Bagatelizowano jej krwotoczne miesiączki, później było już tylko jedno rozwiązanie. "Macicę usuwamy, i tak nie będziesz już rodzić"
Magdalena Fryger przez zaniedbania i błędy lekarzy dziś ma usunięty jajnik, o czym nie wiedziała, oraz zaawansowaną endometriozę. Chce ostrzec inne kobiety, że krwotoki menstruacyjne nie są normalne, a teksty lekarzy, że "usuwamy macicę, bo przecież i tak nie będzie pani rodzić" – krzywdzące i nieprofesjonalne.
Jak mówi dziś Magdalena Fryger, 44-letnia samodzielna mama dwójki dzieci i nauczycielka niemieckiego – nie ma odwrotu i będzie musiała poddać się operacji usunięcia macicy wraz z przydatkami oraz fragmentów jelit i guzów endometrialnych, aby uratować swoje życie i nie doprowadzić do rozwoju nowotworu. Ma jednak świadomość, że późno zdiagnozowana endometrioza i jej niepoprawne leczenie doprowadziły ją do tej sytuacji.
Anna Podlaska, WP Kobieta. Na stronie zbiórki na operację piszesz, że od dawna zmagałaś się z krwotokami miesięcznymi, lekarze je bagatelizowali, mówili: "taki twój urok". Czy po usłyszeniu diagnozy "endometrioza", zostałaś odpowiednio poprowadzona medycznie?
Nie, te krwotoki nadal bagatelizowano, a hasło "endometrioza" usłyszałam kilka lat temu.
W 2019 roku próbowano mnie leczyć hormonalnie, choć w ciąży zdiagnozowano u mnie zakrzepicę. Po połknięciu drugiej tabletki antykoncepcyjnej trzy lata temu trafiłam do szpitala, bo zasłabłam. Dalsze branie hormonów groziłoby mi udarem. Słyszałam od lekarzy, że obfite miesiączki to "mój urok", "tak jest i tyle". Wielokrotnie w trakcie menstruacji mdlałam, ratowali mnie wówczas syn, córka lub koleżanki w pracy. Bóle spowodowane przez endometriozę są oporne na leki przeciwbólowe, często przyjeżdżało do mnie pogotowie.
Kontrolowałaś się regularnie? Badałaś się u różnych lekarzy?
Badam się regularnie, w tej chwili robię cytologię co pół roku.
Przełom na mojej ścieżce do zdrowia stanowił jednak rok 2017. Wówczas uległam wypadkowi komunikacyjnemu. Badająca mnie w szpitalu neurolog zainteresowała się wówczas moją anemią i skierowała do ginekologa, który wykrył torbiele na jajnikach. Zoperowano mnie, ale dość niefortunnie. Zatajono fakt, że w trakcie zabiegu pękła torbiel oraz jajnik i trzeba było go usunąć. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, byłam w ciężkim szoku. Wyciągnęłam wówczas dokumenty z archiwum szpitalnego, aby wyjaśnić tę sytuację. Przecież jest różnica między usunięciem torbieli, a usunięciem jajnika.
Podczas tej operacji usunięto mi również guz endometrialny z blizny po cesarskim cięciu.
Czy po usunięciu jajnika i torbieli poczułaś się lepiej?
Nie, dalej obficie miesiączkowałam, bardzo bolał mnie brzuch. Zaproponowano mi wówczas usunięcie macicy, słyszałam to od wielu lekarzy, że "po co mi macica, przecież już mam dzieci i nie będę więcej rodzić". To było krzywdzące, strasznie się czułam. To trochę tak, jakby powiedzieć do mężczyzny: "nie wiem co dokładnie ci dolega, ale usuńmy na wszelki wypadek jądra".
Rozumiem, że bałaś się tego zabiegu. Czasami to jedyne wyjście, aby nie doprowadzić do rozwoju nowotworu.
Jednak nie dostałam takich argumentów. Nie mówiono mi, że to zahamuje endometriozę. Słyszałam tylko zewsząd, że usuńmy, bo nie będzie pani więcej rodzić.
