Amatorskie porno Polaków podbija słynny seksportal. "Baliśmy się reakcji znajomych i rodziny"
Włączyć nagrywanie podczas łóżkowych igraszek w kraju, w którym seks jest wciąż tematem tabu, wymaga odwagi. Yuli i Mateo mieli w Polsce rodziny, wspaniale rozwijające się kariery i intymność, jakiej wiele par mogłoby im pozazdrościć. Mimo to wcisnęli "rec". Teraz ich amatorskie porno podbija najpopularniejszy seksportal na świecie. Jest jednak druga strona medalu: wyzwiska w kierunku Yuli i niechęć niektórych byłych znajomych. Oni są zdeterminowani: robią to, co kochają, bo kochają siebie. I mają misję: zarazić tą miłością więcej polskich par.
Mateo i Yuli Owiak są ze sobą od trzech lat. Pandemia przyhamowała ich zawodowe plany rozwijania agencji reklamowej w Hiszpanii. Po kilku dniach lockdownu postanowili podzielić się swoim seksem z publicznością. Trochę dla zabawy, trochę dla kasy. Nie spodziewali się, że widzowie portalu Pornhub ich pokochają i poproszą o więcej. W rozmowie z WP Kobieta opowiadają, jakie mieli wątpliwości, zanim pokazali się światu, jak to jest przed kamerą, a jaki seks uprawiają, gdy ją wyłączają. Będziecie zdziwieni.
Marta Kutkowska, WP Kobieta: Uprawiacie jeszcze ze sobą seks po pracy?
Yuli: Teraz uprawiamy więcej seksu poza kamerami niż przed (śmiech).
Mateo: Nie robimy teraz już tak dużo kontentu na serwisy jak kiedyś. Skupiamy się bardziej na jakości klipów niż ich ilości. Staramy się dopieszczać nasze nagrania. Natomiast my po prostu lubimy się kochać - jest między nami dużo bliskości, namiętności, czułości.
Skąd pomysł, żeby kręcić porno?
Yuli: Lubiliśmy się nagrywać sami dla siebie. Przyszedł lockdown i potwornie się nudziliśmy. W pewnym momencie Mateo rzucił, żebyśmy spróbowali pokazać się na Pornhubie. Miałam na początku wątpliwości wynikające ze stereotypów. Zastanawiałam się, jak to zostanie odebrane. Doszłam do wniosku, że mam to gdzieś, że te wszystkie obawy wynikały z "klisz kulturowych", które wszyscy mają wtłaczane do głowy.
Mateo: Oczywiście mieliśmy wiele wątpliwości. Jestem mistrzem motosportu, osobą publiczną. Ale bardziej się martwiłem o Yuli. Mężczyzna to przecież "ruchacz", najwyżej go poklepią po ramieniu. Co innego dziewczyna - wiadomo, że ją może czekać publiczny lincz. Dlatego rozmawialiśmy o każdej wątpliwości i dopiero gdy mieliśmy pewność, że nie robimy niczego wbrew sobie, zdecydowaliśmy się wrzucać nasze nagrania do sieci.
Przez pierwszy miesiąc zdecydowaliście, że nie opublikujecie filmów z dostępem dla Polskich widzów. Dlaczego?
Mateo: Baliśmy się trochę reakcji znajomych i rodziny. Chcieliśmy wszystkich uprzedzić, ale zadziałał efekt kuli śnieżnej - bardzo szybko bliżsi i dalsi znajomi dowiedzieli się, że nagrywamy porno.
Yuli: To świadczy o tym, jak wiele osób je ogląda, choć się nie przyznaje.
Jaka była reakcja waszych najbliższych?
Yuli: Ja byłam wychowana w otwartym domu, bardzo wcześnie zaczęto mi też pokazywać różne książki edukacyjne związane z seksualnością człowieka. Moja mama, gdy powiedzieliśmy jej o tym, czym się zajmujemy, upewniła się tylko, że mam świadomość tego, co robię i w żaden sposób mnie nie oceniła.
Mateo: Moi najbliżsi podzielili się trochę na tych, którzy z uśmiechem na twarzy od razu podejmowali temat z ciekawością i ekscytacją oraz na takich, którzy byli na tyle zszokowani, że pomijali rozmowy o porno. Ja to całkowicie szanuję, dlatego rozmawiam na temat naszej twórczości tylko wtedy, kiedy są zadawane pytania. Po roku od rozpoczęcia tej przygody nie ma już osób w moim towarzystwie, które nie wiedzą o tym, że nagrywamy produkcje dla dorosłych. Daje się wyraźnie wyczuć, że po chwili zszokowania to, co robimy, nasi bliscy traktują jak normalną pracę. My też do tego tak podchodzimy, więc można powiedzieć, że aktualne reakcje naszego otoczenia nie są niczym wyjątkowym.
Jesteście w Polsce prekursorami otwartego mówienia o porno pracy. Pokazujecie swoje twarze, ty, Mateo jesteś osobą publiczną rozpoznawaną w świecie motorsportu, ale także biznesu. Czy to, co robisz w branży porno, nie koliduje z pozostałymi zajęciami?
