Zatrudniają modelki, by zabawiały programistów. Płacą po 200 dolarów za godzinę
Rok 2017 wypełniony był skandalami dotyczącymi molestowania seksualnego. Opowiadały o tym gwiazdy i zwyczajne kobiety. Anonimowo i pod nazwiskiem. Mówiły o szefach, którzy je molestowali, o bliskich, którzy dopuszczali się gwałtów… Jednak okazuje się, że nie wszyscy panowie odrobili lekcję. Programiści z Doliny Krzemowej szukają modelek, które uświetnią ich imprezy świąteczne. Płacą niemałe pieniądze.
12.12.2017 | aktual.: 12.12.2017 13:57
Jak donosi "Bloomberg", agencje modelek z San Francisco przed świętami przeżywają prawdziwe oblężenie. Dzwonią firmy, które chcą zatrudnić "po cichu" modelki, które uczestniczyłyby w świątecznych imprezach organizowanych dla pracowników, głównie programistów. Amerykańscy dziennikarze twierdzą, że nie chodzi tylko o niewielkie firmy, ale także ogromne korporacje.
Modelki za pojawienie się na danym przyjęciu otrzymują od 50 do 200 dolarów za godzinę. Mają zagadywać uczestników, spełniać ich prośby, flirtować. Farnaz Kermanii prowadzi agencję Cre8 w San Francisco. Przed świętami dostaje głównie zapytania od firm specjalizujących się w tworzeniu gier komputerowych. Opowiada o przykładowej imprezie z 8 grudnia tego roku, dla której to szukała odpowiednich dziewczyn. Wysłała 25 kobiet i 5 przystojnych modeli. Firma, której nazwy nie chce podawać, wybierała kobiety na podstawie wcześniej przesłanych zdjęć. Każda modelka dostała listę uczestników z ich imionami. Miały zachowywać się tak, jak gdyby znały uczestników imprezy od dawna.
- Właściciele firm nie chcą, żeby pracownicy zorientowali się, że specjalnie zatrudniono kobiety, by się z nimi bawiły – mówi Kermani. Tylko w jeden weekend ma nawet siedmiu różnych klientów na takie usługi.
Zdaniem pracowników agencji modelek firmy często tracą rozsądek i chcą zatrudniać modelki, by "upiększały" uroczystości w skąpych strojach. Cytowany przez "Bloomberg" Chris Hanna przyznaje nawet, że któregoś dnia jeden z klientów zażyczył sobie na imprezę modelek z różowych, lateksowych kostiumach kąpielowych. Hanna przyznaje, że ofertę odrzucił, ale nie wszyscy pracownicy agencji zrezygnowaliby z takich pieniędzy na rzecz stania na straży moralności i praw kobiet.
Jak widać część pracowników wzięła sobie sceny z "Wilka z Wall Street" do serca i próbuje odtworzyć sceny z hollywoodzkiego filmu. O tym, jak potrafią się bawić w korporacjach przekonaliśmy się, gdy do sieci trafił kilkunastosekundowy filmik z jednego z polskich call-center. Naga kobieta przeciska się przed grupę mężczyzn. - Ja pi..lę, człowieku, nie wierzę - krzyczy jeden z młodych chłopaków. - Dajesz, dajesz - motywuje inny. Reszta się śmieje, niektórzy biją brawo.
Zobacz także
"Dziewczyny od atmosfery"
- Moim zdaniem to zatrważające – komentuje Adriana Gascoigne, szefowa Girls in Tech w rozmowie z "Mercury News". – Jestem rozczarowana i przerażona tymi informacjami, szczególnie teraz, gdy coraz więcej mówi się o wykorzystywaniu seksualnym kobiet w Dolinie Krzemowej. Mimo to wciąż wiele firm uważa, że takie wykorzystywanie modelek jest w porządku – dodaje.
Pracownicy Facebooka zdążyli już wydać oświadczenie, w którym potwierdzają, że nigdy nie zatrudniali "dziewczyn od atmosfery". Ale Dolina Krzemowa to nie jedna firma, a setki, jeśli nie tysiące.
Gascoigne twierdzi, że mnóstwo programistów nie ma pojęcia jak zachowywać się w stosunku do płci przeciwnej, więc potrzebują opłaconych modelek, by pojawiały się na ich imprezach. – To jest inna forma molestowania, wykorzystują ich fizyczność, to, że są atrakcyjne – przyznaje.
Dolinę Krzemową w ciągu ostatnich miesięcy zalewają oskarżenia o molestowanie seksualne pracownic. "Być może słyszałeś, że się piep...ę, a ludzie nazywają mnie zbokiem. I chociaż chciałbym wierzyć, że nie jestem złym człowiekiem, niektóre moje działania w przeszłości zraniły lub obraziły kilka kobiet. I chyba zasługuję na to, żeby nazywano mnie zbokiem" – tak swój list rozpoczął Dave McClure, przedsiębiorca, inwestor, twórca akceleratora 500 Startups, anioł biznesu należący do śmietanki Doliny Krzemowej. O jego historii głośno było w lipcu tego roku. Jedna z kobiet, które starały się McClure’a o pracę zdradziła, że inwestor oferował jej seks w zamian za stanowisko. Gdy dziennikarze "New York Times" wyjawili, że to nie była jednorazowa sytuacja, przyznał się do winy i opublikował list.
Nieco wcześniej oskarżenia o molestowanie padły na Justina Caldbecka z funduszu VC Binary Capital. Sześć kobiet oskarżyło go o molestowanie w pracy w trzech różnych projektach na przestrzeni siedmiu lat. Jego historia wywołała odrazę. Nie tylko molestował swoje podwładne, ale też kobiety-innowatorki, które prezentowały mu swoje firmy, szukając inwestora. Jedną z nich była Lidsay Meyer. W 2015 roku Caldbeck z własnych pieniędzy zainwestował 25 tys. dol. w jej projekt. To, jak uznał, dało mu prawo do wysyłania wiadomości do Lindsay o każdej porze dnia i nocy. A przede wszystkim, o mocno niestosownej treści: "pociągam Cię?", "dlaczego wolisz być ze swoim chłopakiem niż ze mną?" – pytał.
Według badania przeprowadzonego w ubiegłym roku wśród żeńskiej kadry menedżerskiej w firmach Krzemowej Doliny, aż 60 proc. ankietowanych spotkało się z nieakceptowanym zachowaniem o charakterze seksualnym ze strony współpracowników płci męskiej. Kobiety nie walczą z tymi nadużyciami w obawie o pracę.
- Takie sytuacje mają miejsce w całym środowisku Krzemowej Doliny. Nie możemy patrzeć na nie jako na pojedyncze przypadki niepożądanych zachowań na początku kariery młodych kobiet. Panie, które wzięły udział w badaniu są doświadczonymi pracownikami - kierują korporacjami, zajmują stanowiska wiceprezesów spółek, są założycielkami firm - wyjaśnia w rozmowie z Forbesem Trae Vassallo, jedna z autorek badania.
- Nie mówimy tu także o zapraszaniu współpracowniczki na randkę. Problem dotyczy sytuacji, w których przeciwstawienie się nieakceptowanym zachowaniom o charakterze seksualnym skutkuje negatywnymi konsekwencjami dla relacji czysto zawodowych. Mężczyźni dopuszczający się tego typu zachowań, wykorzystują swoją pozycję władzy - tłumaczy Vassallo.