W październiku 2020 roku miesiączkowałaś ponad miesiąc.
Skierowano mnie na wyłyżeczkowanie. Na zabieg miałam czekać 6 miesięcy ze względu na pandemię i limity. Ostatecznie wykonano go w styczniu 2021 roku. Mimo tego miałam krwotoki ze skrzepami. W międzyczasie wyszły mi złe wyniki testów ROMA.
Jaką ścieżkę leczenia ostatecznie obrano, co ci zaproponowali lekarze?
W końcu trafiłam do szpitala w Gdańsku, tam zaoferowano mi wycięcie macicy i jajników.
Zdecydowałaś się na tę operację?
Zaczęłam szukać miejsca, w którym lekarze będą pewni tego co robią. Trafiłam na webinaria, które udostępniali specjaliści z kliniki we Wrocławiu. Dowiedziałam się więcej o endometriozie przez 1,5 godziny niż przez te wszystkie lata chodzenia po gabinetach ginekologicznych. Zdecydowałam się, aby we Wrocławiu skontrolować swój stan zdrowia.
Na wizycie dostałam komplet informacji i dowiedziałam się, że już w 2017 roku powinnam poddać się operacji usunięcia macicy. Teraz, po 5 latach, będę musiała dodatkowo usunąć nacieki, które pojawiły się na jelitach. Wykryto u mnie również guz na bliźnie po cesarskim cięciu. Podobno do tego powstania mogła się przyczynić endometroza.
We Wrocławiu masz mieć operację w prywatnej klinice, ile to kosztuje? Masz na nią pieniądze?
Usłyszałam, że moje narządy rodne są zniszczone długotrwałym stanem zapalnym, trzeba je usunąć. Dodatkowo zrosty na jelitach i guz w odbycie. Skierowano mnie na rezonans magnetyczny przed zabiegiem, który ma być wykonany laparoskopowo. Szacowany koszt operacji to ok. 60 tys. złotych. Nie mam ostatecznej wyceny, ta będzie po rezonansie, który uszczegółowi to, co dokładnie trzeba usunąć.
Na zabieg zbieram pieniądze poprzez fundację "Kawałek Nieba" i "Się pomaga".
Jesteś mamą dwójki dzieci, wychowujesz je sama, jak sobie radzisz?
Po pierwsze z pomocą zebrania pieniędzy na operację wyszła dyrekcja szkoły, w której pracowałam przez kilkanaście lat, kadra ZSP nr 3 w Malborku oraz moi uczniowie, przyjaciele i bliscy, znajomi i nieznajomi, którym z całego serca dziękuję. To mnie podniosło na duchu, dodało sił. Teraz, jak mam pewność co robić, nie wahałam się poprosić o wsparcie, choć przez chwilę czułam ogromną trudność z uzewnętrznieniem się i opowiedzeniem o swoich problemach.
Mój syn jest studentem, mieszka sam, a córeczka ma 9 lat i jest dla mnie wsparciem w czasie bolących okresów. Obecnie jest łatwiej sobie poradzić, kiedy już wiem co mam robić ze swoim stanem zdrowia i jak się leczyć.
Co chciałabyś przekazać kobietom na temat endometriozy?
Ta choroba jest niebezpieczna, mówi się o niej, że jest nowotworem łagodnym o agresywnym przebiegu. Guzy endometrialne to niewydalona błona śluzowa, która krąży po organizmie i wczepia się w różne organy, np. mózg, płuca.
Endometrioza jest chorobą genetyczną, więc trzeba dowiedzieć się w rodzinie, czy były takie problemy i je monitorować. W trakcie swoich hospitalizacji i rozmów z innymi pacjentami dowiedziałam się np. o dziewczynce, która w wieku 8 lat dostała okresu i u której zdiagnozowano endometriozę. Ja dopiero w wieku 18 lat dostałam pierwszej miesiączki, to też nie było dobre. Uważam, że późna miesiączka może zwiastować kłopoty w przyszłości.
Magdalena zbiera pieniądze na operację w klinice we Wrocławiu, link do zbiórki znajduje się TUTAJ.