Mateo: Mam pełną świadomość tego, co robię, dlatego w żaden sposób nie tworzę wokół siebie całkowicie wyimaginowanego wizerunku. To, że jako jedni z bardzo nielicznych odważyliśmy się otwarcie mówić o seksworkingu, naraża nas na stygmatyzację i opiniowanie przez innych ludzi. Mam już swoje lata na karku i raczej osoby, które mnie znają zarówno ze sportu, jak i te, z którymi pracuję na płaszczyźnie biznesowej, nie zwracają uwagi na moją działalność w seksworkingu.
Czytaj też: #Selfcare. "Każde ciało zasługuje na szacunek. XS, XXL, z owłosieniem czy przebarwieniami"
Moja rozpoznawalność ma też dobre strony. Oboje z Yuli mamy świadomość tego, na jak niskim poziomie w naszym kraju jest edukacja seksualna. Dzięki porno staliśmy się jeszcze bardziej rozpoznawalni i nasz głos niejednokrotnie jest silniej słyszany niż głos osób spoza branży seksualnej. Ludzie, którzy chcą rozmawiać o seksie, zauważyli, że jest to potrzebne i możliwe. Jeżeli osoba publiczna robi to, co ja robię z Yuli i wypowiada się na temat seksualności człowieka, czyli podstawowej potrzeby, jaką mamy, to daje odwagę innym również do poruszania tego tematu.
Yuli, funkcjonujecie już nie tylko na portalach erotycznych, jesteście obecni także w mainstreamie. Spotkałaś się z hejtem?
Yuli: Tak, najczęściej negatywnie do tego, co robię, nastawione są kobiety. Piszą "Masz męża i pozwalasz mu się posuwać i nagrywać. To brak szacunku do siebie". Ja jestem odporna na te teksty, czuję się dobrze z tym, co robię i one mnie nie dotykają. Skupiam się na tych osobach, którym moja otwartość pomaga w przełamywaniu swoich słabości.
Mateo: Tak, najgorzej nastawione są właśnie kobiety. Bardzo mocno da się wyczuć frustrację w negatywnych komentarzach. Smutne jest to, ile nie tylko kobiet, ale i mężczyzn ma problem z własną seksualnością i jak bardzo kłuje ich w oczy to, co robimy. Tylko że my nikogo do niczego nie namawiamy, a już tym bardziej do oglądania nas. Jak się to komuś nie podoba, to niech nas nie wyszukuje i nie ogląda.
Jednak wiadomości, jakie dostajecie, są zazwyczaj życzliwe. Co piszą wasi fani?
Yuli: Bardzo często piszą do nas pary z podziękowaniami. Mówią, że dzięki nam zaczęli rozmawiać o seksie. Zdarzają się też komentarze od panów, którzy mówią, że dzięki nam ich partnerki się otworzyły i teraz ich pożycie bardzo się poprawiło.
Mateo: To jest wzruszające, bo mamy świadomość, że ich uszczęśliwiamy. Że ich życie staje się lepsze, bo mają te momenty rozkoszy, bliskości ze sobą. To dodaje skrzydeł.
Czuć między wami silną więź. Mówicie o miłości. Czy zgodziłbyś się, żeby Yuli uprawiała seks przed kamerą z tobą i z drugim mężczyzną?
Mateo: Jeszcze takie nagranie nie powstało, ale możliwe, że się pojawi. Oboje zdecydujemy, czy pojawi się odpowiednia osoba do takiej współpracy. Poza kamerą mieliśmy już raz przyjemność znaleźć się w łóżku z innym mężczyzną. Yuli od zawsze miała fantazję o podwójnej penetracji. Bardzo długo dojrzewałem do tego, by móc jej dać to doświadczenie. Jednak jeśli masz partnera, którego kochasz, to chcesz także pozwolić mu rozwijać swoją seksualność. Między mną a Yuli jest bezwzględne zaufanie. Gdy Yuli była w łóżku ze mną i naszym znajomym, ja byłem szczęśliwy, bo widziałem jej rozkosz. Zauważyłem, że jej ciało reaguje inaczej, bo ktoś inny uruchamia jej sensualność.
Yuli: To było niesamowite doznanie.
Ile się zarabia na porno. Utrzymujecie się tylko z tego?
Yuli: Niestety na razie nie jest tak dobrze. Z tego, co zarabiamy, wystarcza nam na koszty stałe, które nie są niskie. Ale wiadomo, że chcielibyśmy wyciągać z tego więcej i taki jest plan.
Jak po godzinach kochają się gwiazdy porno?
Mateo: Nie czujemy się jak gwiazdy (śmiech). Nie wszystkie pozycje, które dobrze wyglądają w kamerze, są dla nas przyjemne seksualnie. Np. odwrócona kowbojka - w kamerze wygląda super, ale Yuli to nie sprawia przyjemności.
Dlatego poza kamerą robimy wszystko, na co mamy ochotę. Teraz mamy fazę na czuły, sensualny seks, długą grę wstępną. Dlatego badamy swoje punkty erogenne, kochamy się długo i namiętnie. Planujemy taką erotykę pokazać na kanale. Ale zobaczymy, za pół roku równie dobrze możemy chcieć się zająć czymś zupełnie innym. Tacy już jesteśmy.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.