9 tys. zł przelewem za promocję do następnej klasy? "To prowadzi do wychowania typowego materialisty"
Czas wspólnych wycieczek na lody czy pizzę po zakończeniu roku szkolnego jest już dawno za nami? Dziś niektórzy rodzice stosują zupełnie inną metodę "nagradzania" dzieci za czerwony pasek na świadectwie czy dobre oceny. W grę wchodzą stałe "rozliczenia" za pomocą ustalonych wcześniej stawek lub kilkutysięczne przelewy za promocję do następnej klasy. - Trudno uwierzyć, że są dorośli, którzy właśnie tak pojmują wychowywanie dzieci - podkreśla w rozmowie z WP dr Aleksandra Piotrowska, psycholożka dziecięca.
22.06.2022 | aktual.: 23.06.2022 07:05
Magda jest mamą 12-letniego chłopca kończącego właśnie siódmą klasę szkoły podstawowej. Kilka dni temu w rozmowie z synem usłyszała, że chciałby otrzymywać od niej pieniądze za dobre oceny - tak, jak jeden z jego kolegów z klasy, który oprócz tego, że regularnie otrzymuje "nagrody" w postaci określonej sumy pieniędzy za daną ocenę, dostał już także przelew od rodziców za promocję do kolejnej klasy. Kwota? Oszałamiająca. 9 tys. zł.
- Osobiście jestem przeciwna płaceniu dziecku za oceny, promocję do kolejnej klasy czy czerwony pasek na świadectwie. Mój syn uczy się w poznańskiej prywatnej szkole, gdzie jest sporo bardzo dobrze sytuowanych rodziców i – jak okazuje się – taki "system motywacyjny" jest tam dość popularny - zdradza Magda w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Dlatego też mój syn zaproponował, że chciałby być nagradzany finansowo za postępy w nauce. Za przykład podał mi kolegę, który za promocję do kolejnej klasy dostał od rodziców przelew na kwotę 9 tys. zł, i który od kilku lat ma systematycznie płacone za oceny. Ja natomiast przedstawiłam mu wtedy swój cennik za domowe "usługi". Po szybkim przekalkulowaniu zysków i strat zrezygnował z tego pomysłu - wyznaje Magda.
Według kobiety prowadzi to do wychowania typowego materialisty, gdzie wszystko ma swoją cenę i wartość. - Tym bardziej że proceder ten jest uprawiany przez rodziców już od najniższych klas. A czego to uczy dziecka? Do czego może doprowadzić? Czy gdy rodzice będą starsi, również będzie obowiązywał taki cennik domowy? 3 zł za podanie matce szklanki wody? 10 zł za podtarcie? To ekstremalny scenariusz, ale niewykluczony - mówi.
"Kolega dostał 1000 zł za czerwony pasek na świadectwie"
Okazuje się jednak, że powyższy przypadek nie jest odosobniony. Agnieszka Kunik w rozmowie z WP Kobieta nie ukrywa, że zdarzyło jej się nagrodzić syna za dobre oceny za pomocą pieniędzy. Podkreśla, że były to drobne kwoty, które dała mu "sama z siebie", a nie według wcześniej ustalonych z nim stawek za oceny.
- Czasami, gdy dostał bardzo dobrą ocenę z trudnego przedmiotu - w jego przypadku to akurat chemia, matematyka czy fizyka - to dawałam mu w nagrodę 10 zł. Zaznaczyłam jednak, że nie będzie dostawał pieniędzy za każdą dobrą ocenę. Powiedziałam mu, że na zakończenie roku - jeśli będzie miał średnią powyżej 4,5 - dostanie ode mnie 500 zł. Ale niestety, średnia wyszła lekko ponad 4,0, więc pieniędzy nie ma - mówi.
Agnieszka tłumaczy w rozmowie, że chciała w ten sposób jakkolwiek zmotywować swojego syna do nauki - do przyłożenia się do matematyki, polskiego oraz angielskiego, ponieważ wiedza z tych przedmiotów była sprawdzana na egzaminie ósmoklasisty.
- Nie uważam, że to niewychowawcze i nieodpowiedzialne. Według mnie dla dzieci to jest swego rodzaju praca, więc jeżeli się starają, to czemu ich lekko nie zmotywować, a potem za to nagrodzić? Zawsze uważałam, że nagroda motywuje lepiej niż karcenie - zaznacza.
- Co mnie jednak zaskakuje to stawki, jakie faktycznie są "wypłacane" dzieciom przez rodziców. 9 tys. zł za promocję do następnej klasy? To akurat według mnie przesada. Syn powiedział mi raz, że kolega dostał 1000 zł za czerwony pasek na świadectwie, a inny kolega dostaje 5 zł lub 10 zł za dobre oceny. Chociaż mimo to myślę, że nie ma co przesadzać. Dziecko może dostać nagrodę, ale nie wypłatę. Na wypłatę to się teraz uczy - podsumowuje Agnieszka.
