Aleksandra Dulkiewicz miała pseudonim "Thatcher". Żelazną Damą fascynowała się w dzieciństwie
Aleksandra Dulkiewicz ma szansę zostać pierwszą prezydentką Gdańska. Choć sama nigdy nie doświadczyła zjawiska "szklanego sufitu", ma świadomość, że nie wszystkie kobiety miały tyle szczęścia. To również dla nich chce wypełnić ostatnią wolę Pawła Adamowicza.
09.02.2019 | aktual.: 11.02.2019 11:15
39-letnia Aleksandra Dulkiewicz, z zawodu prawniczka, była wychowanką prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jej bliscy przyznają w rozmowie z Krzysztofem Katką z "Wysokich Obcasów", że już jako dziecko była indywidualistką. Wrażliwą, radosną i ciekawą świata, ale krnąbrną. Ona sama podkreśla w mediach społecznościowych, że tę "krnąbrność" wypomniał jej sam Adamowicz.
Dulkiewicz wychowała się w domu, w którym pielęgnowano wolnościowe tradycje. Jej rodzice poznali się duszpasterstwie akademickim. Jak wspomina na swojej oficjalnej stronie, to tam przesiąkli przekonaniem, że nie powinniśmy żyć sami dla siebie i że warto trwać w prawdzie i starać się, by otaczający świat czynić coraz lepszym.
– Myślę, że to z tych pobudek wynikało ich zaangażowanie w opozycję demokratyczną i walkę o lepszą Polskę – mówi Dulkiewicz.
Po śmierci Adamowicza Dulkiewicz zamieściła na Facebooku poruszający wpis, w którym podkreśliła, jak ważna jest dla niej wiara.
– Dzisiejsze słońce niesie nadzieję, nie smućmy się, uśmiechnijmy się do siebie! Wierzę, że dobry Pan Bóg, a obok niego w pobliżu nasz prezydent Paweł Adamowicz też się uśmiechają – pisała polityczka.
W reportażu "Wysokich Obcasów" pojawia się bolesne wspomnienie Dulkiewicz o dniu, w którym pod jej domem pojawiły się wozy pancerce. Od tamtej pory musiała spać przy zapalonym świetle. Dopiero po latach przełamała strach. Jej siostra Izabela wspomina także, że po śmierci ojca, gdańskiego samorządowca Zbigniewa Dulkiewicza, Aleksandra wyjechała za granicę. By zarobić na Erasmusa, pracowała jako pokojówka i barmanka. Udało jej się zebrać pieniądze na studia i wyjechała do Austrii. Po powrocie do Polski spotkała na zakupach Piotra Adamowicza, brata Pawła. Zasugerował jej, że powinna pracować dla miasta.
Po jakimś czasie spotkali się we trójkę: bracia Adamowicz i Dulkiewicz. Paweł postawił jej ulitmatum: jeśli obroni pracę magisterską, to zostanie jego asystentką. W 2006 roku zdobyła posadę. Po kilku latach zaszła w ciążę. Gdy powiedziała Adamowiczowi, że spodziewa się dziecka, rozpłakał się ze wzruszenia. Obiecał, że jej pomoże.
Polityczka podkreśla na swojej oficjalnej stronie, że jest "samodzielną matką". Jej córka Zosia ma dziś 11 lat.
W 2018 roku została szefową kampanii prezydenckiej Adamowicza. Choć zgłosiła się sama, szef odmówił. Powiedział, że ma skupić się na swoich obowiązkach – odpowiadała wtedy za mosty, wiadukty i inwestycje. W końcu udało jej się dopiąć swego i poprowadziła Adamowicza do zwycięstwa.
– Mama i tata wyposażyli mnie w narzędzia ułatwiające życie we współczesnym świecie, pokazali, że trzeba i warto sięgać daleko i brać odpowiedzialność za swoje czyny. Ich przykład jest dla mnie wielkim zobowiązaniem" – pisała Dulkiewicz w czasie kampanii wyborczej. Wtedy też przylgnął do niej pseudonim "Thatcher" – porównywano ją do byłej premier Wielkiej Brytanii. Nie było to przypadkowe. Już w czasach dzieciństwa interesowała się biografią Margaret Thatcher, a książkę o jej życiu pożyczył jej sam Adamowicz.
Dulkiewicz przyznała wywiadzie dla "Wprost", że nigdy nie musiała przebijać się przez "szklany sufit". – Ja musiałam się feminizmu nauczyć – mówiła. Podkreśliła jednak, że tak naprawdę sama nie wie, co to słowo dziś oznacza.
– Podczas jednego z przemówień wyznałam, zresztą zgodnie z prawdą, że nigdy nie byłam dyskryminowana ze względu na płeć. Zwróciły na to uwagę dziewczyny z ruchów równościowych. I dobrze, bo zrozumiałam, że fakt, że mi się dyskryminacja nie przydarzyła, nie znaczy, że się nie zdarza innym. To do mnie przemówiło – wspomina Dulkiewicz.
Zobacz także: Założyły firmę, ale czuły się dyskryminowane. Wymyśliły sobie fałszywego współpracownika
Jakie są jej plany na przyszłość? Wypełnić testament Adamowicza. Dbać o to, by Gdańsk pozostał miastem dostrzegającym potrzeby wszystkich mieszkanek i mieszkańców. Tolerancyjnym i otwartym.
Elżbieta Jachlewska, była rywalka Adamowicza w ostatnich wyborach prezydenckich, ma nadzieję, że Dulkiewicz zostanie prezydentką, nie prezydentem. Sama przyznaje, że gdy zaczęła używać tego określenia, wylało się na nią wiadro pomyj. Jak do tego nazewnictwa odnosi się Dulkiewicz? – Nie miałam czasu, żeby się nad tym zastanowić – odpowiada "Wysokim Obcasom".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl