#BEZWYJŚCIA Sklep ratujący życie. Złóż zamówienie, a otrzymasz pomoc
Krysia Paszko ma 17 lat i rozpoczęła akcję, którą żyje dziś cała Polska. Krótki filmik znaleziony w internecie zainspirował ją do pomocy ofiarom przemocy domowej. Pod przykrywką sklepu internetowego bez podejrzeń udziela pomocy potrzebującym. Jeśli "klient" poda miejsca zamieszkania, dla Krysi to znak, że musi zacząć działać.
Kilka lat temu w sieci zrobiło się głośno o akcji pomocy dla kobiet "angel shot". Te, które umówiły się na randkę do baru lub poznały kogoś na dyskotece, mogły poprosić o drinka o tej anielskiej nazwie. Wtedy barman wiedział, że grozi im niebezpieczeństwo i od razu reagował.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy zamknięci w czterech ścianach, trudno poprosić o pomoc. Z inicjatywą wyszła Krysia Paszko, która "wcieliła się" w rolę barmana. 17-latka stworzyła fałszywy sklep internetowy. Pod pretekstem złożenia zamówienia pokrzywdzone osoby mogą poprosić o pomoc. Wiadomość o tej inicjatywie szybko zyskała na popularności, a ogłoszenie Krysi krąży po forach i grupach internetowych.
Katarzyna Dobrzyńska, WP Kobieta: W twojej ofercie pomocy wspomniałaś, że możesz wezwać patrol policji, jeśli użytkownik poda odpowiednie hasło. Czy były też takie sytuacje?
Krysia Paszko, inicjatorka akcji: Tak, jedna. Napisała do nas kobieta, która podała swój adres. To dla nas znak, że potrzebuje pilnie pomocy. Zadzwoniłam na 112, opisałam całą sytuację. Kiedy zjawili się u niej funkcjonariusze, okazało się, że kobieta została pobita. Mężczyzna, który się tego dopuścił, został zabrany przez policję. Odebrano mu klucze do domu, do którego nie miał praw. Kobieta odzyskała wolność.
Czy nadal masz kontakt z tą kobietą?
Tak. Nadal może liczyć na nasze wsparcie i jest pod opieką psychologa.
Skąd pomysł na taką formę pomocy?
Najpierw dowiedziałam o wzroście ofiar dotkniętych przemocą domową w czasie kwarantanny. Potem natknęłam się w internecie na zapis rozmowy policjantki z jedną z ofiar. Sytuacja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Dziewczyna była bita i więziona przez swojego partnera. Pod pretekstem zamówienia pizzy zadzwoniła na policję. Pomyślałam, że teraz na naszym polskim podwórku powinien powstać azyl, w którym ofiary w bezpieczny sposób i bez wzbudzania podejrzeń będą mogły poprosić o pomoc.
Ile osób poprosiło o wsparcie i pomoc?
Akcja powstała w niedzielę wieczorem. Następnego dnia rano już miałam wiele wiadomości. Zgłosiło się około 30 osób. 28 kobiet i 2 mężczyzn.
Zobacz także: SIŁACZKI program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
Mężczyźni chyba rzadko proszą o pomoc w takich sytuacjach.
To były dwa przypadki. Jeden pan chciał tylko nam zasygnalizować, że coś się dzieje. Pod naszą "przykrywką" pytał o ofertę dla mężczyzn, zapewnił, że będzie informować, jeśli się na coś zdecyduje. Drugi pan prosił o rozmowę z psychologiem, którą otrzymał.
Jak wygląda pomoc z waszej strony?
Działamy bardzo delikatnie. To, jak to wygląda, tak naprawdę zależy od osoby, która do nas pisze. Od tego, jaką pomoc chce uzyskać. Jeśli chce porozmawiać, służymy psychologiem, ale jest wiele kobiet, które chcą po sobie zostawić ślad. Chcą mieć świadomość, że ktoś o nich będzie pamiętać. Piszą wtedy, że "teraz przesyłki nie potrzebują, ale jeśli będą w potrzebie, to się zgłoszą".
I koniec? Krótka rozmowa?
Podczas naszej konwersacji na chacie próbujemy dowiedzieć się jak najwięcej, ale musimy pamiętać, że działamy "pod przykrywką", więc nasze pytania nie mogą wzbudzać żadnych podejrzeń. Co jakiś czas upewniamy się, czy wszystko jest w porządku. Czy nasza rozmowa przyniosła jakiś efekt.
Wszystkie zgłoszenia dotyczą przemocy fizycznej?
Nie. Napisała raz do nas nastolatka, że potrzebuje pomocy z dziadkami, u których mieszka. W tym przypadku nie chodziło o przemoc fizyczną, ale psychiczną. Starsi ludzie nie potrafili zaakceptować faktu, że dziewczyna deklaruje się jako ateistka. Podstaw do przemocy jest cały wachlarz.
Większość osób, które się zgłaszają, to kobiety. Czy jest coś, co je łączy?
To nie takie proste. Piszą do nas osoby w różnym wieku, ale zaskoczyło mnie, że zdecydowanie przeważają ludzie młodzi, często nastolatkowie. Myślę, że to przez kontakt internetowy. Łatwiej im otworzyć się na Facebooku, to tam spędzają większość czasu.
Akcja rozprzestrzeniła się w zawrotnym tempie. Twój apel ma ponad 11 tysięcy udostępnień. Jak sobie radzisz z taką lawiną wiadomości?
To jest bardzo świeża inicjatywa. Ma dopiero 2 dni. Pierwszego dnia, kiedy jeszcze wszystkim zajmowałam się w pojedynkę, praktycznie nie odchodziłam od komputera. Rodzice donosili mi jedzenie, a ja odpowiadałam na telefonie i laptopie. Potem poprosiłam o wsparcie koleżanki, które pomagają mi w odpowiadaniu na wiadomości. Podzieliliśmy się na dyżury. Do tego na stronie powstał algorytm, który pozwala nam oddzielić spam od faktycznych próśb o pomoc. Teraz na pokładzie mam również trzy psycholożki, które rozmawiają z tymi ofiarami.
Masz dopiero 17 lat. Wiesz już, co dalej z akcją?
Poprosiłam o wsparcie pewną fundację, która od lat walczy o prawa kobiet i pomaga ofiarom przemocy domowej. Mam nadzieję, że razem uda nam się pomóc większej liczbie kobiet albo chociaż dać im poczucie, że ktoś o nich pamięta.
Potrzebujesz pomocy? Dzwoń
Celowo nie podajemy nazwy założonego przez Krysię "sklepu" – z obawy, że oprawcy go zdemaskują i uniemożliwią swoim ofiarom kontakt. Jeśli potrzebujesz pomocy, możesz zgłosić się tutaj:
Fundacja Centrum Praw Kobiet pracuje zdalnie i stara się być w kontakcie z podopiecznymi. W zaistniałej sytuacji oferuje zdalną konsultację psycholożek oraz prawniczek.Działa też całodobowy nr interwencyjny 600-07-07-17.
Ofiary i świadkowie przemocy mogą również szukać pomocy, dzwoniąc na niebieską linię dostępną pod nr 800-12-00-02 i kontaktować się z działającą pod nr 888-88-33-88 fundacją Feminoteka założoną z myślą o kobietach, także transseksualnych, doświadczających przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej czy seksualnej. Dostępni pod telefonem eksperci udzielą im bezpłatnych porad prawnych i psychologicznych.