Zmniejszyła biust, aby nie słuchać przykrych komentarzy. Joanna Keszka: Slut-shaming dotyczy wszystkich kobiet
– Przez wiele lat funkcjonowałam z łatką puszczalskiej. Najbardziej doskwierało mi to w pracy – mówi WP Kobieta 31-letnia Weronika. – Kobiety będą nazywane "dziwkami" zarówno wtedy, gdy eksponują swoje ciało, jak i wtedy, kiedy odmawiają reagowania na cudze pożądanie – tłumaczy pisarka i edukatorka seksualna Joanna Keszka.
17.05.2021 15:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czym jest slut-shaming? - To zawstydzanie kobiet za pomocą nazywania ich wulgarnymi, puszczalskimi, szmatami zazwyczaj ma związek z tym, że kobiety zaczynają używać własnego głosu. Kiedy dziewczyny i kobiety odmawiają postrzegania swoich pragnień jako czegoś brudnego, to zaczyna się problem – zauważa Joanna Keszka.
"Czułam się traktowana jak dziewczyna do łóżka"
Weronika jest szczupłą blondynką z obfitym biustem. Dwa lata temu kupowała staniki w rozmiarze F, dziś kupuje te z miseczką D, bo poddała się operacji zmniejszenia piersi. Slut-shaming odcisnął na niej szczególnie bolesne piętno.
- Jak masz obfity biust, z góry jesteś uważana za seksowną i łatwą dziewczynę, takie są moje doświadczenia. Bez względu na to, czy ubierałam się jak pensjonarka, czy chodziłam w dresach, i tak miałam przypiętą łatkę "dziewczyny do łóżka". Lubię ładnie wyglądać, przyciągać wzrok – to fakt, ale męczyło mnie to, że jestem uważana z tego względu za puszczalską – wyznaje 31-latka.
Weronika dwa lata temu przeszła operację zmniejszenia biustu. – Zdecydowałam się na zabieg, bo opinia innych zaczęła mi mocno doskwierać i wpływać na życie zawodowe. O ile z komentarzami mężczyzn umiałam sobie poradzić, bo się do nich przyzwyczaiłam, gorzej było z odczuwaniem ich ze strony kobiet – powiedziała.
31-latka wyznała, że kobiety często postrzegały ją jako potencjalną rywalkę w kontaktach z mężczyznami. – Kiedyś rozpuszczono w pracy plotkę, że spałam z połową biura. Komentarze były wyssane z palca. Jak zmniejszyłam biust, poczułam, że mogę zarządzać swoją seksualnością. Jak chcę być sexy, to się tak ubieram, jak nie to nie – wyznała kobieta. Dodała, że połowa przykrych plotek na jej temat zniknęła. – Aktualnie też nie słyszę określenia "cycatka", tankując na stacji benzynowej, co kiedyś się zdarzało – dodała.
"To dotyczy wszystkich kobiet"
Edukatorka seksualna i autorka książek, m.in. "Potęgi zabawnego seksu" Joanna Keszka ocenia, że slut-shaming dotyczy wszystkich kobiet, bez względu na wygląd czy ich życie seksualne. Określenia tj. "puszczalska", "szmata", pojawiają się zazwyczaj wtedy, kiedy kobieta chce zabrać głos i dążyć do realizacji swoich pragnień lub kiedy nie jest według czyjejś opinii wystarczająca. – Kobiety są rozliczane zarówno wtedy, jak mają ładne ciało, jak i wtedy, kiedy nie mają standardowej urody. Zarzuca im się wówczas, że nie potrafią dbać o siebie, są mało kobiece, nie potrafią przyciągnąć i zatrzymać przy sobie mężczyzny. Wówczas też można powiedzieć, że są gorsze, i je wyśmiać. Slut shaming uderza w kobiety bez względu na ubiór – wyjaśnia ekspertka.
Dodaje, że często, jak kobieta za cel stawia sobie spełnianie cudzych potrzeb i wyobrażeń oraz zaspokaja pożądanie, to jest odbierana pozytywnie. – Warto przyjrzeć się przestrzeni zagospodarowanej przez fit-trenerki na Instagramie. One są często rozebrane, występują w pozycjach erotycznych. Sprzedają to pod pozorem zdrowego stylu życia. Udaje im się to, ponieważ nie używają do tego głosu. Dopóki kobieta nie wyraża swoich potrzeb, to wszystko jest w porządku. Problem zaczyna się wtedy, kiedy kobiety chcą czegoś dla siebie, walczą o bezpieczeństwo – tłumaczy ekspertka.
– W czasie strajków kobiet dziewczyny były nazywane wulgarnymi, choć były ubrane po zęby. Kobiety będą nazywane dziwkami zarówno wtedy gdy eksponują swoje ciało, jak i wtedy kiedy odmawiają reagowania na cudze pożądanie – dodaje.
"Kultura gwałtu"
Edukatorka seksualna ocenia też przykład Weroniki, która zmniejszyła biust, aby inni zaczęli traktować ją z szacunkiem. Mówi, że jest to sytuacja chora i przerażająca.
– Kultura gwałtu polega na tym, że dziewczyny i kobiety mają brać na siebie odpowiedzialność za cudze zachowanie. Dodatkowo są uczone, że mają się odpowiednio ubierać, aby nie wzbudzać męskiego pożądania i nie wywoływać erotycznych myśli. To jest kłamstwo i zastraszanie kobiet – mówi pisarka.
Zauważa, że zamiast piętnować kobiety za niestosowny ubiór, należałoby rozliczać osoby, które wykorzystują ich strój do tego, aby je poniżyć, skontrolować, wyśmiać, wywołać w nich poczucie dyskomfortu.
– Powinniśmy uczyć w szkołach tego, że nie można wykorzystywać cudzej seksualności do zawstydzania, zastraszania, pokazywania swojej władzy. Ciągle młode dziewczyny są przez media, pop-kulturę zachęcane do tego, aby być "hot" i zaspokajać męskie fantazje erotyczne. Z drugiej strony mają nie mieć głosu. Nie mogą też wyrażać potrzeb i stawać jedna za drugą – podsumowuje.
Zobacz także