Zawodowo ściga burze. Mężczyźni z pracy ją podziwiają
- Mam idealne warunki w domu, bo mieszkam na ósmym piętrze, więc kiedy nadchodzi burza, to siadam w oknie z aparatem i czekam. Sąsiedzi dziwnie się na mnie patrzą. Zastanawiają się, co robię. Czasami pukają się w czoło. Gdy na niebie pojawiają się błyski, robię zdjęcia. Następnie sprawdzam dane i staram się przewidzieć, co może się dziać później - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Angelika Zięba, jedna z nielicznych w Polsce łowczyń burz.
05.07.2022 | aktual.: 05.07.2022 19:25
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Boi się pani burzy?
Angelika Zięba, łowczyni burz ze stowarzyszenia Polscy Łowcy Burz: Jako dziecko bardzo się bałam. Gdy jako mała dziewczynka patrzyłam w niebo, gdy zbierało się na burzę, z jednej strony czułam przerażenie, z drugiej - ciekawość. Dziś już wiem, że to była adrenalina, która jednocześnie powodowała lęk, ale też pociąg w kierunku ekstremalnych zjawisk pogodowych. Zresztą od zawsze lubiłam słuchać mocnych brzmień. I jak się okazuje, większość członków stowarzyszenia Polscy Łowcy Burz miała podobnie. Z tej mieszanki strachu i ekscytacji zrodziła się nasza pasja.
Większość z nas jest samoukami. Ja jako dziecko czytałam książki geograficzne, przeglądałam różne publikacje i obserwowałam niebo. Spędzałam na tym godziny. Zawsze uwielbiałam lato, bo to sezon burzowy. Dziecko w naiwny sposób postrzega zjawiska pogodowe. Nie rozumie ich, nie zna praw fizyki, praw przyrody, więc burze wydają mu się magiczne.
Czym się zajmuje łowczyni burz?
Stowarzyszenie Polscy Łowcy Burz dzieli się na dwie grupy: terenową, która wyjeżdża w poszukiwaniu zjawisk pogodowych, i badawczą, która analizuje dane, przygotowuje prognozy i wysyła ostrzeżenia do ludności. Ja zajmuję się tym drugim. Pracuję przed komputerem, zbieram informacje od fanów i obserwatorów, którzy są naszymi "drugimi oczami". Wysyłają nam zdjęcia burz, gradu oraz skutków wichur. Dzięki temu możemy poinformować i ostrzec pobliskie miejscowości, że z dużym prawdopodobieństwem taka nawałnica do nich dotrze. Te wszystkie dane wprowadzane są do Europejskiej Bazy Danych o Gwałtownych Zjawiskach Atmosferycznych (ESWD), gdzie gromadzone są raporty z wielu lat. Ale oczywiście, jako prawdziwej łowczyni burz, zdarza mi się też wyjeżdżać w teren w pościg za burzą.
Jak wygląda taki pościg?
Na pewno nie tak, jak wiele osób może go sobie wyobrażać. Nie jesteśmy szaleńcami, którzy wjeżdżają w oko burzy. Jesteśmy profesjonalistami, bazujemy głównie na danych radarowych, modelach numerycznych, zdjęciach satelitarnych czy na detektorach wyładowań atmosferycznych, a przede wszystkim trzymamy się w bezpiecznej odległości, z której robimy pomiary, zdjęcia aparatami i dronem. Staramy się trzymać blisko samochodu, który jest najbezpieczniejszym miejscem w czasie burzy. Samochód działa jak klatka Faradaya, uziemia, oczywiście pod warunkiem, że mamy zamknięte okna i nie dotykamy niczego metalowego. Czasem chowamy się w samochodzie i robimy zdjęcia z niego. Bywa, że jedziemy w kierunku, w którym burza się oddala, żeby ją ścigać.
Oczywiście zawsze wjeżdżamy w taki pościg przygotowani, chociażby w odzież na zmianę, bo gradient temperaturowy w przypadku tak ekstremalnych zjawisk może wynosić nawet kilkanaście stopni, więc momentalnie robi się zimno.
