Wygoda czy estetyka?
Do połowy XX wieku wiele elementów bielizny szyto w domu, ręcznie, zajmowała się tym najczęściej służba lub wynajęte szwaczki, czasem panie domu albo ich córki. Dziś wszystko, co potrzebne, można kupić nie wychodząc z domu, niemal każdy element osobistej garderoby można zamówić z dostawą do domu. Masowa produkcja wyparła szlachetne tkaniny i perfekcyjne wykończenia, dała za to możliwość ogromnego wyboru fasonów, wzorów i kolorów. Choć nazwa „bielizna” pozostała w użyciu, biel już dawno została pokonana przez inne barwy. Nie ma też wymogu noszenia zestawów, moda pozwala na łączenie różnobarwnych elementów. Sto, dwieście czy trzysta lat temu byłoby to nie do pomyślenia! Na wystawie w Victoria & Albert można się przekonać, że nawet królowa Wiktoria miała w swojej szafie bieliźniane pantalony ze zgrzebnego lnu, bez jakichkolwiek ozdób, za to z praktycznymi pęknięciami z przodu i z tyłu.