O "Śmieciarce" wie cała Polska. "Ludzie nawet auta zostawiają"
Zobaczyłam ładne krzesła z lat 50-tych wyrzucone przed śmietnik. Zrobiłam zdjęcia i założyłam profil na Facebooku, który nazwałam "Uwaga, śmieciarka jedzie", na którym je opublikowałam – mówi Dominika Szaciłło. Powstały kolejne lokalne grupy, które skupiają milion ludzi. Ratują przed śmietnikiem 35 tys. ton rzeczy rocznie.
19.10.2024 | aktual.: 19.10.2024 10:47
Kawałek stłuczonego talerzyka, puste kartony, ubrania, meble, fortepian, a nawet stary samochód – takie rzeczy codziennie oddają komuś za darmo tysiące Polaków dzięki działającym w różnych miastach grupom na Facebooku "Uwaga, śmieciarka jedzie".
Pierwszą taką grupę założyła Dominika Szaciłło
- Zaczęło się spontanicznie. Mieszkałam z rodziną na Saskiej Kępie w Warszawie. Z moich okien było widać śmietnik. Miałam dwójkę małych dzieci, które bardzo lubiły obserwować, jak przyjeżdżała śmieciarka, pracownicy zakładu oczyszczania miasta wystawiają kubły, mocują je do auta i wysypują zawartość – opowiada Dominika.
Pewnego dnia przyjechali zabrać tzw. gabaryty. Wrzucali stojące przed śmietnikiem meble, niszcząc je.
- Byłam zaskoczona. Wydawało mi się bowiem, że te rzeczy w jakiś sposób jeszcze się ponownie wykorzystuje... Kiedy więc kilka dni później zobaczyłam stojące przy altanie śmietnikowej ładne, całkiem dobre krzesła z lat 50-tych i doniczki, zrobiłam zdjęcia i niewiele myśląc, założyłam profil na Facebooku, który nazwałam "Uwaga, śmieciarka jedzie". Opublikowałam zdjęcia, opis i udostępniłam na swoim prywatnym profilu – wspomina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niedługo później znajomi napisali, że jadą zobaczyć krzesła. Wkrótce zniknęły sprzed śmietnika. Dominika zamieszczała na stronie zdjęcia i informacje o kolejnych ciekawych meblach, ceramice, które ktoś wyrzucił. W ten sposób chciała je uratować. Jako absolwentka wzornictwa wiedziała, że wiele z nich jest cennych. Zdjęcia takich rzeczy przysyłali jej także znajomi, by udostępniła. To był czas, kiedy ludzie zaczęli interesować się wzornictwem z lat 50-tych i 60-tych, vintage. "Śmieciarka" wstrzeliła się więc w trendy.
- Z czasem ludzie przysyłali mi tyle zdjęć, że nie nadążałam z udostępnianiem. Napisałam ogłoszenie, czy ktoś by mi nie pomógł. Zgłosiły się dwie osoby. Internauci, którzy obserwowali "Śmieciarkę", zaproponowali, żeby utworzyć grupę, na której sami mogliby publikować informacje o rzeczach do oddania i wystawionych na śmietnik – mówi.
Oddają, zamiast wyrzucać i ratują planetę
Przyznaje, że z początku miała pewne wątpliwości. Pierwotnym zamierzeniem było bowiem ratowanie fajnego wzornictwa rzeczy vintage. Postanowiła jednak posłuchać ludzi i zmienić misję "Śmieciarki" z ratowania dóbr kultury na zmniejszanie ilości odpadów.
- Lubię mówić, że działamy w prewencji. To jeszcze niezbyt rozpropagowany temat. Głównie mówi się bowiem o recyklingu. Zaczęto jednak dostrzegać, że prewencja odgrywa bardzo ważną rolę w radzeniu sobie z marnotrawstwem. W piramidzie zero waste jest wyżej niż recykling. Najpierw jest bowiem refuse – czyli odmawianie sobie i innym kupowania oraz przyjmowania niepotrzebnych rzeczy. Potem jest reduce, czyli ograniczanie, następnie reuse, a więc ponowne użycie starych rzeczy – ich naprawa zamiast wyrzucanie, remake - przerabianie – czyli to, co my robimy dzięki "Śmieciarce". Kolejne etapy to recycling, odzyskanie energii przez spalenie i na samym końcu składowanie już tylko resztek – tłumaczy Dominika.
"Śmieciarka" wpisuje się więc w działania zero waste. Dzięki niej około 35 tys. ton rzeczy rocznie nie trafia na śmietnik. Po jedenastu latach funkcjonowania skupia ponad milion ludzi w ponad 300 lokalnych grupach.