Zobacz także: Feminizm i gender równe nazizmowi? Takie bzdury znajdziemy w podręczniku do nowego przedmiotu
"W grę wchodziły kwoty do 100 euro, nie więcej"
- Mojego syna nic nie motywowało do nauki - ani kary, ani nagrody, więc postanowiłam wprowadzić sposób zapłaty za oceny - mówi Ula, która mieszka z rodziną w Niemczech.
- Za każdą jedynkę, czyli polską szóstkę, dostawał 10 euro, a za każdą dwójkę, czyli polską piątkę - 5 euro. Działało to też w odwrotną stronę. Za każdą niemiecką jedynkę oddawał mi 10 euro, a za dwójkę - 5 euro. Rozliczaliśmy się zawsze kwartalnie, kiedy przynosił mi od nauczyciela wszystkie oceny. W grę wchodziły kwoty do 100 euro, nie więcej - tłumaczy Ula w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Taki sposób w przypadku mojego syna działał naprawdę dobrze - na samym początku. I pewnie działałby tak dalej, ale zakłóciło go niestety wydarzenie, w którym mój syn nabił bardzo duży rachunek telefoniczny i "zarobione" pieniądze musiał przeznaczyć na jego spłatę. I wtedy motywacja mu już spadła - dodaje.
Ula uważa, że taki system nie jest zły, o ile kwoty są "umiarkowane". W przypadku jej syna pieniądze z ocen zasilały kieszonkowe. Dzięki temu mógł zainwestować w upragnioną rzecz, której nie dostałby od rodziców.
- Wiem, że jest wielu przeciwników tej metody, którzy uważają, że nauka to obowiązek dziecka i nie powinno się za to płacić. Ja widzę jednak po moim synu, że kiedy w grę wchodzą pieniądze, jest w stanie dać z siebie o wiele więcej. Najczęściej, żeby spełnić jakąś swoją zachciankę, której normalnie by nie mógł sobie kupić - podsumowuje.
Psycholożka: Takie działania mogą mieć konsekwencje
Dr Aleksandra Piotrowska, psycholożka dziecięca, nie jest jednak skłonna, by w ten sposób "nagradzać" dzieci za ich naukę, która ma za cel poszerzyć ich wiedzę o świecie.
- Trudno uwierzyć, że są dorośli, którzy właśnie tak pojmują wychowywanie dzieci. Ale właściwie, nie ma co się temu dziwić, skoro żyjemy w czasach, gdzie coraz więcej rzeczy przelicza się jedynie na zyski, na pieniądze - przyznaje dr Aleksandra Piotrowska.
- Takie działania, jak płacenie dzieciom pieniędzy za czerwony pasek czy dobre oceny, mogą mieć konsekwencje - krótko- i długoterminowe. Z takiej "doraźnej" perspektywy może to stanowić pewną formę motywacji dziecka do nauki, jeżeli rodzice faktycznie mierzą się z całkowitą bezsilnością. Ale warto spojrzeć na to, w jaki sposób do tego doprowadzili - jeszcze zanim poszło do szkoły. To kwestia nieprzekonania dziecka, że uczenie się i poszerzanie wiedzy jest w pewnym wieku czymś normalnym, dobrym.
Zobacz także: Kiedy szkoła staje się źródłem traumy. "Tak bardzo bałam się jego krzyku, że ze stresu wybrałam jedynkę w dzienniku"
"Dziecko będzie chciało jeszcze więcej"
Dr Aleksandra Piotrowska podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że rodzice muszą mieć świadomość, że przyzwyczajając dziecko do regularnego otrzymywania nagród w postaci pieniędzy sprawią, że w pewnym momencie będzie chciało ich jeszcze więcej.
- Część rodziców robi to z pewnością dla swojego wewnętrznego spokoju. Wydaje im się, że w ten sposób odetną się od problemów związanych z nauką i szkołą dziecka. Nie inaczej jest z zachęcaniem go do tego, aby miało czerwony pasek na koniec roku, który rodzice traktują jako dowód wspaniałości dziecka i osiągnięcie. Niestety, najczęściej na zasadzie, że to ich zasługa, że dziecko tak dobrze radzi sobie z edukacją - zaznacza psycholożka dziecięca.
- Skuteczniej, mądrzej i bardziej wychowawczo byłoby dopuścić do tego, żeby dziecko skończyło np. z tą jedynką na koniec roku i nie zdało, ale miało szansę wyciągnąć z tego pewne wnioski i nauczkę na przyszłość. Bo przecież w dorosłym życiu taki człowiek nie będzie za wszystko nagradzany. Będzie miał pewne obowiązki, które nie zawsze wywołają u niego radość, ale będzie musiał się z nich wywiązywać. A pracodawca nie będzie chciał dyskutować o dodatkowych premiach za każde wykonane zadanie - mówi.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.