FitnessZimno na zdrowie

Zimno na zdrowie

Zimno na zdrowie
Źródło zdjęć: © sxc.hu
07.09.2009 12:59, aktualizacja: 24.06.2010 13:49

Leczenie zimnem to metoda stara jak świat. Dzisiaj sukcesy święci krioterapia, czyli leczenie zimnem - coraz popularniejsza metoda walki z wieloma dolegliwościami.

Przyłóż coś zimnego – wołamy gdy trzeba zlikwidować guza, złagodzić ból po uderzeniu lub opuchliznę po zabiegach dentystycznych. Leczenie zimnem to metoda stara jak świat, o której wiedział już Hipokrates i... dawne elegantki stawiające pod łóżkami w komnatach miski z lodem, które miały konserwować urodę. Dzisiaj sukcesy święci krioterapia, czyli leczenie zimnem - coraz popularniejsza metoda walki z wieloma dolegliwościami.

Co daje ekstremalne schładzanie?

Mniej odczuwamy ból, bo blokują się receptory bólowe, wzrasta też poziom beta endorfin - hormonów szczęścia, zmniejsza się napięcie mięśni. Ekstremalne zimno działa przeciwzapalnie, szybciej goją się rany, nawet te pooperacyjne. Krioterapia skutecznie radzi sobie ze zmęczeniem, wzrasta siła mięśni, zwiększa się ruchomość stawów, szybciej krąży krew.

Jest stosowana przede wszystkim do leczenia chorób reuma¬tologicznych (zmiany zwyrodnieniowe, dyskopatie, rwa kulszowa, tzw. zespoły korzeniowe odcinka szyjnego i lędźwiowego kręgo¬słupa, neuralgie nerwów ob¬wodowych), w dermatologii, neurologii, ortopedii. Jest wykorzystywana u osób z obniżoną odpornością, często się przeziębiających, które dzięki krioterapii mogą się zahartować.

200 tysięcy receptorów od zimna

Zasada działania krioterapii opiera się na stałocieplności naszego organizmu. Gdy go „schładzamy” dąży do homeostazy, czyli zachowania równowagi, wykorzystując termoregulację. Odpowiednie receptory wychwytują zmiany temperatury. Najwięcej jest ich na twarzy, brzuchu, ramieniu, przedramieniu, na opuszkach palców. Warto wiedzieć, że mamy osobne receptory od wychwytywania ciepła i osobne do wychwytywania zimna. Okazuje się, że jesteśmy nastawieni raczej na te zimne, jest ich bowiem powyżej 200 tysięcy, podczas gdy receptorów ciepła „tylko” ok. 30 tysięcy.

Krioterapia przyczynia się do wzrostu stężenia w osoczu krwi hormonów: ACTH, kortyzolu, testosteronu (u mężczyzn), adrenaliny i noradrenaliny, co wpływa korzystnie na naszą psychikę. Niezwykle korzystnym rezultatem serii zabiegów krioterapii jest wyraźny wzrost odporności organizmu, zwiększenie liczby limfocytów. Zauważono także antyoksydacyjne działanie kriokomory.

Komputery, drzwi i okno

Do leczniczego schładzania ciała służy ciekły azot, ale oczywiście pacjent przebywa w zimnym powietrzu bez domieszek azotu. W ośrodkach stosujących krioterapię najczęściej korzysta się z komór kriogenicznych. Panuje w nich temperatura od -110 do -160 stopni C. Kriokomory mają specjalne oprzyrządowanie: czujniki tempera¬tury, wilgotności powietrza, zawartości tlenu - monitorowane przez system komputerowy. W drzwiach komory znajdują się okna, pacjenci są więc cały czas obserwowani, gdyby działo się coś niepokojącego, drzwi można otworzyć w każdej chwili.

Na plażę zimą

Do środka wchodzi się ubranym jak na plażę zimą, czyli w kostium kąpielowy, rękawice, ciepłe skarpety i nauszniki. Do tego konieczna jest maseczka na twarz. Nie zakładamy czapki, ponieważ na głowie znajduje się bardzo dużo termoreceptorów, dzięki którym terapia w ogóle ma sens. Zanim wkroczymy do wnętrza komory, przebywamy w jej przedsionku przyzwyczajając się do niskich temperatur, panuje tu ok. – 50 stopni. W środku trzeba, jak to na mrozie, przytupywać. Pierwszy raz wchodzi się zwykle na jedną minutę, potem zabiegi wydłuża się np. do trzech.

Najlepiej od stóp do głów

Wybierając ośrodek stosujący krioterapię, trzeba się upewnić, czy nad wszystkim czuwa siła fachowa, np. lekarz czy technik medyczny. Kuracja zimnem bezwzględnie powinna być poprzedzona konsultacją lekarską, bo nie każdy może z niej skorzystać. W ośrodkach krioterapii z prawdziwego zdarzenia, po pobycie w komorze pacjent bierze udział w specjalnych ćwiczeniach, trwają one ok. pół godziny. Oprócz kriokomór, w niektórych ośrodkach można skorzystać z kriosaun. Tu schładzane jest cale ciało z wyjątkiem głowy. Jednak specjaliści polecają raczej krioterapię całego organizmu, jej działanie jest dużo skuteczniejsze.

Raczej nie, na pewno nie

Na krioterapię nie powinni się decydować chorzy z ciężkimi chorobami serca i układu krążenia, np. niewydolnością krążenia, komorowymi zaburzeniami rytmu serca, migo¬taniem przedsionków, po rozległym zawale. Jednak pacjenci z właściwie leczonymi za¬burzeniami rytmu serca, a nawet po lżejszych zawałach, które cieszą się dobrą kondycją mogą korzystać z krioterapii.

Jeśli chodzi o ciśnieniowców, mogą udać się do komory kriogenicznej, jeśli są prawidłowo leczeni, podobnie pacjenci z chorą tarczycą. Na pewno nie powinni do niej wchodzić ludzie z ciężkimi chorobami pulmonologicznymi, z niedokrwistością, nowotworami, chorobami układu moczowego, żylnymi. Nie można też leczyć w ten sposób dzieci do 6-go roku życia.

Dla ducha i dla ciała

Wśród zalet krioterapii jest też wymieniany jej dobroczynny wpływ na naszą psychikę – walczy ze stresem, redukuje zmęczenie i stany depresyjne. Jest także sku¬tecznym uzupełnieniem farmakoterapii, wielu chorych dzięki niej może znacznie ograniczyć stosowanie leków przeciwbólowych. Poza efektami typowo leczniczymi u wszystkich osób popra¬wia się też wygląd skóry i kondycja fizyczna, dlatego zabiegi krioterapeutyczne proponuje coraz więcej centrów spa i welness.

Z krioterapii można korzystać doraźnie, specjaliści twierdzą jednak, że najlepsze efekty dają serie zabiegów, np. dwa razy dziennie przez 5 dni lub choćby przez weekend.