Bode Miller przyjął poród żony. Teraz zdradza intymne szczegóły
Amerykański mistrz olimpijski Bode Miller w 2018 roku przeżył ogromną tragedię. Jego niespełna dwuletnia córeczka Emeline utopiła się w basenie znajomych. Teraz sportowiec, wraz z żoną, opowiada o kulisach domowego porodu dwóch synów, których nazwali prezentem od zmarłej córki.
24.02.2020 | aktual.: 24.02.2020 12:30
W ubiegłym roku Bode i Morgane Miller ogłosili światu radosną nowinę – para spodziewała się bliźniaków. Jak zdradzili wtedy, mężczyzna od zawsze marzył o dwóch identycznych chłopcach, którzy mieliby przyjść na świat w jego urodziny. Kiedy więc para dowiedziała się o ciąży bliźniaczej, nazwała ją prezentem od zmarłej córki. Chłopcy urodzili się w listopadzie zeszłego roku, na kilka tygodni po 42. urodzinach sportowca. Teraz o niezwykłych okolicznościach porodu, opowiedzieli na Instagramie.
Bode Miller i domowy poród jego żony
Para zdecydowała się na poród w domowym zaciszu, nie wszystko poszło jednak zgodnie ich z planem. Jak relacjonują, poród przebiegł tak szybko, że... to sportowiec zmuszony był odebrać go sam.
Kiedy nadeszła odpowiednia pora, a pozostałe dzieci pary były w szkole, małżeństwo zdecydowało się wywołać poród. Nie przewidzieli jednak, że wszystko potoczy się tak szybko. Kiedy skurcze zaczęły się nasilać i Miller wezwał położnych, jego żona chciała zmienić decyzję na temat domowego porodu. "Powiedziałaś, że masz dość, że chcesz jechać do szpitala i dostać znieczulenie" relacjonuje. " Powiedziałem, że niestety, ale to się nie stanie, czas na zmianę decyzji minął" – dodaje.
Później akcja potoczyła się błyskawicznie i zaledwie po około 15 minutach, nadszedł czas na powitanie na świecie pierwszego z bliźniaków - "Poszłaś na drugą stronę łóżka i kazałaś mi trzymać swoje biodra i zaledwie trzy skurcze później czułem już, jak się rozchylają, co oznaczało, że dziecko było już gotowe do narodzin i naciskało na twoją miednicę". I jak relacjonuje dalej, zaraz potem, kiedy wciąż ściskał biodra żony, poczuł, że główka zaczyna wychodzić, zabrał więc ręce, a dziecko urodziło się niemal natychmiast. Zaraz po tym, "z zaledwie jednym skurczem" narodził się ich drugi syn.
Kiedy na miejsce przybyły położne i zobaczyły Millera trzymającego noworodki, nie mogły ukryć zdziwienia rozwojem sytuacji. Na szczęście poród skończył się dobrze, a chłopcy urodzili się zdrowi. I choć nie wszystko poszło zgodnie z planem, Miller sprostał trudnemu zadaniu, które nazwał niesamowitym, a wręcz perfekcyjnym doświadczeniem.
Zdradził też, że w przyjęciu porodu pomogła mu mama, również położna, która jednak od dwudziestu lat nie przyjmowała już porodów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl