"Zrobili się bardziej stanowczy". Karol Toruński uchwycił trzech policjantów przenoszących uczestniczkę strajku

Od wyroku TK ws. aborcji minął ponad miesiąc, ale ogólnopolskie strajki wciąż trwają. Ludzie nie ustępują w walce o wolność i prawo do wyboru, ale zmienia się jedno - nastawienie policji i stosunek ludzi do funkcjonariuszy. Fotograf Karol Toruński pokazuje to okiem obiektywu.

Strajk kobiet w Warszawie
Strajk kobiet w Warszawie
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Karol Toruński
Klaudia Stabach

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Uchwyciłeś moment, gdy trzech policjantów przenosi jedną z uczestniczek strajku. Co się konkretnie wydarzyło w tamtej chwili?

Karol Toruński, fotograf: Zrobiła się gorąca atmosfera, bo to było tuż po zatrzymaniu fotoreporterki Agaty Grzybowskiej. Zbulwersowany tłum zaczął otaczać radiowóz, do którego ją wsadzili, a dziewczyna, którą widać na moim zdjęciu była jedną z tych osób.

Zachowywała się agresywnie?

Raczej nie. Nie zauważyłem, żeby wyróżniała się na tle pozostałych strajkujących.

Ale na tym zdjęciu widać wachlarz emocji.

Była zszokowana i przestraszona. Policja najprawdopodobniej chciała doprowadzić ją do tego samego radiowozu, w którym siedziała już fotoreporterka. Nie wiem czy się im udało, bo był zbyt duży ścisk pod bramą ministerstwa.

Widziałeś moment zatrzymania Agaty Grzybowskiej?

To stało się nagle i szybko. Nie zdążyłem przecisnąć się, żeby uchwycić aparatem sytuację. Słyszałem tylko, jak ludzie wokół krzyczeli do policjantów: "Zostawcie ją! To jest dziennikarka!". Grzybowska to znana fotoreporterka. W tłumie było wielu jej kolegów po fachu, którzy doskonale wiedzieli, że jest w pracy, a nie prywatnie.

Ponadto miała na szyi aparat i pokazywała legitymację prasową.

Dokładnie. Z tego co wiem, to została zatrzymana za naruszenie nietykalności cielesnej jednego z funkcjonariuszy.

Rzeczywiście naruszyła?

Był duży ścisk, więc że trudno było, aby ludzie mimowolnie nie ocierali się o siebie. Nie widziałem jej w tamtym momencie, więc nie mogę powiedzieć co dokładnie robiła, bądź czego nie robiła, ale nie wydaje mi się, żeby tak doświadczona fotoreporterka zaatakowała policjantów.

Jak to wydarzenie wpłynęło na Twoją chęć dokumentowania strajków?

Jestem fotografem, ale nie zawodowym fotoreporterem, więc jeśli mnie zatrzymają, to i tak nie mam jak wytłumaczyć się, że chcę przede wszystkim relacjonować wydarzenia. Mimo to nadal będę chodzić z aparatem, bo wiem, że nie robię nic niewłaściwego.

Zachowanie funkcjonariuszy zaczyna budzić coraz większe kontrowersje. Jak ty to oceniasz z perspektywy osoby, która często jest w samym centrum wydarzeń?

Na pewno zmienili podejście wobec protestujących i zrobili się bardziej stanowczy w swoich działaniach. Na początku nie było tyle prób legitymowania, policja była obecna, ale stała na drugim planie. Teraz dominuje i wyraźnie pokazuje, że ma władzę. Zmieniła się też liczba funkcjonariuszy. Myślę, że w poniedziałek było ich cztery razy więcej niż uczestników.

A może po prostu jest mniej strajkujących?

To na pewno, ale policji i tak jest zdecydowanie więcej. Podczas dwóch ostatnich strajków zdziwiłem się, bo nie sądziłem, że mają aż tyle radiowozów.

Jakie emocje wzbudza taki widok?

To na pewno rodzi strach i chyba taki jest cel. Zniechęcić ludzi do przychodzenia na strajki poprzez pokazanie im, że tak naprawdę każdy może zostać zatrzymany. Zmieniło się podejście policji, ale również i nastawienie ludzi. Już nie ma takiego zaufania. Już nie postrzega się policji wyłącznie jako służby zapewniającej bezpieczeństwo, ale trochę jako potencjalne zagrożenie.

Myślisz, że dlatego mniej osób wychodzi na ulicę?

Za wcześnie, aby wyciągnąć taki wniosek. To, że 18 i 23 listopada nie było takich tłumów, jak np. 30 października, może wynikać z samego zamysłu na charakter strajku. W poprzednim miesiącu były to marsze wzdłuż ulic miast, a ostatni powstał stricte przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej w celu solidaryzowania się z uczniami i nauczycielami, którzy ponoszą konsekwencje z powodu udziału w poprzednich strajkach.

Jak oceniłbyś nastawienie osób, które teraz biorą udział w manifestacjach? Czy można nazwać ich grupą najbardziej zaangażowaną?

Ludzie zachowują się tak samo. Nadal idą w pokojowych marszach i nie widać tam osób, które miałyby wszczynać rozróby. Owszem słychać wulgarne hasła i widać transparenty wyśmiewające partię rządzącą, ale tak jest od samego początku. Każdy, kto poświęca swój czas i wychodzi na ulice, jest zaangażowany. Trudno byłoby, aby za każdym razem pobijano rekord frekwencji. Jednak wydaje mi się, że jeśli rządzący nie zmienią swojego stosunku do obywateli, to protesty będą kontynuowane.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1291)