to kraj, gdzie religią dominującą jest islam. W związku z tym nawoływania do modlitwy z meczetu są tak samo ważne jak dzwony w kościele katolickim. Czy w Polsce prosimy w takich momentach o "wyłączenie" kościoła? - zauważa Weronika.

Seweryn zdradza natomiast, że w jego przypadku, znacznie częściej niż tego typu pytania, pojawiały się dziwne wymagania.

- Najczęściej te, żeby przynieść im rano kawę do pokoju lub żeby w restauracji, gdzie jest szwedzki stół, kelner przyszedł do stolika i specjalnie dla nich serwował dania - ujawnia.

- Oprócz tego zdania "to niech pan coś z tym zrobi" albo "załatwi", jak w przypadku basenu hotelowego, który był czynny od godz. 10:00. Turysta powiedział, że wcześniej wstaje, więc chciałby z niego korzystać o godz. 7:00. Miałem mu to "załatwić" - dodaje.

Mimo to podkreśla, że zawsze "z wielką przyjemnością obsługuje grupy z Polski", a Polacy są niezwykle serdeczni, kontaktowi i chętnie poznają świat.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.