A jeśli akurat nie wyjeżdża pani na pościg, a nadchodzi burza, którą chce pani zobaczyć, to co pani robi?
Mam idealne warunki w domu, bo mieszkam na ósmym piętrze, więc kiedy nadchodzi burza, to siadam w oknie z aparatem i czekam. Sąsiedzi dziwnie się na mnie patrzą. Zastanawiają się, co robię. Czasami pukają się w czoło. Gdy na niebie pojawiają się błyski, robię zdjęcia. Następnie sprawdzam dane i staram się przewidzieć, co może się dziać później. Naszym celem jako łowców burz jest zrozumienie i przewidzenie skutków danego zjawiska, aby w porę ostrzec ludzi.
Niestety zdarza się, że nie udaje się uniknąć tragedii.
Zawsze staramy się ostrzegać na tyle wcześnie, by ludność miała czas na przygotowanie się do burzy. Z naszej strony wychodzą alerty, ale nie mamy wpływu na to, jak ludzie na nie zareagują. Ostatnio był tragiczny wypadek na Giewoncie, w którym zginął porażony piorunem 21-letni Ukrainiec. Niestety czasem tragedii nie da się uniknąć. My robimy wszystko, żeby ostrzegać przed burzami i ich skutkami, które bywają opłakane.
Ktoś mógłby powiedzieć, że fascynuje was zjawisko, które niesie spustoszenie i śmierć.
Oczywiście nasza fascynacja burzami może wzbudzać kontrowersje, bo my widzimy w burzy piękno natury. Ale nie cieszymy się z tragicznych skutków nawałnic, my podchodzimy do niej blisko, aby ją badać, zrozumieć, a co za tym idzie, polepszać nasze metody pracy. Nie mamy takich możliwości jak w USA, gdzie jest to dalece zaawansowane, ale sama wiadomość, że ktoś nam dziękuje za uratowanie plonów, samochodu czy może nawet życia, jest bezcenna. Życzylibyśmy sobie, żeby burze czy tornada przechodziły jedynie w miejscach niezaludnionych, gdzie nie stwarzałyby zagrożenia ani dla ludzi, ani dla zwierząt. My burzę badamy, by przestrzegać ludzi.
Rządowy system ostrzegania nie wystarcza?
To kontrowersyjny temat. Alerty rządowe oczywiście mają za zadanie ostrzegać ludność przed niebezpieczeństwami, jednak niestety bywa tak, że przychodzą z dużym opóźnieniem, a co gorsza bywają wykorzystywane politycznie np. jako zachętę do pójścia na wybory. Naszym zdaniem to nie jest dobry pomysł, bo to osłabia czujność ludzi na tego typu alerty. Sam zamysł jest dobry, idea – szczytna, ale system wymaga dopracowania.
Skoro system bywa zawodny, to chyba najlepiej samemu zachować czujność. Po czym możemy poznać, że może się zbliżać niebezpieczne zjawisko pogodowe?
Do najgroźniejszych sytuacji dochodzi w czasie upałów, jakie obserwujemy w ostatnim czasie. To sytuacje, kiedy powietrze zwrotnikowe zderza się z masą powietrza polarnomorskiego, wtedy dochodzi do tzw. burz frontowych. Zatem kiedy jest gorąco, upalnie, parno i wilgotno, a z małych chmurek, które przypominają waciki higieniczne, zaczynają się formować "baranki" wypiętrzone w pionie, to zwiastuje, że możemy spodziewać się burzy. Mówią o tym, że powietrze jest niestabilne, bo jest pierwszą przesłanką do powstania burzy. Zwracajmy na to uwagę, szczególnie w sezonie wakacyjnym, kiedy często wybieramy się na wycieczki.
Należy również słuchać komunikatów mediów, które przestrzegają przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. Dobrze jest też zainstalować sobie aplikacje, które informują o potencjalnym niebezpieczeństwie.
