Była Miss Polonia mieszka na Bahamach. "Za najpiękniejszą nigdy się nie uważałam"
O Ewie Tyleckiej ponownie zrobiło się głośno za sprawą jej córki, Julii Tychoniewicz, która podbija polski show-biznes. - Moja córka zapracowała na wszystko sama. Nigdy nie użyła mojego nazwiska. Dużo ludzi nie wiedziało, że to właśnie ja jestem jej mamą - wyznała w rozmowie z Wirtualną Polską była Miss Polonia 1995.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Wiele osób wciąż patrzy na konkursy piękności dość stereotypowo, twierdząc, że piękna kobieta nie może mieć nic mądrego do powiedzenia. Jak pani myśli, dlaczego niektórzy myślą w ten sposób? Czy można w końcu raz na zawsze zerwać z tym przeświadczeniem, czy jednak to niemożliwe?
Ewa Tylecka: To zależy od osoby. Rzeczywiście kiedyś był tego typu stereotyp, ale czasy się zmieniają. Być może ten sposób myślenia wynikał też trochę z naszej kultury. Kiedyś to właśnie mężczyzna był tzw. głową rodziny, a kobieta siedziała w domu, gotowała, sprzątała i wychowała dzieci. To jednak wcale nie znaczy, że kobiety nie są inteligentne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie da się ukryć, że zdobycie korony Miss Polonia otworzyło pani wiele drzwi, o czym zresztą pani sama otwarcie mówi. Jak mogłoby wyglądać pani życie, gdyby wtedy nie dała się namówić bratu do wzięcia udziału w konkursie?
Myślę, że moje życie byłoby tak samo fantastyczne, bo to my decydujemy, jak ono wygląda. Jesteśmy kowalami własnego losu. Dana mi była jednak droga, która jak pani powiedziała, otworzyła mi wiele opcji w życiu. To też wymagało z mojej strony nie tylko odwagi, ale również ciężkiej pracy. Nic za darmo mi nie przyszło. Czasami musimy zaryzykować i zrobić coś więcej, jeśli chcemy osiągnąć sukces.
A kim chciała pani zostać, zanim zdecydowała się wziąć udział w wyborach miss?
Nie wybiegałam tak daleko w przyszłość. Zawsze chciałam mieć własną firmę. Jestem "wolną duszą", więc zależało mi na tym, żeby to, co robię, wiązało się z ustalanymi przeze mnie godzinami pracy. Nigdy nie marzyłam o konkretnym zawodzie takim jak lekarz lub policjant. Bardzo interesowała mnie za to psychologia. To chyba do tej pory mi zostało. Lubię rozmawiać z ludźmi lub ich motywować.
Mieszka pani i pracuje na Bahamach. Często spotyka pani Polaków? Jak na panią reagują?
Tak, dość często, ale nikt nie wie, że byłam Miss Polonią. Szczerze mówiąc, w ogóle o tym nie mówię. Chciałabym, żeby ludzie poznali mnie nie przez pryzmat tytułu, tylko tego, jakim jestem człowiekiem.
Trudno było pani postawić wszystko na jedną kartę i zostać z córką w USA? Miała pani jakieś wątpliwości czy to dobra decyzja?
Kieruję się w życiu głosem serca i intuicją, dlatego uważałam, że to dobra decyzja. Zresztą patrząc na nią z perspektywy czasu, dalej tak myślę.
Niedawno rozmawiałam z Polką, która mieszka w Wielkiej Brytanii. Powiedziała, że to właśnie pobyt w innym kraju sprawił, że stała się pewniejsza siebie, bardziej otwarta i że wrzuciła na tzw. luz. Jak to było w pani przypadku?
Trzeba o to zapytać moich znajomych (śmiech). Wydaje mi się jednak, że od zawsze pozytywnie podchodziłam do życia, choć byłam też bardzo nieśmiała. Myślę, że z wiekiem zmieniają się trochę nasze wartości, którymi w życiu się kierujemy. Młodzi ludzie często zwracają uwagę na to, że trzeba mieć więcej pieniędzy lub lepszy samochód. Bardziej przywiązują wagę do rzeczy materialnych. W moim przypadku też tak było.
