Blisko ludziZałożyły firmę, ale czuły się dyskryminowane. Wymyśliły sobie fałszywego współpracownika

Założyły firmę, ale czuły się dyskryminowane. Wymyśliły sobie fałszywego współpracownika

Szklany sufit nade mną, lepka podłoga pode mną – tak można opisać sytuację wielu kobiet na rynku pracy. Dwie dziewczyny z Los Angeles wpadły na całkiem nietypowy pomysł, by walczyć z dyskryminacją. W końcu w ich firmie pojawił się pewien mężczyzna.

Założyły firmę, ale czuły się dyskryminowane. Wymyśliły sobie fałszywego współpracownika
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Magdalena Drozdek

30.08.2017 | aktual.: 01.09.2017 08:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kiedy Penelope Gazin i Kate Dwyer postanowiły, że założą razem firmę, wiedziały, że łatwo nie będzie. Mieszkanki Los Angeles nie miały worka pieniędzy na start czy doświadczenia i umiejętności w zarządzaniu własną stroną internetową, ale chciały działać. Ich start-up skupiał się na pośredniczeniu w sprzedaży dzieł sztuki.

- Już na samym początku cały czas zadawano nam to samo pytanie: "Czy jesteście pewne, że chcecie bawić się we własną firmę?". Wydaje mi się, że przez to, że jesteśmy młodymi kobietami, wiele osób traktowało nasz biznes jak „słodkie hobby dziewczynek” - mówią.

Choć biznes wydawał się ryzykowny, niedługo zaczął przynosić im zyski. Penelope i Kate trafiły na niszowy rynek, na którym udało im się odnaleźć. Po pierwszym roku sprzedały dzieła sztuki o łącznej wartości ponad 200 tysięcy dolarów, a to, co zainwestowały, zaczęło się w końcu zwracać. Nie zarabiały fortuny, ale tworzyły przyjazne miejsce dla artystów i ich potencjalnych klientów. Problem pojawił się, gdy postanowiły rozwinąć działalność.

Z czasem coraz trudniej było im kontaktować się z kontrahentami. Jak przyznają w rozmowie z "Fast Company", nikt nie traktował ich poważnie. Przedsiębiorcy ignorowali ich maile, a jeśli odpowiadali, swoje listy zaczynali od zwrotu: "Drogie dziewczynki…".

_- Seksizm i dyskryminacja. W końcu nie miałyśmy już sił – _opowiada Penelope.

Gazin i Dwyer przedstawiły niedługo później nowego współtwórcę projektu: Keitha Manna. Keith zaczął odpowiadać klientom na maile, korespondował z nowymi kontrahentami. I żaden z nich nie wiedział, że Keith tak naprawdę nie istnieje. Bizneswomen wymyśliły go, bo uważały, że mężczyznę ludzie będą traktować z szacunkiem i należytą mu powagą.

Czy coś się zmieniło? Wiele. Keith regularnie załatwiał najważniejsze dla firmy sprawy. Po jakimś czasie firma zaczęła być dostrzegana przez innych przedsiębiorców. Penelope przyznaje, że jeden z klientów nigdy nie zwracał się do nich bezpośrednio. Z kolei w rozmowie ze zmyślonym mężczyzną zawsze używał jego imienia.

_- Ta cała sytuacja dała nam tylko więcej motywacji do działania. Nie chciałyśmy, żeby nasze maile były podpisane imieniem i nazwiskiem zmyślonego mężczyzny. Ale nie dawało nam to spokoju, dlaczego fikcyjna postać jest darzona większym szacunkiem niż my? – _opowiadają w rozmowie z "Fast Company".

Dzisiaj firmę prowadzą już "tylko" we dwie. Keith ma urlop. Ale obie nie wykluczają, że skoro rynek jest ciężki dla kobiet, może fikcyjna postać będzie musiała jeszcze do nich wrócić.

Od jutra zakładam biznes

Historia tych dwóch Amerykanek stała się viralem i sprowokowała po raz kolejny dyskusję na temat dyskryminacji kobiet na rynku pracy – szczególnie tych, które dopiero zaczynają swoją przygodę z biznesem.

Prowadzenie własnej firmy już dawno przestało być domeną wyłącznie mężczyzn. Kobiety coraz częściej rezygnują z etatu na rzecz samodzielności zawodowej, aby zyskać więcej czasu dla siebie, domu i dzieci. Elastyczny czas pracy sprawia, że mogą zarządzać swoimi obowiązkami w sposób kreatywny, spełniając się jednocześnie na polu prywatnym i zawodowym.

The Economist co roku publikuje "indeks szklanego sufitu", który bada równouprawnienie na rynku pracy. Z ostatniego zestawienia wynika, że Polska jest piątym na świecie najbardziej przyjaznym krajem dla pracujących kobiet. – Pomimo tego społeczny odbiór kobiet na eksponowanych stanowiskach w Polsce mocno odbiega od tak optymistycznych prognoz – uważa ekspertka ds. wizerunku i PR, Barbara Labudda–Krysztofczyk, która wraz ze wspólniczką prowadzi agencję PR Synertime. I nie ona jedna tak uważa.

Czy w polskich firmach również widoczne są tak jednoznaczne objawy nierówności w traktowaniu? Polki twierdzą, że tak. Aż 68 proc. kobiet przyznaje, że spotkało się z przejawami dyskryminacji ze względu na płeć.

- Sytuacja kobiet na polskim rynku pracy jest dobra, ale jedynie w stosunku do innych krajów OECD. Nie zaś w stosunku do sytuacji mężczyzn. Warto o tym pamiętać – dodaje ekspertka. - W wielu obszarach związanych z dyskryminacją lub gorszym traktowaniem kobiet w sytuacjach zawodowych jest jeszcze sporo do zrobienia. Tak długo, jak w studiach telewizyjnych o problemach społecznych (w tym problemach kobiet) będą debatować wyłącznie panowie, jak długo w spotach reklamowych atrybutami kobiecej siły będą NIE mądrość i determinacja – a seksapil i naiwność – tak niezależnie od najlepiej wyglądających badań i analiz, w wielu naszych miastach, czy tym bardziej miasteczkach, kobieta-szef dalej będzie wydawać się osobą "nie na swoim miejscu", a kobieta-specjalistka dalej będzie zgłaszać do wystąpień publicznych kolegów zamiast siebie, unikając w ten sposób posądzeń o zarozumialstwo.

Polki rozbijają szklany sufit

- Pomysł ze stworzeniem fikcyjnego partnera w biznesie był trafiony? – pytam Magdalenę Stawską, bizneswomen i założycielkę StartUpWoman, organizacji wspierającej rozpoczynające karierę kobiety.

- Trudno powiedzieć. W takich przypadkach decyduje wiele czynników. Nie tylko płeć, ale i wiek – przyznaje ekspertka. – Nie sądzę, żeby młodzi mężczyźni mieli jakoś łatwiej w zakładaniu firmy. Przecież też muszą przekonać przedsiębiorców z doświadczeniem, żeby zaufali. Być może tu warto zadać sobie pytanie, czy nie dyskryminuje się młodych, niedoświadczonych – dodaje.

Ona sama prowadzi firmę, pracuje na zlecenie w korporacji i wie jak to jest, gdy przez to, że jest kobietą, nie jest w stanie przebić się na rynku.

- Z doświadczenia mogę powiedzieć, że miałam pomysł na technologiczny start-up. Chodziłam do mężczyzn, przedstawiałam im swój projekt, ale nie chcieli ze mną rozmawiać. Dlaczego? Nawet nie byli zainteresowani podjęciem dyskusji. Niby uważali, że nie ma na to miejsca na rynku. A po jakimś czasie podobne rozwiązanie wchodziło w życie np. w Stanach - mówi.
Ale jak przyznaje, podejście mężczyzn do pracujących kobiet się zmienia. Dzisiaj łatwo przychodzi to tym z pokolenia millenialsów. Inaczej traktują kobiety, po partnersku. W starszym pokoleniu wciąż dobrze mają się stereotypy, przyzwyczajenia, naleciałości patriarchalne. Ale skoro Polki są nastawione na odnoszenie sukcesów, a na to wskazują różne statystyki, nic im nie przeszkodzi w realizowaniu marzeń.

- W kraju mamy dużo kobiet, które pracują i jednocześnie wychowują samotnie dzieci. Tego na taką skalę nie ma w Europie Zachodniej. Polki, które zaczynają karierę w biznesie, są zaangażowane, zmotywowane do działania, mają plan działania i konsekwentnie go realizują i też zmieniają, dostosowując się do tego, co dzieje się na rynku – przyznaje Stawska.
I dodaje: Jestem przeciwniczką generalizowania i mówienia o silnej presji otoczenia i o tym, jak kobiety mają trudno. Spotykam się z Polkami z małych miejscowości, które są bardzo przedsiębiorcze. Mają niejednokrotnie dwa etaty. Pracują od 7 do 15, a potem jeszcze dorabiają, pracują w weekendy. Podkreślajmy te pozytywne trendy. Rozmawiamy z młodymi mamami, które przychodzą do nas jeszcze na macierzyńskim, bo chcą zacząć niedługo własny biznes. Wiedzą, że muszą wrócić do pracy i już szukają dla siebie dobrego rozwiązania. Takich dziewczyn jest bardzo dużo.

firmabizneswomanbiznes
Komentarze (1)