Rzucanie telefonami i chaos w szpitalu. Wszystko przez awarię Facebooka
Globalna awaria Facebooka sprawiła, że nagle cały świat nie mógł przez kilka godzin korzystać z popularnych portali społecznościowych. Reakcje były skrajne. Psychoterapeuta Robert Rutkowski wyjaśnia, co robią z nami social media. - Moja pacjentka wspomniała, że awaria doprowadziła do chaosu wśród pracowników jednego ze szpitali. Nagle okazało się, że nie wiedzieli, na którą godzinę mają przyjść do pracy, ponieważ do tej pory grafik był układany w mediach społecznościowych - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Klaudia Stabach, WP Kobieta: Globalna awaria mediów społecznościowych wywołała skrajne reakcje u niektórych ludzi. Rzucanie telefonami o podłogę, wydzwanianie z pretensjami do operatorów sieci komórkowych. Jak pan ocenia takie zachowanie?
Robert Rutkowski, psychoterapeuta: Klasyczny objaw odstawienia używki. Osoba uzależniona potrzebuje nieustannie dostarczać sobie nowe bodźce. W tym przypadku są to kolejne lajki, nowe wpisy, nowe interakcje. Nagle tego nie było i nastąpiła panika.
Istotnym czynnikiem jest tutaj również fakt, że globalna awaria pojawiła się w 2021 roku, czyli tuż po ekstremalnie trudnym okresie dla wszystkich. Pandemia sprawiła, że przenieśliśmy większość swoich kontaktów do internetu, a portale społecznościowe ułatwiły nam odnalezienie się w nowej rzeczywistości. Otuliły nas złudnym poczuciem bliskości z resztą społeczeństwa.
Wiem, że niektórzy zareagowali zupełnie odwrotnie. Ucieszyli się, że nastąpiła przerwa.
Potwierdzam, dzisiaj rozmawiałem o tym z niektórymi moimi pacjentami. Mówili, że awaria powinna trwać dłużej i znacznie częściej się przytrafiać.
Zobacz też: Awaria Facebooka. To już kolejna w tym tygodniu. Firma poinformowała o niej na Twitterze
Dlaczego?
Czują się przytłoczeni i osaczeni. Media społecznościowe funkcjonują 24 godziny na dobę. Tam nie ma przerwy, nie ma dnia wolnego. Użytkownicy wiedzą, że w każdej chwili mogą dostać nowe powiadomienie, czyli nowy bodziec. Obecnie jest ich już tak dużo, że zaczęliśmy żyć w stanie czuwania, który jest katastrofalny dla biochemii mózgu. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, bo portale są skonstruowane tak, aby nie zakłócać w brutalny sposób naszego rytmu dnia, tylko sprytnie i szybko przekierowywać nasz strumień uwagi.
U osób, które ucieszyły się z odcięcia od social mediów, dostrzegam syndrom starego małżeństwa. Para jest już tak bardzo znudzona sobą, że w momencie wyjazdu jednej osoby w delegacje, druga czuje ulgę na myśl o rozłące. Cieszy się, że w końcu będzie mogła poświęcić czas tylko dla siebie, odpocząć.
Tylko związku małżeńskiego nie da się wykasować tak jak konta na Facebooku.
Obecnie nie ma już podziału na świat internetowy i realny. Granice są zatarte i często nie jesteśmy w stanie wykonać podstawowych czynności bez dostępu do internetu. Dzisiaj moja pacjentka wspomniała, że awaria Facebooka doprowadziła do chaosu wśród pracowników jednego ze szpitali. Nagle okazało się, że nie wiedzieli, na którą godzinę mają przyjść do pracy, ponieważ do tej pory grafik był układany w mediach społecznościowych.
Część osób jest tak bardzo zżyta z telefonem, że dosłownie nie potrafi go wyłączyć. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że pacjenci nie znali tej funkcji w swoich smartfonach.
Słyszałam, że łatwiej jest odstawić cukier niż Facebooka.
Dużą rolę odgrywa poziom wiedzy na temat danej używki. O negatywnym wpływie cukru, papierosów czy narkotyków wiemy już sporo. O ciemnej stronie mediów społecznościowych cały czas niewiele, dlatego nie traktujemy ich jako realne zagrożenie.
Jak często przychodzą do pana gabinetu osoby uzależnione od internetu?
Tak naprawdę problem, w mniejszym bądź większym stopniu, wychodzi zazwyczaj u każdego pacjenta. Wystarczy poprosić o rozpisanie szczegółowego planu dnia i okazuje, że scrollowanie internetu jest nagminne.
Nie trzeba przychodzić do specjalisty, żeby to sobie uświadomić. Wystarczy np. włączyć funkcję zliczania czasu, który spędzamy przed ekranem telefonu i wyciągnąć wnioski. Niestety mnóstwo osób woli tego nie robić, bo przeczuwa druzgocące wyniki.
Utarło się, że to młodzi są bardziej narażeni na uzależnienie od internetu. To prawda czy mit?
Teoretycznie u osób młodych, których mózg jest jeszcze na etapie kształtowania się, nieodpowiednie zbilansowanie bodźców może wywołać dużo bardziej negatywne konsekwencje niż u dorosłych. Jednak to ci starsi często traktują media społecznościowe jako swoją główną rozrywkę.
Co zrobić, żeby uwolnić się z sideł mediów społecznościowych?
Cały internet daje nam szerokie spektrum możliwości i korzystając z niego, często ułatwiamy sobie życie. Płacimy rachunki, składamy wnioski, odbieramy recepty czy kontaktujemy się ze współpracownikami. Ciężko byłoby nagle się odłączyć.
Jednak można świadomie przeanalizować, ile czasu poświęcamy na pożyteczne kliki, a ile na bezrefleksyjne scrollowanie. Jeśli czujemy, że jest tego za dużo, to warto poprosić kogoś z rodziny o przejęcie tych koniecznych aktywności internetowych. W ten sposób zaczniemy bardziej świadomie zarządzać czasem w sieci i zmniejszymy pokusę dryfowania po portalach.
Internet jest już nieodłączną częścią naszego życia, dlatego, tak samo jak z partnerem, musimy uporządkować sobie relację z nim i ustalić pewne zasady.
Robert Rutkowski, Gabinet Psychoterapii i Rozwoju Osobistego, certyfikowany specjalista psychoterapii uzależnień, trener umiejętności psychologicznych, wykładowca w Wyższej Szkole Biznesu, Akademii Psychologii Przywództwa, autor książek "Oswoić Narkomana", "Pułapki przyjemności", "Toksyczna matka".
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!