Blisko ludziŻona żołnierza nie chce dłużej milczeć. "Oni nie jadą tam dla 42 zł dniówki"

Żona żołnierza nie chce dłużej milczeć. "Oni nie jadą tam dla 42 zł dniówki"

Życie z mundurowym do łatwych nie należy. Przekonała się o tym Katarzyna, która w rozmowie z WP Kobieta opowiedziała, jak wygląda codzienność żony żołnierza. Nie oczekuje współczucia, bo to jej świadomy wybór, ale większego zrozumienia. Dla żołnierzy i ich rodzin, bo cena, jaką płacą za służbę ojczyźnie, jest wysoka. I nie rekompensują jej żadne pieniądze.

Żony żołnierzy muszą być silne i bardzo samodzielne
Żony żołnierzy muszą być silne i bardzo samodzielne
Źródło zdjęć: © PAP, Adobe Stock | Irina Polina
Iwona Wcisło

Po opublikowaniu pierwszego artykułu, w którym oddałyśmy głos żonom mundurowych, odezwała się do nas Katarzyna. Postanowiła podzielić się swoją historią. Życie pisało ją przez 10 lat, bo tyle trwa jej małżeństwo z żołnierzem. Ma nadzieję, że dzięki niej Polacy otworzą oczy. Liczy też, że zachęci inne kobiety do większej otwartości.

"Obłowicie się jak rysie"

Żony żołnierzy nie mogą narzekać. Przecież mają pieniądze, a one wynagradzają wszystko. I to z nawiązką. To chyba najsilniejszy stereotyp, z jakim partnerki mundurowych muszą się mierzyć niemal każdego dnia.

- Kiedy mówię komuś, że mój mąż jest na granicy albo nawet na poligonie, to najczęściej słyszę: "O, to dostanie dodatek". W domyśle: "Obłowicie się jak rysie". Ludzie uważają, że żołnierze pracują tylko dla pieniędzy, a kwoty, które zarabiają, rekompensują wszystko - zwierza się Katarzyna w rozmowie z WP Kobieta.

- A oni nie jadą na granicę dla 42 zł dniówki. Oni bronią naszych granic, żebyśmy mogli spokojnie żyć. A w domach zostają kobiety, które się o nich martwią. Przykre, gdy ktoś wartościuje życie przez pryzmat zarobionych pieniędzy, a nie przez relacje międzyludzkie - dodaje. A te ostatnie cierpią przy częstej rozłące najbardziej.

"Widziały gały, co brały"

"Nie ma prawa narzekać, bo wiedziała za kogo wychodzi". To kolejne oskarżenie, które pada, gdy żona żołnierza poskarży się na swój los. Ale czy wszystko można przewidzieć?

- Mówi się, że widziały gały, co brały. I rzeczywiście zdawałam sobie sprawę, że będą poligony i wyjazdy, ale co innego, gdy poligon wypada raz na pół roku i męża nie ma przez tydzień w domu, a co innego, kiedy jest nieobecny przez dziewięć miesięcy w roku - przyznaje Katarzyna, która nie spodziewała się, że tak wiele czasu będą spędzać oddzielnie.

400 km. Tyle dzieli jednostkę jej męża od miejscowości, w której mieszkają. W praktyce wygląda to tak, że widzą się tylko w weekendy. O ile grafik sprzyja. Bo jeśli wraca z poligonu w sobotę wieczorem, nie pojawia się w domu wcale.

- To nie jest tak, że ja narzekam. Uważam, że jeżeli ktoś narzeka i jest mu źle, to powinien odejść od takiego żołnierza i żyć innym życiem. Chciałabym tylko uświadomić Polaków, jak ważna jest rola mundurowych i jak dużych poświęceń wymaga. Również od ich żon i partnerek - zapewnia.

Katarzyna nie ma wątpliwości, że kobieta, która decyduje się na życie z żołnierzem musi być silna i bardzo samodzielna. A najlepiej, żeby otaczała ją duża rodzina. Czy ostrzegłaby inną kobietę przed związkiem z mundurowym?

- Taka młoda i zakochana dziewczyna i tak by mi nie uwierzyła (śmiech). Mnie wiele osób mówiło, że życie z żołnierzem nie jest łatwe. A ja i tak w to weszłam, mając nadzieję, że coś się zmieni. A tutaj niewiele się zmienia, bo wojsko się nie zmienia - wyjaśnia.

