103. rocznica uzyskania przez Polki praw wyborczych. Przed nami wciąż wiele wyzwań
Bycie kobietą w Polsce wiąże się z nieustanną frustracją. Nasze prawa są deptane, nasze głosy uciszane. Martyna Jałoszyńska, przedstawicielka Partii Razem, mówi o najważniejszych wyzwaniach polskiego feminizmu w 2021 roku.
28.11.2021 | aktual.: 16.03.2022 15:00
28 listopada 1918 r. Polkom udało się wywalczyć prawa wyborcze. Już kilka tygodni od odzyskania przez Polskę niepodległości. Tym samym uzyskałyśmy pełnię praw wyborczych jako jedne z pierwszych kobiet na świecie. Rok później, podczas pierwszych wyborów w II Rzeczypospolitej, osiem kobiet uzyskało mandat poselski. To był stumilowy krok w walce o równouprawnienie. Dokąd nas zaprowadził?
Moment, w którym znajdujemy się obecnie, niestety nie napawa optymizmem. Prawa kobiet są nieustannie kartą przetargową w wielkiej "męskiej" polityce. Konsekwencjami pomijania naszego głosu w debacie publicznej jest między innymi tragiczna śmierć Izabeli z Pszczyny.
Ale, jak mówi Martyna Jałoszyńska, feministka i działaczka Partii Razem: "idzie nowe". Aktywistka przedstawiła najbardziej palące wyzwania polskiego feminizmu pod koniec 2021 r.
Kobiety u władzy
Przeczytałam gdzieś, że kobiety zaczynają mieć sprawczość w polityce, gdy ich reprezentacja w parlamencie wynosi 30 proc. U nas to jest około 28 proc., więc trochę nam jeszcze brakuje. Czekam na to z niecierpliwością, bo badania pokazują, że więcej kobiet u władzy oznacza przywiązanie większej wagi do polityki społecznej, edukacji czy ekologii.
Wydaje mi się, że wiele kobiet w ostatnich latach przeżyło swego rodzaju przebudzenie, co mam nadzieję przełoży się na większą liczbę kobiet na listach wyborczych. Natomiast dla mnie najistotniejsza jest w tym momencie systemowa pomoc kobietom w różnych sytuacjach życiowych, z biedniejszych, wiejskich obszarów, z przemocowych domów.
Przemoc domowa
Obecne prawo nie chroni ofiar przemocy. Biorę teraz udział w projekcie Centrum Praw Kobiet i Strajku Kobiet "Koleżanki - sąsiadki", który ma przygotowywać kobiety do pomocy innym kobietom dotkniętym przemocą domową. Edukatorki opowiadały nam historie ze swojej praktyki: kobiety uciekające z przemocowych domów tracą szansę na opiekę nad dziećmi w sądzie, bo mieszkają np. w domach samotnej matki.
Prawica lubi też powtarzać, że przecież ta skala przemocy w Polsce jest niewielka, wyższe wskaźniki odnotowuje się np. w Norwegii czy Szwecji. Z czego to wynika? Otóż z tego, że Polki bardzo często nie zdają sobie sprawy, że doświadczają przemocy. Nie wiedzą co to przemoc psychiczna bądź ekonomiczna. Stąd często kobiety nie zgłaszają przypadków przemocy, uważają, że to za coś wstydliwego, stygmatyzującego.
Darmowa praca kobiet
Opieka nad dziećmi, osobami chorymi, niepełnosprawnymi została przerzucona na kobiety. Rząd zdaje sobie sprawę, że np. opiekunki osób niepełnosprawnych - to nie jest grupa, która jest w stanie długo protestować. Takie kobiety nie mają warunków ani siły, żeby długo walczyć o swoje prawa. W Polsce wciąż brakuje żłobków, opiekunek dziennych. Rządzący zakładają także, że kobiety przechodzące na emeryturę, będą opiekowały się wnukami. Wiemy, że nie wszystkie panie mają na to ochotę, ale nie mają wyjścia
Dostęp do aborcji
Musimy sobie uświadomić, że zakaz aborcji nie wziął się znikąd. W dyskusję o prawie do aborcji od zawsze w Polsce wtrącał się Kościół. Już w czasach PRL walczył, by ten dostęp był ograniczony. Kompromis aborcyjny z 1993 r. został zawarty między politykami a przedstawicielami Kościoła. Podkreślam, politykami, nie polityczkami, bo kobiety zostały z tej debaty wówczas wyrugowane. Potem, przez prawie trzy dekady, mogliśmy obserwować nieustanną propagandę Kościoła mającą na celu zaostrzenie tego prawa. To doprowadziło do wielkich podziałów społecznych.
Zeszłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego i zintensyfikowana działalność aktywistek sprawił, że kobiety nie chcą już żadnego kompromisu. Uważam, że prawo do aborcji to jest absolutny fundament kobiecych praw i fundament feminizmu. Jeśli nie ma prawa do aborcji, to nie ma prawdziwej równości. Dopóki mężczyźni będą nam mówić, co możemy, a czego nie możemy zrobić ze swoim ciałem, nie będziemy wolne. Dlatego wspieram projekt "Legalna aborcja bez kompromisów", który zakłada m.in.: "Prawo do bezpiecznego przerywania ciąży do 12. tygodnia, a w szczególnych przypadkach także po 12. tygodniu".
Kościół ma wpływ także na inne sfery związane z seksualnością kobiet. Mamy najgorszy w Europie dostęp do antykoncepcji hormonalnej. Nie mamy narodowego programu finansowania in vitro, edukacji seksualnej. Według raportu z NIK 2016 r. "Wiejska droga do ginekologa" w 60 proc. gmin w województwie mazowieckim nie ma żadnej poradni ginekologiczno-położniczej, a w województwie podlaskim w 80 proc. Tymczasem słyszymy o projekcie rejestracji ciąży i ściganiu kobiet za wywołanie poronienia.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!