Oddają nowe meble i... rozbitą filiżankę
- Ludzie pozbywają się za darmo przeróżnych rzeczy. Starych samochodów, laptopów, całkiem dobrej zabudowy kuchennej, sprzętu AGD, a nawet... kiosku lub pianina. Są też tacy, którzy chcą oddać coś, co może się wydawać śmieciem, np. rozbitą filiżankę czy rolki po papierze toaletowym, ale okazuje się, że czasem ktoś potrzebuje takich rzeczy do zajęć plastycznych z dziećmi. Dziwne przedmioty ktoś może wykorzystać jako rekwizyt do spektaklu czy jakiejś instalacji artystycznej – mówi Dominika.
Jedną z zasad działalności "Śmieciarki" jest oddawanie rzeczy za darmo. To nie jest grupa, na której można się wymieniać rzeczami ani brać za coś pieniądze.
- Nie chcemy być też postrzegani jako grupa pomocowa. Użytkownicy, którzy ogłaszają coś do oddania, mogą jednak sami zdecydować, komu przekażą wystawiony przedmiot. Jeśli samotnej matce z dzieckiem, która nie ma pracy – to ich decyzja – dodaje Dominika.
Meblują mieszkania, poznają przyjaciół
Dzięki "Śmieciarce" zadziało się też wiele innych pozytywnych rzeczy. Niektórzy np. studenci urządzili mieszkania, bo w tych, które wynajęli, nie było mebli lub były urządzone w stylu, jaki im się nie podobał. Część grupowiczów umeblowała domki letniskowe. Wiele osób nauczyło się renowacji krzeseł foteli czy szafek.
Ludzie czasem zamieszczają zdjęcie np. stolika całego pochlapanego farbą, ze zniszczonym blatem i drugie po wyczyszczeniu i odnowieniu – z wymienionym blatem i pomalowanymi nogami. Albo starej nijakiej szafki nocnej ze sklejki pomalowanej w ciekawe wzory lub odnowionej metodą decoupage.
Zobacz także
- Wielu ludzi rozwinęło jakieś pasje dzięki rzeczom, które im ktoś podarował. Zdarza się, że ktoś coś kolekcjonował, ale w pewnym momencie zrezygnował i oddawał na naszej grupie. Dla kogoś innego czyjaś kolekcja stawała się początkiem jego pasji – mówi Dominika.
Fajne jest też to, że dzięki "Śmieciarce" ludzie się poznają, utrzymują relacje. Są nawet pary, które poznały się dzięki grupie.
- Sama dzięki temu poznałam mnóstwo fajnych ludzi, z którymi utrzymuję kontakty - mówi Dominika. - Dla mnie ważne jest również to, że dzięki śmieciarce ludzie, patrząc na innych, wzajemnie się edukują. Ktoś dołącza do grupy i widzi, że inni oddają stare buty. Sam by takie wyrzucił, ale widzi, że jest osoba, która chce odebrać takie buty i w nich chodzić. Skoro inni to robią, z czasem i on zanim wyrzuci coś do kosza, zapyta, czy komuś może się nie przyda - zaznacza.
Sama zauważyła zmianę podejścia do pewnych spraw. Jej dzieci wyrosły z fotelika rowerowego. Rodzina przeprowadziła się na wieś i Dominika myśli o założeniu gospodarstwa agroturystycznego.
- Trzymałam tej fotelik z myślą o gościach, że może im się przyda. Ale w pewnym momencie stwierdziłam, że nie ma co gromadzić niepotrzebnych rzeczy – oddam fotelik, a jak będę potrzebowała, dostanę dzięki śmieciarce. Zwłaszcza że jest też grupa "Poszukiwacze – Uwaga śmieciarka jedzie" – w której można ogłosić, czego się potrzebuje i jeśli ktoś coś ma do oddania - zgłasza się w komentarzach pod postem - mówi.
Dostała stypendium i założyła fundację
Kiedy przed laty spontanicznie zamieściła w internecie zdjęcie mebli wystawionych na śmietnik, nie spodziewała się, że skupi wokół siebie tak ogromną społeczność. Nie przyszło jej też do głowy, że dzięki "Śmieciarce" dostanie... stypendium.
- Przyznała mi je Fundacja Ashoka, która wspiera changemakerów, osoby przedsiębiorcze społecznie, kreatywnie zmieniające świat. Dzięki stypendium usprawniliśmy funkcjonowanie śmieciarki i utworzyliśmy fundację. Teraz realizujemy dwa projekty. Pierwszy to wolontariat długoterminowy przez szkolenia, spotkania integracyjne i zatrudnienie koordynatorek, które z kolei pomagają np. zdobywać niezbędny sprzęt, na którym wolontariusze mogą pracować, sprawniej administrować w grupach lokalnych. Drugi projekt realizujemy dzięki dotacji z Narodowego Instytutu Dziedzictwa z Ministerstwa Dziedzictwa Narodowego. Ma na celu ratowanie dóbr kultury – mówi Dominika.
Edyta Urbaniak, Wirtualna Polska