Żołnierze nigdy nie wracają tacy sami

- Żołnierz to nie jest taki sam zawód jak lekarz czy pracownik korporacji. To człowiek, który pracuje z bronią. Na szkoleniu strzela do celu, ale być może kiedyś będzie musiał strzelić do innego człowieka. A jeśli pojedzie na misję do takiego Iraku czy Afganistanu, to już nigdy nie wróci taki sam - przestrzega Katarzyna.

To kolejna rzecz, której się nie spodziewała - jak bardzo taki wyjazd może zmienić człowieka i jak bardzo wtedy potrzebuje opieki i wsparcia rodziny. A powrót do domu, taki na 100 proc., nie od razu jest możliwy. Tak było, kiedy jej mąż wrócił z Afganistanu.

- Na pewno potrzebował więcej czasu, żeby wrócić. Czasami miałam wrażenie, że jest w domu ciałem, a myślami jeszcze gdzieś daleko - zwierza się kobieta. - O wielu rzeczach nie rozmawialiśmy, o wielu sprawach był w stanie opowiedzieć dopiero po kilku latach. Zdarzało się, że nie mógł spać w nocy ani znaleźć sobie miejsca. Takie wyjazdy bardzo mocno odbijają się na psychice.

Teraz, kiedy mąż Katarzyny pojechał na granicę z Białorusią, wróciły złe wspomnienia. Nie zdążyli się nawet pożegnać. A tam na miejscu wszystko wygląda gorzej niż w telewizji.

- Do takich żołnierzy, jak mój mąż, którzy byli w Afganistanie czy Iraku, teraz na granicy wszystko wraca. Na własnej ziemi przychodzi im się zmierzyć z tym samym "przeciwnikiem" - wyjaśnia.

Cena jest wysoka

Co jeszcze ją zaskoczyło? Na pewno to, że w życiu z żołnierzem niczego nie można zaplanować. Żyje się z dnia na dzień, a każdy wspólny urlop czy impreza rodzinna są wyzwaniem. No i ta samotność. We wszystkim. Sama świętuje sukcesy i opłakuje porażki, sama radzi sobie z bólem i chorobą. Oboje ponieśli jeszcze jeden koszt.

- Na początku nie planowaliśmy dzieci, bo chcieliśmy się nacieszyć sobą. Odkładaliśmy decyzję na później, po czym praca męża zweryfikowała nasze plany. Zależy mi, żebyśmy dzieci wychowywali wspólnie, a w naszej sytuacji to niemożliwe - wyznaje Katarzyna.

Trudne chwile przychodzą, kiedy mąż wyjeżdża i przez kilka godzin nie ma z nim kontaktu. Wtedy kobieta odchodzi od zmysłów.

- To są godziny niepokoju i stresu. Ciągłe sprawdzanie telefonu i włączanie telewizora, kiedy długo się nie odzywa. Ja na co dzień nie oglądam telewizji, ale wtedy mam nadzieję, że może czegoś się dowiem – relacjonuje.

- Kiedy mąż był na granicy nie przespałam ani jednej pełnej nocy. Cały czas się budziłam albo w ogóle nie mogłam zasnąć. Pewnie dlatego, że najwięcej dzieje się tam wieczorami i w nocy – dodaje.

Czarny świąteczny scenariusz

Niedługo święta, ale może się zdarzyć, że Katarzyna spędzi je bez męża. Bo choć zgodnie z planem kolejną służbę na granicy zakończy przed Wigilią, to już krążą pogłoski, że może być kłopot ze zmianą. Niby powinna się przyzwyczaić, bo mało to imprez rodzinnych przeżyła bez niego? Ale jakoś smutno jej się robi, gdy o tym pomyśli. Martwi ją też coś innego.

- Nie wyobrażam sobie żołnierzy, strażników i policjantów przebywających na granicy w Wigilię. W czasie, kiedy powinni z rodziną zasiąść do kolacji, będą stali naprzeciwko biednych i zmarzniętych ludzi. I nie będą się mogli nad nimi zlitować, bo będą na służbie - podsumowuje rozmowę Katarzyna.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1398)