Zamówiła taksówkę przez aplikację. Kierowca pobił ją i zgwałcił. Do tej pory nie został zatrzymany
Zdarzenie, do którego miało dojść dwa tygodnie temu, nagłośnił w sieci pracownik warszawskiego pogotowia. – Kierowca skręcił do parku w środku nocy, wyciągnął ją z samochodu, dotkliwie pobił, zgwałcił i zostawił tam zakrwawioną – napisał mężczyzna, który przyjechał ambulansem do 22-letniej studentki. Policja i prokuratura informują, że prowadzone jest śledztwo, lecz nikt nie usłyszał w tej sprawie zarzutów.
Do tragicznego zdarzenia miało dojść 27 stycznia. Pracownik warszawskiego pogotowia otrzymał wezwanie do mieszkania na Mokotowie o 5 nad ranem. "Uwierzcie mi, to był bardzo przykry wyjazd, jeden z najgorszych, jakie miałem w życiu" – napisał na Instagramie. Na miejscu zastał bowiem 22-letnią cudzoziemkę, która studiuje w Warszawie. Dziewczyna opowiedziała mu, że została zgwałcona i porzucona w parku przez kierowcę Bolta.
Pasażerka Bolta została zgwałcona przez kierowcę
"Jak opowiadała, kierowca skręcił do parku w środku nocy, wyciągnął ją z samochodu, dotkliwie pobił, zgwałcił i zostawił tam zakrwawioną" – napisał w internecie pracownik pogotowia, który przeprowadził z 22-latką standardowy wywiad medyczny. "Ciężko się było z nią porozumieć. Byliśmy chyba 30 minut po zdarzeniu, ona była w szoku. (…) Dziewczyna była cała w błocie i we krwi. To była krew głównie z dróg rodnych. Widać też było, że ktoś chyba ciągnął ją po ziemi. Nie radziła sobie z niczym, na chwile przestawała płakać, żeby odpowiedzieć na pytanie, a później widać było, że sobie przypomniała sytuację i znów zaczynała płakać" – zrelacjonował.
Zobacz: Ostatnie słowa, które powiedział do niej Żora Korolyov. Partnerka zdradziła je w emocjonalnym wpisie
Pracownik pogotowia dodał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że dziewczyna miała urazy głowy oraz zdarte do krwi kolana, czyli ślady walki z oprawcą. Poinformował również, że interwencja pogotowia skończyła się na przewiezieniu młodej studentki na oddział ginekologiczny. "11 lat jeżdżę w pogotowiu, widziałem dużo złych rzeczy, ale to, co stało się tej dziewczynie, działa bardzo silnie na moją psychikę. (…) Chciałem uchronić inne dziewczyny przed takimi sytuacjami, dlatego napisałem ten post" – wyznał.
Przestępca jest na wolności
"Gazeta Wyborcza" uzyskała również komentarz rzeczników prasowych policji oraz prokuratury okręgowej. Jak się okazuje, po dwóch tygodniach od tragicznego zdarzenia podejrzany o popełnienie przestępstwa mężczyzna nie został zatrzymany. "Śledztwo jest na wczesnym etapie. Nikt nie usłyszał zarzutów. Jesteśmy na etapie gromadzenia dowodów. Pokrzywdzona została przesłuchana, dalsze kwestie są ustalane" – powiedziała Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka prokuratury okręgowej.
Firma Bolt odniosła się do sprawy w krótkim oświadczeniu. "Bolt bardzo poważnie traktuje tego typu zarzuty i stosując w takich przypadkach zasadę »zero tolerancji«, nie akceptujemy takiego zachowania wśród kierowców i kierowczyń zatrudnionych przez floty współpracujące z Bolt" – czytamy w komunikacie przesłanym do "Wyborczej".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl