Cate Blanchett
Rola w "Carol" przyniosła jej nominację do Oscara, ale wróciły także plotki o tym, że jest biseksualna. Blanchett, która w filmie gra kochankę innej kobiety, znów musi tłumaczyć się ze swojego życia prywatnego.
- Po raz kolejny oświadczam, że owszem, miałam i utrzymuję nadal wiele związków z kobietami, ale są to relacje przyjacielskie, rodzinne, zawodowe. Nie seksualne, czym może rozczaruję niektórych. Wielu ludziom wydaje się, że skoro gram lesbijkę, to nią jestem. Ale na tym właśnie polega praca aktora: musi zagrać każdego, używając intuicji, wyobraźni, zmysłu obserwacji, pomysłowości. I zrobić to wiarygodnie - mówi w ostatnim wywiadzie dla "Twojego stylu".
Aktorka od lat jest ulubienicą widzów i to nie bez powodu. Uwielbia eksperymentować i prowokować, co jak przyznaje ma po ojcu. - Kiedy poznał mamę, był marynarzem. Zawsze go gdzieś gnało. Nawet kiedy porzucił służbę na morzu i został agentem ubezpieczeniowym. Ja też miałam taki okres w życiu, gdy zdecydowałam się po maturze spędzić rok na podróżach. Nie miałam dużo pieniędzy, nocowałam w schroniskach dla bezdomnych, w klasztorach. Kiedyś trafiłam do Egiptu. Skończyły się pieniądze, więc zostałam statystką na planie jakiegoś idiotycznego filmu. Powiedziałam sobie wtedy, że na pewno nie zostanę aktorką - dodaje.
Gwiazda przyznaje wielokrotnie, że dba o siebie w naturalny sposób. Podobno mąż powiedział jej, że albo on, albo botoks, więc wybrała ukochanego. - Poślubiłam jeszcze większego dziwaka niż ja sama. Żartuję. Andrew jest świetnym facetem i partnerem. Kiedy go poznałam na kolacji u znajomych, wydał się zarozumiały i arogancki. W dodatku nie jest i nie był tak zwanym ciachem. Jednak gdy któregoś wieczoru po prostu podszedł i mnie pocałował, to był wstrząs! - opowiada w wywiadzie.
Pamiętacie jak wyglądała kilkanaście lat temu?