Breadcrumbing - okrutne zjawisko przybiera na sile. Tak kontrolują partnerów
- Nie należy wchodzić w relację, będąc głodnym. Najpierw trzeba się najeść i zadbać o siebie, żeby móc odróżnić iluzjonistów od prawdziwie karmiących partnerów - tłumaczy mgr Wioletta Wójcik, psycholożka Mind Health Centrum Zdrowia Psychicznego. Po czym poznać, że padłaś ofiarą breadcrumbingu i znalazłaś się w nierokującym układzie?
Współczesne czasy zmuszają nas do poszukiwania nazw dla coraz nowszych form relacji. Nowością jest tzw. breadcrumbing (ang. breadcrumbs – okruszki, bułka tarta). I choć zjawisko istniało już wcześniej, w dobie mediów społecznościowych bardzo się nasiliło.
- Breadcrumbing, jak sama nazwa wskazuje, w wolnym tłumaczeniu to pozostawianie okruchów. Czego dotyczy ten termin w relacji? Najprościej rzecz ujmując - jest to forma uwodzenia, zwodzenia, kontrolowania poprzez rozbudzanie potrzeb, fantazji, wywoływanie uczucia głodu kontaktu, bliskości, uczuć – wyjaśnia mgr Wioletta Wójcik.
W breadcrumbingu strona kontrolująca rzuca partnerowi/partnerce okruchy: uwagi, uczucia, swojego czasu oraz zaangażowania. Jest, więc rozbudza nadzieję, za chwilę znika i znowu się pojawia. Milczy przez kilka dni, po czym nagle daje o sobie znać. Z przytupem, deklarując miłość, albo na mniejszą skalę, np. zostawiając lajka pod zdjęciem. Druga strona żyje w ciągłej niepewności. I głowi się: jest w związku czy nie?
"Nie wiedziałam już, na czym stoję"
U Ani (imię zostało zmienione) taki układ trwał kilka miesięcy. Początki, jak zazwyczaj, były romantyczne i obiecujące. - A potem coś się zaczęło psuć - przyznaje. Z Kamilem dzieliło ich 30 km, więc Ania była przyzwyczajona do rozłąki. - Ale można żyć z kimś na odległość, a mimo to czuć jego zainteresowanie i uczucie. Tak u nas było na początku, a potem stało się coś dziwnego.
Jak relacjonuje, pewnego razu Kamil nie odezwał się do niej przez dwa dni, a ona z nerwów rwała sobie włosy z głowy. - Potem wyjaśnił, że był bardzo zajęty, miał problemy rodzinne, które go ponoć przerosły, do tego miał problemy z telefonem, dlatego nie mógł zadzwonić. Dziwne tłumaczenie, bo miał mojego maila, gadaliśmy przez Messengera, a przecież można z niego korzystać też na komputerze, ale nie chciałam dociekać, więc kupiłam to - mówi Ania.
Kamil wrócił, zapewnił, że ją kocha. Przez jakiś czas wszystko wydawało się być w normie, a potem… znowu to samo. - Kiedy Kamil milczał, wysłałam mu SMS-a, czy wszystko OK. Odpisał, że tak, więc zapytałam, czy wszystko OK między nami. Też odpisał, że tak. "Jesteśmy ciągle razem?" - pytałam. Pisał, że oczywiście i że mnie kocha, ale jego zachowanie tego nie potwierdzało, bo coraz częściej znikał, wykręcał się, że nie ma czasu na spotkania, tłumacząc, że jest bardzo zajęty, choć nie mówił czym. W końcu zaczęło mnie to wszystko wkurzać. Nie wiedziałam już, na czym stoję - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doświadczanie porzucenia
Psycholog Wioletta Wójcik tłumaczy, że w breadcrumbingu charakterystyczne jest pozostawianie okruchów, czyli iluzji, słów budujących, kreujących nadzieję na ich zaspokojenie, na bycie nakarmionym. - Breadcrumbing jest jak spacer Jasia i Małgosi po lesie, gdzie okruchy rzucanego chleba wskazują drogę do domu rodziców, gdzie było zimno i pusto i gdzie nie można było być nakarmionym. Jaś i Małgosia są więc wiecznie głodni - zauważa ekspertka, dodając: - Motywacja osoby stosującej tego typu techniki manipulacyjne tak naprawdę zogniskowana jest wobec własnych egoistycznych, a niejednokrotnie narcystycznych potrzeb.