W miniony piątek ze względu na pogodę miała miejsce ewakuacja uczestników festiwalu Open'er. Organizatorzy nie wiedzieli, że zbliża się silny wiatr i burze?
My wydawaliśmy ostrzeżenie drugiego stopnia przed silnymi burzami. Dało się przewidzieć, że może do takiej sytuacji dojść. Na organizatorach imprez masowych spoczywa ogromna odpowiedzialność. W czasie ewakuacji zwykle panuje chaos, pojawia się panika, a to najgorsze co może się zdarzyć na tego typu imprezach.
Klimatolodzy alarmują, że przez zmiany klimatu musimy szykować się na coraz więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych. Obecnie w Polsce mierzymy się z suszą. Już 143 gminy wydały apele o oszczędzanie wody lub wprowadziły ograniczenia jej zużywania.
To prawda. Jesteśmy naocznymi świadkami zmian klimatycznych. W ostatnich trzech latach zarówno w Polsce, jak i w całej Europie zahaczamy o różne ekstrema pogodowe, padają przerażające rekordy, jak chociażby 17 lutego tego roku, kiedy miało miejsce 25 tornad. Będzie coraz więcej ekstremalnych i skrajnych zjawisk, np. intensywne opady deszczu przeplatane okresami suszy i tak naprzemiennie. Będą duże kontrasty pogodowe. Musimy zacząć się do tego przyzwyczajać.
,Będziemy mieli do czynienia z coraz częstszym występowaniem susz na przemian z wielkoskalowymi i nawalnymi opadami deszczu. Częściej będziemy świadkami burz. Ma to związek ze wzrostem temperatury, a przy tym i wilgotności. Jednym z zapalników burz jest wysoka wilgotność oraz niestabilne warstwy troposfery, co faworyzuje tworzenie się konwekcji. Natomiast niekoniecznie będą one bardziej gwałtowne. Może tak się wydawać przez ostatnie lata, jednak ma to związek m.in. z rozwojem cyfryzacji i szybszym obiegiem informacji.
Łowczyni burz to chyba ewenement w zdecydowanie męskim gronie.
W stowarzyszeniu jesteśmy we dwie: ja i jedna koleżanka, która przebywa obecnie na stypendium w USA, gdzie bada burze. Jesteśmy traktowane równo jak mężczyźni, jednak nie da się nie zauważyć, że kobiety postrzegają burze inaczej niż mężczyźni. Przez swoją wrodzoną wrażliwość, często skupiamy się na jej pięknie, mężczyźni patrzą bardziej naukowo. Kiedy wyjeżdżam z mężczyznami na pościg za burzą, często słyszę: "Wow, jest kobieta w naszym gronie! To super". Myślę, że mężczyźni ze stowarzyszenia patrzą na nas, łowczynie burz, z pewnym podziwem. Mówią, że jesteśmy piękniejszą częścią stowarzyszenia, bo przecież burza jest kobietą.
A jak reagują znajomi spoza branży? Rodzina nie obawia się o pani bezpieczeństwo?
Rodzina bardzo mi kibicuje już od lat. Towarzyszy mi w rozwoju tej pasji od początku, cieszy się z moich sukcesów i myślę, że jest ze mnie dumna. Natomiast nowo poznane osoby, kiedy dowiadują się, że jestem łowczynią burz, to zaczynają mnie podpytywać o pogodę. Staję się dla nich wyrocznią w tej dziedzinie, np. przed wyjazdem na urlop, wysyłają mi pytania o pogodę w danym terminie.
Teraz świadomość na temat łowców burz już się zwiększa. Jeszcze do niedawna byliśmy kojarzeni głównie z popularnym w latach 90. filmem katastroficznym "Twister" i słynną sceną z latającą krową, którą porwało tornado. Obecnie zainteresowanie burzami rośnie. Co roku mamy nowych adeptów, którzy przejmują wiedzę od nas i w przyszłości to oni będą ostrzegać ludzi przed tragicznymi skutkami burz.
Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.