Blue Monday 2019. Najbardziej depresyjny dzień w roku
Obudziłam się o 4 nad ranem przekonana, że słyszę syrenę alarmową. Każda kolejna godzina upewniała mnie w tym, że to jeden z najgorszych dni mojego życia. I nigdy więcej nie chciałabym tego przeżyć. Ale będę musiała, bo będzie się przytrafiał co roku.
20.01.2019 | aktual.: 20.01.2019 19:34
O 4 nad ranem usłyszałam syrenę. Tak głośno, jakby wyła tuż obok mojego ucha. Wstałam kompletnie zaspana, bo położyłam się spać godzinę wcześniej. Dźwięki dochodziły z moich drzwi wejściowych. A konkretniej z małej, czarnej skrzyneczki, którą zainstalowali właściciele wynajmowanego przeze mnie mieszkania. Gdy skojarzyłam fakty, przypomniałam sobie, że to alarm. Jeden z tych najstarszych, które nie mają przycisków, ani wyświetlacza. To czarna metalowa puszka zakręcana na jedną śrubkę.
Alarm wył przez kilka minut, podczas których bezskutecznie próbowałam sobie z nim poradzić. W końcu przestał, a ja wróciłam szczęśliwa do łóżka. Zamknęłam oczy na 5 minut, gdy ten postanowił znowu dać o sobie znać.
Po 4 godzinach syzyfowej walki z czarnym pudłem założyłam kurtkę i wyszłam na mróz w poszukiwaniu sklepu, który sprzeda mi śrubokręt do rozbrojenia tej cholery. Po 40 minutach poszukiwań i kolejnych 20 czekania na otwarcie, palce moim stóp były niemal całkowicie odmrożone. Wtedy drzwi marketu budowlnaego zostały otwarte. Na próżno było jednak szukać pojedynczych śrubokrętów, więc pozostało mi kupić zestaw - za jedyne 149 zł. Obecnie mam więcej śrubokrętów niż pędzli do makijażu.
Po rozbrojeniu piekielnego pudełka, z oczami na zapałki wybrałam się na uczelnię. Jak się okazało, tylko po to, żeby dowiedzieć się, iż mój wykładowca zamknął tego dnia drzwi do sali na pięć minut przed rozpoczęciem wykładu. Na klucz. Bardzo żałowałam, że nie wzięłam ze sobą moich nowych śrubokrętów.
Po całkowitym poddaniu się i uznaniu, że dzisiejszy dzień trzeba po prostu przeżyć, wróciłam do mieszkania. W drzwiach wejściowych znalazłam karteczkę od sąsiadów. Widniał na niej krótki komunikat - "proszę o natychmiastowy kontakt". No tak, są wściekli z powodu syreny o 4 rano.
Ale nie o alarm poszło. Dopiero wrócili z urlopu, więc nie mieli okazji doświadczyć mojej heroicznej walki z czarnym pudłem. Natomiast dużym problemem okazał się ogromny zaciek na ich ścianie w łazience, będącej centralnie pod moją. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że u nas nie było powodzi, nic się nie wylało.
Po kilkunastu minutach bezsensownej dyskusji ze starszą panią zadzwoniłam po hydraulika, żeby sprawdził rury oraz do właścicieli mieszkania, żeby uspokoili zdenerwowaną sąsiadkę. Wróciłam do siebie, ale podniesiony głos kobiety z piętra niżej śnił mi się przez kolejny tydzień. Do tej pory gdy idę korytarzem, to odwraca głowę i przeklina mnie pod nosem.
Konfrontacja z zawziętą starszą panią nie była jednak ostatnim wydarzeniem tego dnia. Po tym koszmarze postanowiłam zrobić jedyną słuszną rzecz, która mi pozostała - przygotować miskę dobrego jedzenia i zaszyć się pod kołdrą z Netflixem. Gdy otworzyłam lodówkę, moim oczom ukazało się masło przeciekające przez trzy półki i serek, który skleił się ze ścianą. Jakiś geniusz poprzedniego wieczoru postanowił wyłączyć przedłużacz. I nie sprawdził, jakie urządzenia są do niego podłączone. Dzięki niemu, moja lodówka zamieniła się w kompostownik. To był trzeci poniedziałek stycznia.
Ten dzień został okrzyknięty najgorszym dniem w roku. Dlaczego? Bo nic się wtedy nie udaje. A życie jest gorsze niż kiedykolwiek. Przynajmniej według mnie i psychologa Cliffa Arnalla.
Arnall na podstawie swoich obserwacji i wyliczeń uznał, że trzeci poniedziałek w pierwszym miesiącu w roku powinien zyskać termin "Blue Monday". W roku 2018 wypada on 21 stycznia. Moja historia jest z tego ubiegłego, dlatego już boję się, co wydarzy się w tym roku.
W przeciwieństwie do mnie Arnall nie zbudował tej tezy na podstawie własnych doświadczeń. Jego założenia są oparte w całości na wydarzeniach, które dotyczą większości z nas. Według psychologa połączenie bezlitosnej pogody w styczniu, małej ilości światła w ciągu dnia i braku motywacji skutkuje tym, że mamy o wiele gorszy nastrój. Do tego dochodzą problemy finansowe, bo o ile my możemy być myślami przy feriach, to nasze portfele wciąż pamiętają święta Bożego Narodzenia. W trzeci poniedziałek stycznia mija termin spłaty większość kredytów wziętych z myślą o kupnie prezentów. No i to, że po raz kolejny, ku zaskoczeniu wszystkich, nie dotrzymaliśmy swoich postanowień noworocznych. To nie może być dobry dzień. Dlatego do końca życia w Blue Monday będę zabierać ze sobą swój zestaw śrubokrętów.
Masz historię, którą chciałbyś się podzielić? Prześlij nam ją przez serwis dziejesie.wp.pl