Adrianna przeżyła koszmar u ginekologa. Redaktorki WP wspominają swoje wizyty
Vlogerka Adrianna Kępka opowiedziała o traumach, jakich doświadczyła w gabinecie ginekologicznym. I wywołała lawinę komentarzy. Nie chodzi o to, by jedynie piętnować złe praktyki, ale również nagłaśniać te dobre. Ja i moje redakcyjne koleżanki przedstawiamy wam swoje historie.
16.11.2018 | aktual.: 18.11.2018 14:20
Adrianna Kępka, autorka bloga "True Beauty is Internal" w młodym wieku regularnie odwiedzała ginekolożkę. Przyjmowana w szpitalu liczyła na profesjonalizm i empatię. Zamiast tego poznała smak upokorzenia. Raz, leżąc na fotelu musiała znosić obecność trzeciej osoby, drugi, gdy lekarka w trakcie badania zadała jej pytanie, czy jest dziewicą.
Filmik, w którym o tym opowiedziała, niesie się w sieci. Do teraz wyświetlono go prawie 700 tys. razy. Wstrząsające wyznania poruszyły wielu, w tym mnie i kobiety, z którymi pracuję na co dzień. Wróciłyśmy pamięcią do sytuacji, w których czułyśmy się niekomfortowo, źle i chciałyśmy krzyczeć albo zapaść się pod ziemię. Trudno nam uwierzyć, że mimo postępów w medycynie, gabinety – nie tylko ginekologiczne – przypominają rzeźnie. Historie takie jak te Adrianny wywołują niechęć, budzą strach przed badaniami.
Ja i moje koleżanki z Wirtualnej Polski spotkałyśmy na swojej drodze różnych specjalistów, nie tylko tych złych. Nie chcemy wrzucać lekarzy do jednego worka, bo nasze osobiste historie udowadniają, że bywa różnie - tak jak w każdym innym zawodzie. I choć czasem jest źle, nie możemy zrażać się do badań jako takich, tylko szukać dobrego lekarza dotąd, aż będziemy zadowolone. Badania to podstawa i chcemy przekonywać kobiety, by regularnie odwiedzały gabinety ginekologów.
Aleksandra
Moja przyjaciółka, która jest chirurgiem, dawno temu powiedziała mi, że nie chodzi do kobiet ginekologów, bo uważa, że trzeba być wyjątkowo mało empatyczną kobietą, by zdecydować się na ten zawód. Wiem, że to krzywdząca i generalizująca zasada, ale sama również się jej trzymam. Dlatego kiedy tylko mogę, idę do lekarza mężczyzny.
Zawsze przed pierwszą wizytą czytam opinie o lekarzu w internecie. Jeśli pojawiają się wzmianki o nieuprzejmości, niezachowaniu podstawowych zasad higieny, moja noga nie postanie w takim gabinecie. Mój obecny lekarz mógłby być postawiony w Sevres, gdzie przechowywane są wzorce miar i wag, jako wzorzec ginekologa. Uprzejmy, delikatny, przy pierwszej wizycie przeprowadził obszerny wywiad. Miał dla mnie czas, zapytał o szczegóły, o których poprzedni lekarze nawet nie wspomnieli. Chciał poznać moją historię, żeby lepiej się mną zająć.
Gdy opracował plan działania, wytłumaczył mi krok po kroku, co robimy, jakie badania zleca i po co. Chyba wyczuł, że lubię mieć przygotowane scenariusze awaryjne i mam tendencję do czarnowidztwa, więc od razu powiedział, jak może wyglądać najczarniejszy scenariusz i co zrobimy, jeśli faktycznie się sprawdzi. Czułam, że jestem pod opieką specjalisty. I nie był to prywatny gabinet, a zwykła, rejonowa przychodnia!
Doktor M. jest delikatny podczas badania, pomaga pacjentce zejść z fotela, szanuje jej intymność. Myślę sobie, że gdyby młode dziewczyny przy pierwszej wizycie miały kontakt z takim lekarzem jak doktor M., nie bałyby się kolejnych wizyt i nie szukały informacji na temat zdrowia czy antykoncepcji w internecie.
Marietta
Mój pierwszy kontakt z lekarzem ginekologiem był niestety okropny. Jako 16-latka poszłam do znanej w mojej miejscowości pani doktor po 60-tce. Chciałam się zbadać i otrzymać receptę na tabletki antykoncepcyjne. A ona powiedziała, że absolutnie się nie zgadza na antykoncepcję i jeśli chcę się PUSZCZAĆ (dosłownie), to mam iść gdzie indziej. Podobno jej córka ma 21 lat i nie uprawia seksu, a jej chłopak ją szanuje i mówi do niej "Kwiatuszku". Nigdy więcej tam nie poszłam, ale niemile doświadczenie pamiętam do dziś.
*Karolina *
Po kilku przykrych doświadczeniach z ginekologami nie chciałam odwiedzać już żadnych gabinetów. Dopiero niedawno, za namową bliskiej osoby, przełamałam się i wybrałam do lekarki z prywatnej kliniki. Miała bardzo dobre opinie, była młoda i sprawiała wrażenie zwyczajnie miłej. Kiedy usiadłam naprzeciwko niej i zaczęła zadawać mi pytania, prawie się rozpłakałam.
Żaden lekarz ze mną tak nie rozmawiał. Wcześniej kazali mi się od razu kłaść na fotelu. Badania kojarzyły się mi bardzo źle – lekarze, których spotykałam, po prostu wpychali wziernik bez uprzedzenia, mówili, że musi boleć i żebym się uspokoiła, bo "ile ja mam lat?!". Przez to sam widok tej ginekologicznej leżanki sprawiał, że się trzęsłam. Kiedy przyszłam do pani doktor, pierwsze, co przychodziło do głowy, to że zaraz znowu spotka mnie przykrość. Zauważyła to i spokojnym głosem powiedziała: "Nie muszę badać pani teraz. Możemy następnym razem". Ulżyło mi. Jestem jej za to strasznie wdzięczna.
Magda
W czasie ciąży - jak wiadomo - powiększają się piersi. Nie umknęło to uwadze pana doktora, który prosząc mnie o to, bym usiadła na fotelu do badania, stwierdził: "Może bluzkę też pani zdejmie, trochę się pani powiększyło tu i tam, chętnie zbadam, podotykam". Po czym zaczął się głośno śmiać. Nie pozwoliłam mu się zbadać i złożyłam skargę.
Sylwia
Generalnie trafiałam na bardzo dobrych lekarzy, co uważam za duże szczęście. Generalnie, bo to nie dotyczy mojej pierwszej wizyty w życiu. Razem z mamą poszłyśmy do specjalistki, kiedy miałam 14 lat – chodziło o nieregularne miesiączki i fakt, że mimo wieku, rozmiar mojego biustu ani drgnął.
Pani ginekolog-endokrynolog dziecięca, podobno świetna specjalistka, zbadała mnie i rzuciła tekstem, że u mnie tak już będzie zawsze. Kiedy w oczach stanęły mi łzy (bo dla 14-latki, która słyszy, że nigdy nie urosną jej piersi, to jest naprawdę dramat), spojrzała na mnie i powiedziała: "No, ale czego ty oczekiwałaś? Co chciałaś usłyszeć?".
Masz doświadczenie z ginekologiem, którym chciałabyś się podzielić? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl