Będziemy się zmieniać, starzeć i tyć. I będzie nas widać [OPINIA]
Anna Dymna zbulwersowała widzów. Powód? Nie wygląda już jak Ania Pawlak z "Nie ma mocnych". Chociaż mamy 2022 rok niektórych wciąż przerasta i przeraża jedna rzecz. Kobiece ciało, które się zmienia, starzeje, tyje. I, co jeszcze straszniejsze – kobiety, które nie zamierzają się tym przejmować.
Na świecie dzieje się tyle, że ludzi szokuje coraz mniej. Ale po tym, co opowiedziała Anna Dymna w wywiadzie dla Onetu, okazuje się, że jest jeden temat, który wciąż należy do kategorii mocno kontrowersyjnych. Uwaga: kobiece ciało się zmienia, a kobieta nie musi tego ukrywać.
Aktorka otworzyła się na temat hejtu, który dotyka ją w ostatnim czasie. Wszystko przez to, że nie wygląda już jak "szczuplutka, młodziutka" Ania Pawlaczka z "Nie ma mocnych" czy Marysia Wilczur ze "Znachora". "Nie żryj tyle" - czyta w wiadomościach Dymna. "Niby jestem do tego przyzwyczajona, ale czasem popłaczę sobie w nocy, gdy nikt nie widzi. Na szczęście jeszcze to potrafię" - mówi. Podkreśla też, że dba i walczy o to, żeby mieć siły i zachować sprawność. "A wyglądam, jak wyglądam" - odpowiada.
Tym krótkim zdaniem rozbraja to, w co kobiety wplątywane są przez popkulturę od lat.
Z wyglądem większy problem mają komentatorzy niż aktorki. "To nie spędza mi snu z powiek"
Nie chodzi tylko o Dymną, która zagrała Bayerową i Lenę Tremer. Z krytyką wyglądu spotyka się wiele kobiet żyjących na świeczniku, zarówno na polskim jak i zagranicznym podwórku. Doświadcza tego chociażby Katarzyna Skrzynecka, która wielokrotnie była hejtowana w komentarzach za swój wizerunek. Niedawno odniósł się do tego jej mąż, Marcin Łopucki, który stwierdził, że ocenianie ludzi wyłącznie po wyglądzie to "patologia". Sama Skrzynecka nie przejmuje się docinkami ani swoją figurą. "Przyjdzie na to czas, że wrócę do sylwetki z czasów studiów. Jeśli nie powrócę, to nie spędza mi to snu z powiek" - mówiła w rozmowie z Pudelkiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komentarze dotknęły też Sarę Jessicę Parker i inne aktorki podczas pracy nad "I tak po prostu". Docinki na temat zmieniającego się wyglądu, zmarszczek i siwych włosów, rozważania o strojach, jakie powinny, a jakich nie powinny nosić aktorki kontynuacji "Seksu w wielkim mieście" pojawiały się w artykułach i głosach pod nimi. Wśród nich wybrzmiewał największy zarzut - kobiety mają czelność się starzeć i zupełnie się tym nie przejmować.
"Jest tyle mizoginistycznych paplań... O mężczyznach tak się nie mówi. »Siwe włosy, siwe włosy, siwe włosy«. Siedzę z Andym Cohenem, który ma gęste siwe włosy i jest wspaniały. Dlaczego nikt tego nie komentuje, dlaczego to jest w porządku?" - pyta odtwórczyni roli Carrie Bradshaw w rozmowie z Naomie Fry, dziennikarką "Vogue’a" i dodaje: - "Wiem, jak wyglądam. Nie mam wyboru. Co mam z tym zrobić? Przestać się starzeć? Zniknąć?".
Przykłady zresztą można mnożyć. Katarzyna Figura – latami chętnie opisywana jako seksbomba, niedawno przeszła "odważną metamorfozę" do roli w filmie "Chrzciny". "Odważną" - bo, zdaniem jednego z plotkarskich serwisów, pokazanie się publicznie jako kobieta z nadwagą i w pewnym wieku najwyraźniej jest szczytem heroizmu. Albo Joanna Koroniewska, która z mężem Maciejem Dowborem aktywnie prowadzi profil na Instagramie i dostaje komentarze, w których internauci ubolewają, że nie wygląda już jak Małgosia z "M jak miłość", a "Dowbor to przy niej model".
Skąd biorą się krzywdzące komentarze? Z "domyślnej" figury
Dlaczego komentatorzy tak piszą? Bo mogą. Skoro ktoś - kobieta – jest osobą publiczną, wystawia się na ich ocenę. Piszą więc bez żadnych oporów, że jedna albo druga gwiazda "zapuściła się", "przestała o siebie dbać" albo po prostu tęsknie wspominają czasy Ani Pawlaczki.
Piszą też tak, bo wciąż żyjemy w kulturze, która docenia przede wszystkim jedno kobiece ciało: młode i szczupłe. Nawet jeśli mentorka "Projektu Lady", Irena Kamińska-Radomska zostanie gremialnie skrytykowana za swoją zawstydzającą wypowiedź o dojrzałej, "nieidealnej" modelce w bieliźnie, to wciąż za mało - znamy domyślną "perfekcyjną" figurę i wygląd. Anonimowi hejterzy czują, że mają rację. I mogą napisać Annie Dymnej, żeby mniej żarła.
Ageizm to zmora kina od lat. Zetknęły się z nim nawet największe gwiazdy
Oczywiście problem dyskryminacji ze względu na wiek i wygląd leży głębiej i dotyczy tego, co obserwujemy w popkulturze od lat. Ageizm to wciąż żywy temat, który sięga złotych czasów Hollywood, a aktorki w średnim i dojrzałym wieku znacznie rzadziej pojawiają się w filmach. Paulina Wiśniewska w tekście "Ageizm w kinie" zauważa, że aktorki często są też "za stare", żeby partnerować na ekranie swoim równolatkom. Świetnym przykładem jest tu seria filmów o Jamesie Bondzie, który spotyka się niemal wyłącznie z "idealnymi" kobietami, młodszymi o 20-30 lat. Podaje też inne kultowe tytuły jak "Sin City" czy "Pretty Woman".
"Sugeruje to przede wszystkim jedno - aktorki, które przekroczą pewien wiek, muszą liczyć się z tym, że ich następne role będą skierowane w stronę groteski i satyry, niż dramatu czy dobrej akcji, a o romansie można najprawdopodobniej zapomnieć. Zdecydowanie inaczej jest w przypadku mężczyzn. Ich złote lata kariery bardzo często przypadają właśnie po czterdziestym roku życia, podczas gdy kobiety najlepiej żeby nie przekraczały trzydziestki" - pisze Wiśniewska.
Z ageizmem zetknęło się wiele znanych kobiet kina jak choćby wspomniana już Sarah Jessica Parker, Nicole Kidman, Olivia Colman, Olivia Wilde, Maggie Gyllenhaal czy Meryl Streep. Nieraz mówiły o nim głośno też polskie gwiazdy. Maja Ostaszewska czy Danuta Stenka, doświadczone i utytułowane, słyszały wprost, że są za stare i że pewnych ról nie powinny już grać.
Skoro więc kobiety po czterdziestce czy pięćdziesiątce rzadko pojawiają się na ekranach i rzadko mają szansę pokazać to, jak naprawdę wyglądają - a słowem-kluczem jest tu: różnorodnie - to jak inaczej rozbijać tę opresyjną bańkę kanonu?
"Tacy jesteśmy, tak wyglądamy. Zostawcie nas w spokoju"
W jednej z kluczowych scen filmu "Powodzenia, Leo Grande" Emma Thomson staje nago przed lustrem i przez chwilę przygląda się swojemu 62-letniemu ciału. Grana przez nią bohaterka, Nancy Stokes, przeszła długą drogę od wychodzenia ze wstydu do odkrycia seksualnej przyjemności i akceptacji siebie. Pokazuje to sobie i przy okazji widzom – taka jestem. Popkultura popkulturą, ale ja nie dam się dłużej zawstydzać z powodu mojego zwykłego, nieperfekcyjnego, wspaniałego ciała.
W rozmowie z Arturem Zaborskim ze "Zwierciadła" aktorka ostro komentuje uwagę, że jej rozebranie się przed kamerą było "odważne". "Myślę, że w grzeczny sposób próbujesz powiedzieć, że dokonałam odważnej decyzji, bo mam 62 lata, a nie dlatego, że jestem jakąś wielką sławą. Gdyby taką samą scenę zagrała Charlize Theron, pewnie nikt by się specjalnie nie dziwił. Ale skoro ja w moim wieku wzięłam udział w takim projekcie, to już pojawiają się słowa typu »odwaga« czy »wątpliwości«" - kwituje.
Na podobny gest zdecydowała się Beata Borucka, jedna z najpopularniejszych influencerek silver, znana jako Mądra Babcia. Po krzywdzących słowach mentorki "Projektu Lady" opublikowała w sieci swoje zdjęcie w bieliźnie. Z kolei w rozmowie z Joanną Bercal z WP Kobieta dodała: - Odważnie i bezwstydnie pozwalam sobie na pokazanie ciała - napisała. - Mamy prawo do pokazywania prawdy. Tacy jesteśmy, tak wyglądamy. Zostawcie nas w spokoju.
Bo – chcecie czy nie – znudziło nam się już udawanie. Będziemy się zmieniać, starzeć i tyć, i czerpać przyjemność. I będzie nas widać.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl