Zrobił zdjęcie córeczce umierającej na raka. Łamiący serce obraz ma ważny przekaz
30.09.2017 16:12, aktual.: 30.09.2017 16:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Buzia wykrzywiona z bólu, ciemne żyły prześwitujące przez cieniutką skórę i rurki wystające z malutkiego noska. Taki drastyczny obraz postanowił pokazać światu Andrew Whelan, ojciec 4-letniej Jessiki, która zmarła na raka w ubiegłym roku. Bardzo odważna i smutna fotografia wywołała w sieci niesamowitą burzę. Internauci zastanawiają się, jak ojciec mógł pokazać światu cierpienie własnego dziecka. Otóż miał w tym swój cel.
- Najpierw to miało być zdjęcie, które chciałem pokazać jej po wielu latach, by przypomnieć, jak wiele jest w stanie znieść. Niestety to zmieniło się, kiedy choroba się rozprzestrzeniła – mówi Andrew w rozmowie z "The Independent". – Większość jej zdjęć była pełna życia i uśmiechu. Będą przypominać mi jej radosną naturę – dodał.
Teraz Whelan angażuje się we współpracę z organizacją World Child Cancer, wspomagającą dzieci chorujące na nowotwór, które nie mogą liczyć na wsparcie w kwestii leczenia. W tym właśnie celu opublikował zdjęcie cierpiącej córki oraz projekt "The Gift of Growing Up" (z ang. "Dar Dorastania"). Pokazuje on fotografie chorych dzieci przebranych za przedstawicieli różnych zawodów. Zawodów, których nie będą mogły wykonywać, jeśli nie będą mogły liczyć na pomoc państwa w leczeniu.
Rocznie nowotwór zostaje zdiagnozowany u ponad 300 tys. dzieci na całym świecie. W krajach rozwiniętych na wyzdrowienie przy wsparciu państwa może liczyć zaledwie 80 proc. z nich. W krajach trzeciego świata liczba ta spada do zaledwie 10 proc.
- Pierwotnie nie zamierzałem publikować zdjęć Jessiki. Kiedy jednak dowiedziałem się, ile dzieci umiera, bo nie otrzymuje dostatecznej pomocy w leczeniu, postanowiłem pokazać światu, jak wielkie cierpienie spotyka te małe istoty – wyjaśnił swoją decyzję Whelan.
W Polsce co roku na choroby nowotworowe zapada niemal 1200 maluchów. Zaledwie 8 proc. z nich ma nowotwór zdiagnozowany w I lub II fazie choroby, kiedy można ją wyleczyć w 90, a nierzadko nawet w 100 proc. Reszta to pacjenci w zaawansowanym III i IV stadium. Dla nich bardzo często nie ma już ratunku. Terapie leczące nowotwory wciąż są za mało skuteczne i zbyt kosztowne, by uratować zaatakowane organizmy.
Jessika zmarła z powodu braku dostępności skutecznej dla niej terapii. Neuroblastoma, na którą chorowała, rozwijała się zbyt szybko, a lekarze byli wobec niej bezsilni. Tak samo jak jej ojciec, który przekonuje: - Nie byłem w pozycji kogoś, kto może znaleźć lek dla swojego dziecka. Nie miałem nadziei, że wyzdrowieje. Ale jeśli moje zdjęcia mogą komuś dać taką szansę, to chcę to zaoferować światu – podsumował.