Babcia Kasia skazana. Po wyroku nie przebiera w słowach
- To nie ma pokrycia w rzeczywistości. Nagle jest siedmioro rzekomo strasznie pokrzywdzonych przeze mnie osób - komentuje wyrok w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Augustynek, znana jako Babcia Kasia, którą skazano za naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie policjantów.
03.04.2023 | aktual.: 03.04.2023 14:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stała się jedną z twarzy protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji w Polsce. Babcia Kasia, czyli Katarzyna Augustynek, usłyszała zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej, a także znieważenia policjantów. W treści wyroku nakazowego czytamy, że m.in. "gryzła zębami mały palec u prawej ręki" funkcjonariusza.
Kobieta otrzymała karę roku i ośmiu miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania w tym czasie nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. Dodatkowo musi zapłacić po 800 złotych siedmiorgu funkcjonariuszy, których miała zaatakować. Wyrok skomentowała w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Babcia Kasia usłyszała wyrok. Taka czeka ją kara
"Nie odpuszczę"
- Jeszcze nie otrzymałam wyroku na papierze - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Katarzyna Augustynek. - Na razie jest tylko na platformie sądowej. Gdy otrzymam wyrok na piśmie, napiszę sprzeciw. Nie odpuszczę! Wykorzystam każdą możliwość prawną do obrony.
Zapowiada, że jeśli to nie poskutkuje, pozostaje jeszcze apelacja i kasacja. - Kasacja to specjalność Ziobry, ale obywatele też mają do niej prawo - komentuje Babcia Kasia. Zaznacza, że nie zgadza się z wyrokiem. - Nie ma on pokrycia w rzeczywistości. Nagle jest siedmioro rzekomo strasznie pokrzywdzonych przeze mnie osób - kwituje.
Zapytana o to, jaka była jej pierwsza reakcja na wyrok, odpowiada: - Wk**w, proszę pani! Proszę zacytować!
Kobieta nie kryje swojej złości z faktu, że wyrok nie zapadł podczas tradycyjnej rozprawy. To tak zwany wyrok nakazowy, który zapada bez udziału stron. Dzieje się tak wtedy, gdy gromadzony materiał dowodowy powoduje, że sąd uzna, że nie musi prowadzić rozprawy, bo wina jest jasna.
- Takie wyroki, tzw. nakazówki, to się orzeka, gdy ktoś przeszedł na czerwonym świetle albo nie miał biletu skasowanego w komunikacji i nie przyjął mandatu. W przypadku tak poważnych zarzutów powinna odbyć się normalna rozprawa sądowa, w której miałabym możliwość się bronić! - komentuje Babcia Kasia.
Babcia Kasia uważa, że to wyrok polityczny
- Wszystkie wyroki skierowane przeciw opozycji ulicznej są od 2015 roku polityczne. Ja nie mam żadnego zarzutu ani wyroku karnego, który by nie był polityczny - komentuje w rozmowie z nami Katarzyna Augustynek.
Według niej policjanci podczas protestów wielokrotnie przekraczają swoje kompetencje: - Często w stosunku do nas działają niezgodnie z prawem. To jest typowa represja! Zapytana o to, czy czuje się winna, odpowiada: - Są już wyroki uniewinniające i umarzające zarzuty tego typu, że ja kogoś gryzę, kopię i tak dalej. Jakoś nie znajdują potwierdzenia w dowodach i orzeczeniach.
Wielokrotnie słyszała zarzuty. W lutym ją uniewinniono
Babcia Kasia nieraz była zatrzymywana przez policję. Tylko w 2021 roku skierowano pięć aktów oskarżenia i sześć wniosków o ukaranie. 21 kwietnia ujęto ją podczas protestu przed Sądem Najwyższym w obronie sędziego Igora Tulei. Babcia Kasia usłyszała wtedy zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariuszy policji.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia stwierdził wtedy jednak, że Katarzyna Augustynek jest niewinna zarzucanych jej czynów. Została uniewinniona również w sądzie drugiej instancji. Prokuratura złożyła kasację do Sądu Najwyższego, który ostatecznie ją oddalił.
Kim jest Babcia Kasia?
Działalność aktywistki budzi skrajne emocje. Wielu demonstrantów docenia ją za odwagę w głoszeniu poglądów, inni krytykują m.in. za niecenzuralne słownictwo. W 2021 roku w wulgarny sposób skomentowała pracę policjantów zabezpieczających demonstrację przeciwko zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji.
- Moi jedyni bliscy to przyjaciele i uliczni znajomi. Nie mam rodziny. Od 11 lat nie mam już nikogo, ostatni członek mojej rodziny zmarł w 2009 roku. Mogę swobodnie protestować, nikogo nie obciążam swoimi działaniami, przed nikim się nie muszę tłumaczyć, nikogo nie muszę chronić. Odpowiadam tylko przed sobą i ponoszę tego konsekwencje - powiedziała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!