Zostawiają dzieci w sali zabaw. Z ust rodziców padają przykre słowa

Sale zabaw dla dzieci pękają w szwach nie tylko w weekendy. Jak mówią pracownicy takich miejsc, niektórzy rodzice z ulgą zostawiają tam swoje pociechy, mówiąc: "Przez godzinę nie chcę cię widzieć, teraz czas dla mnie". To niejedyny problem, na który zwracają uwagę nasi rozmówcy.

Pracownice sal zabaw mówią o zachowaniach rodziców
Pracownice sal zabaw mówią o zachowaniach rodziców
Źródło zdjęć: © East News | Adam Burakowski, REPORTER
Aleksandra Sokołowska

04.04.2024 | aktual.: 04.04.2024 08:35

Anna prowadzi salę zabaw dla dzieci od 15 lat. - Dzieci uwielbiam i chciałabym, żeby każde czuło się u mnie dobrze – mówi kobieta. Uważa, że często zachowania młodych ludzi wynikają z niedopatrzenia rodziców. Przyznaje, że jej praca to w większości zwracanie uwagi właśnie im.

- Muszę mieć wszystko na oku, podchodzę do dziecka i w dyskretny sposób staram się wytłumaczyć, że np. zabawka jest przeznaczona dla maluszków, rodzic nawet nie zareaguje. Uważa, że płaci, to może robić, co chce – opowiada kobieta. Wylicza też inne niestosowne zachowania, wśród których są np. kradzieże. - Wyjmują z zabawek baterie, wynoszą przedmioty, które mieszczą się w reklamówce czy torebce. Bardzo często na koniec dnia, podczas sprzątania, w toalecie, znajdujemy małpki po alkoholu - opowiada.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Patrzę na to i jest mi niezwykle przykro"

Dodaje, że nieraz widzi też, jak mama czy tata mówi dziecku słowa w stylu: "Przez godzinę nie chcę cię widzieć, teraz czas dla mnie". Ich maluchy później bawią się same.

Jak zauważa psycholożka dziecięca Aleksandra Piotrowska, dzieci, które słyszą takie słowa, mogą nabierać przekonania, że są uciążliwym utrudnieniem, przeszkodą dla swoich rodziców.

- Martwimy się tym, że dzieci mają dziś niską samoocenę, zaniżone poczucie własnej wartości. Dzieci nabierają przekonania, że bez marudzenia nie zostaną wysłuchane, nie skupią uwagi rodziców. Często doświadczają takiej huśtawki - wielokrotnie słowa dzieci nie powodują żadnej reakcji u starszych, ew. fukanie czy odpowiadanie półsłówkami, a co jakiś czas rodzice ustępują i zgadzają się na coś dla świętego spokoju - mówi dr Aleksandra Piotrowska. Zaznacza, że poziom dojrzałości społecznej i emocjonalnej rodziców (jak i w ogóle współczesnych ludzi) bywa niepokojąco niski.

Specjalistka zauważa, że coraz częściej zwraca się uwagę na nadmierne korzystanie przez dzieci z telefonów, na poświęcanie internetowi zbyt wielu godzin, ale przecież dotyczy to nie tylko dzieci.

"Upychają brudne majtki po kątach sali"

Według Anny niektórzy rodzice nie potrafią wsłuchać się w potrzeby dziecka.

- Ile razy miałam sytuację, nie tylko podczas urodzin, że maluch mówił, że źle się czuje, a był wypychany do zabawy, na trampolinę. Kończy się to zazwyczaj wymiotami. Wtedy idę posprzątać i proszę rodzica, żeby dziecko już nie wchodziło na salę, bo jak zwymiotuje do kulek, to będę musiała salę zamykać, a mam poplanowane imprezy. Reakcja? Po 15 minutach rodzic zapewnia, że dziecko się już dobrze czuje - opowiada 40-latka.

- Zdarza się też, że dziecko nie zdąży do toalety i zabrudzi bieliznę. Zamiast poprosić o torbę i wyrzucić to do kosza, rodzice upychają brudne majtki po kątach sali - dodaje.

"Dziecko zasnęło w basenie z kulkami"

Alicja też prowadzi salę zabaw, na Śląsku. Z przykrością stwierdza, że teraz "bezczelność ludzi sięga granicy wytrzymałości". Według niej najgorszym zachowaniem, z którym niestety styka się w pracy, jest to, że rodzice potrafią zostawić dziecko w sali, nie mówić nic obsłudze i wyjść.

35-latka mówi też o przebiegłości rodziców. Często, jak zaznacza, zdarzają się na przykład kłótnie o buty. W sali zabaw wszyscy zostawią je w szatni. – Część osób nie pamięta, gdzie je chowa, a później ma do obsługi pretensje i żąda zwrotu pieniędzy za rzekomo skradzione obuwie. Jedna z mam stwierdziła, że póki nie oddamy jej 300 zł za zaginione buty, nie wyjdzie z sali - opowiada nasza rozmówczyni.

Alicja z doświadczenia wie, że kontakt z rodzicami jest lepszy w przypadku organizowania urodzin. Pewnie dlatego, że są wtedy mniej anonimowi, podpisują umowę z salą zabaw, a kilka kwestii organizacji przyjęcia rodzic musi omówić z pracownikiem. - Zawsze na wstępnie tłumaczymy dzieciom zasady bezpieczeństwa, czego nie wolno robić i jak się zachować, wtedy większość rodziców jest z tego zadowolona i pilnuje dzieci. Czuje odpowiedzialność za swoje pociechy i za gości, co akurat jest bardzo pozytywne – mówi Alicja.

Wielu opiekunów tłumaczy swoje podejście do dzieci nawałem pracy. - Nie jest chyba tak, że rodzice są dziś wyjątkowo zapracowani, bo czy kiedyś byli mniej? Niestety obecnie dostrzegam często niedojrzałość społeczną i emocjonalną młodych rodziców. Mimo tego, że mają już 30 czy 40 parę lat, ich podejście do życia, oczekiwania bywają jak u nastolatków. Chcą mieć mnóstwo czasu na pasje, dla siebie. Tak bardzo w ostatnich dekadach odkryliśmy prawo do indywidualności, do wolności i niezależności, że czasem realizacja tych praw wiąże się z niedostatkiem bycia, współdziałania z dziećmi - komentuje dr Piotrowska.

Zaangażowanie ponad wszystko

Katarzyna jest pracownikiem sali zabaw w jednej z podwarszawskich miejscowości. 25-latka uwielbia dzieci i zawsze dużo radości sprawiała jej rozmowa i zabawa z maluchami. - Widuję nieodpowiednie zachowania rodziców, faktycznie jest to norma. Ale też szczególnie wzruszające są dla mnie sytuacje, kiedy widzę, że rodzic jest zaangażowany w zabawę z dziećmi. A takich też jest sporo. Jako pracownicy nie mamy nic przeciwko, jeśli rodzice bawią się w kulkach z dziećmi, zjeżdżają na zjeżdżalniach czy ścigają się po torach przeszkód u nas w sali - opowiada animatorka.

Psycholożka uważa, że trzeba uświadomić sobie, że przyjście na świat dzieci, rodzicielstwo to "dożywocie", wraz z ich pojawieniem się nasze życie zmienia się bezpowrotnie.

- Oczywiście pierwszych 10 czy 15 lat wymaga znacznego zmodyfikowania własnych przyzwyczajeń i planów, żeby zrobić miejsce dla dziecka. Ważne są jasno wyznaczone granice i zasady. Ustalmy, na co chcemy dziecku pozwolić, a gdzie nie popuścimy. Jeśli idziemy z dzieckiem do sali zabaw, umówmy się z pociechą, że pierwsze pół godziny bawi się sama, a przez resztę czasu bawimy się razem. Rodzic też ma prawo do odpoczynku. Granice muszą być postawione dobrze. Uważanie, że dziecko po to ma swój pokój, laptop, zabawki, żeby nie zawracało głowy rodzicom, jest niewłaściwe. I nieuczciwe wobec dziecka - kończy dr Aleksandra Piotrowska.

Aleksandra Sokołowska, dziennikarka Wirtualnej Polski.

Materiały WP
Materiały WP© Materiały własne
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (147)