Powodów, dla których ktoś stosuje breadcrumbing, może być wiele. Czasem to perfidna gra narcyza, który trzyma sobie kogoś jako "deskę ratunkową". Nie zamierza się angażować, ale podoba mu się uczucie, że gdzieś jest ktoś nim zainteresowany. Od czasu do czasu rzuca więc "ochłapy", uznając, że tyle wystarczy, aby relacja trwała.
Czasem ktoś nie jest pewien swoich uczuć, dlatego nie angażuje się na 100 proc., ale też nie odchodzi. Czasem ktoś wie, że chce się rozstać, ale brakuje mu odwagi, więc stosuje breadcrumbing, licząc, że druga strona przejmie inicjatywę i zdecyduje o zakończeniu związku. A czasem zdarza się, że ktoś nie jest nauczony funkcjonowania w relacji, bo np. ma negatywne wzorce wyniesione z domu. Mgr Wioletta Wójcik nie ma jednak wątpliwości, że breadcrumbing jest okrutną formą doświadczania porzucenia.
Czytaj także: To ich dotyczą "daddy issues". Psycholog spytał: jak się czujesz z tym, że tata cię nie kocha?
Być czyimś priorytetem
Ania w związku z Kamilem cierpiała. Godziła się jednak na taki układ, bo nie chciała się rozstawać. - Wściekałam się, ale gdy Kamil zapewniał, że mnie kocha, w głębi serca cieszyłam się i na jakiś czas się uspokajałam - twierdzi. - A potem znowu oczekiwanie. Moje nerwy i okropna niepewność, co to będzie. Wzięłam go w końcu na rozmowę. Bałam się tego, co usłyszę, ale stwierdziłam, że dłużej tak nie mogę żyć, bo się męczę. Kamil przyznał, że zależy mu na mnie, ale bał się zaangażować. Daliśmy sobie czas. Związek niedługo potem się rozpadł, właściwie sam z siebie. Nasze drogi się rozeszły.
W breadcrumbingu strona kontrolująca może proponować spotkania i odwoływać je w ostatniej chwili. Może też od czasu do czasu do takiego spotkania doprowadzić dla podtrzymania relacji. Nie ma jednak wątpliwości, że z tego nie będzie dobrego związku, a im szybciej się ockniemy, tym lepiej. Zwłaszcza że z badań naukowych płyną smutne wnioski. Przebadano 626 dorosłych (303 mężczyzn i 323 kobiety) w wieku 18-40 lat. Ci respondenci, którzy przyznali, że w ciągu ostatniego roku doświadczyli breadcrumbingu (albo breadcrumbingu i ghostingu, czyli nagłego zerwania kontaktu przez jedną ze stron w związku), odczuwali mniejsze zadowolenie z życia. Towarzyszyło im uczucie bezsilności, samotność i niska samoocena.
Ania z tego, co ją spotkało, wyciągnęła cenną lekcję. - Nauczyło mnie to, że chcę być przez partnera traktowana priorytetowo, bo ja go tak traktuję. Właśnie teraz jestem w takim związku i wreszcie czuję się szczęśliwa.
Inna cenna lekcja jest następująca: nie można uzależniać poczucia własnej wartości od czyjejś uwagi. Nie powinno się też wchodzić w związki, żeby po prostu być z kimś albo zagłuszyć samotność - zwłaszcza gdy pojawią się pierwsze znaki ostrzegawcze.
Mgr Wioletta Wójcik: - Nie należy wchodzić w relację, będąc głodnym. Najpierw trzeba się najeść i zadbać o siebie, żeby móc odróżnić iluzjonistów od prawdziwie karmiących partnerów.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!