Teraz podchodzę do wszystkiego z większym luzem. Te wartości zmienił także mój mąż, który jest bardzo wspierający i motywujący. Poza tym mam bardzo pozytywnych rodziców. Mój tata był bardzo wesołym i ciepłym człowiekiem. On zawsze się śmiał. Zresztą mama też jest taką osobą.
Pani córka pracuje jako modelka i jest wręcz rozchwytywana w naszym kraju. Jak pani ocenia zmiany, które zaszły w świecie modelingu na przestrzeni lat?
Jestem bardzo dumna ze swojej córki. A co do modelingu - naprawdę wiele się zmieniło. To nie wygląda już tak jak kiedyś. Teraz jest czas na "internetowy" modeling. Obserwuję moją córkę, widzę, ile poświęca na to czasu, na jej etykę pracy i wszystko, co się z tym wiąże, to wiem, że nie jest to łatwe, jak wielu osobom się wydaje.
Córka może liczyć na pani wsparcie?
Moja córka zapracowała na wszystko sama. Nigdy nie użyła mojego nazwiska. Mało kto wie, że Julia skończyła dwa kierunki studiów z wyróżnieniem. Dużo ludzi z branży nie wiedziało, że to właśnie ja jestem jej mamą. Dopiero później ktoś to powiedział. Jedyne co jej doradziłam - żeby zawsze była sobą.
Jak moja córka zaczęła prowadzić TikToka powiedziałam jej: "Córuś, mając miękkie serce, musisz mieć twardą d..., bo jeśli ktoś cię skrytykuje, musisz być na tyle silna, by nie brać tego do siebie". Ona z kolei mi odpowiedziała: "Mamo, lubię siebie, lubię to, jak wyglądam i tyle. Nie będę się zmieniać tylko dlatego, że ktoś tak chce i taki jest trend". To mi się właśnie w niej bardzo podoba.
To też pewnie pani ogromna zasługa w tym, że Julia ma tak duże poczucie własnej wartości.
Może i tak, ale uważam, że z dziećmi trzeba rozmawiać. Dla mnie komunikacja jest najważniejsza. Jestem bardzo blisko z moją córką. Dużo i otwarcie rozmawiam z nią na wiele tematów. Pozwalam jej także popełniać własne błędy. Wie, że kiedy do mnie zadzwoni, zawsze będzie miała we mnie wsparcie. Poświęciłam jej każdy moment mojego życia.
W rozmowie z Plejadą otworzyła się pani na temat rozstania z tatą Julii. Nie ukrywała pani, że udało wam się zbudować przyjacielską relację. Jak to zrobić?
To zależy, z jakiej relacji wychodzimy, bo każdy przypadek będzie inny. U nas też nie było łatwo. Nigdy nie powiedziałam złego słowa na byłego męża. Zawsze mówiłam, że ją kocha, że jest fajnym człowiekiem. Tłumaczyłam, że nasze życie po prostu teraz inaczej będzie wyglądać. Do tej pory mamy super relacje i jak jest okazja, często rozmawiamy. Nie przenośmy na dzieci naszej złości na drugą osobę. Uważam, że to ważne, aby nie wplątywać je w nasze problemy.
Obecnie zajmuje się pani nieruchomościami. Czy Polacy chętnie kupują domy na Bahamach?
Tak. Nawet teraz dwie osoby rozważają tam zakup domu. Świat jest obecnie na tyle otwarty, że jeśli człowiek może sobie na to pozwolić, to czemu nie.
Gdybym teraz chciała kupić tam mieszkanie lub dom, to byłoby to bardzo trudne?
Nie!
Ale czy byłoby mnie stać?
Tak naprawdę to wszystko zależy od miejsca na Bahamach. Na pewno nie jest tu tanio. Na przykład wyspa Nassau jest bardzo droga. Są jednak także lokalizacje, gdzie można kupić niewielką, ładną kawalerkę nad oceanem za ok. 150 tys. dolarów.
Rozmawiała Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl