Nie mogła już grać. Przyjaciel mówi, z czego żyła w ostatnich latach
Elżbieta Zającówna zmarła 28 października 2024 roku. Przez lata zmagała się z chorobą von Willebranda, która uniemożliwiła jej pracę w zawodzie. – Zawsze żałowała, miała jednak nadzieję, że jeszcze poczuje się na tyle dobrze, że wróci – powiedział przyjaciel aktorki Grzegorz Kucias. "Zrekompensowała sobie tę stratę" w innej pracy.
15.11.2024 | aktual.: 15.11.2024 09:44
Elżbieta Zającówna zasłynęła dzięki roli Natalii w filmach "Vabank" i "Vabank II, czyli riposta" czy Hanki Trzebuchowskiej w serialu "Matki, żony i kochanki".
W pewnym momencie aktorka musiała zwolnić tempo, gdyż zdiagnozowano u niej rzadką i nieuleczalną chorobę von Willebranda – to wrodzona skaza krwotoczna, przy której obserwuje się zaburzenie krzepnięcia krwi.
Elżbieta Zającówna chciała znowu grać
Jak wyznał jej wieloletni przyjaciel Grzegorz Kucias (Kwartet Rampa), do końca żyła nadzieją, że wróci do grania.
– Świadomie wycofała się z działalności artystycznej i o tym mówiła. Powodem było zdrowie. Nasiliły się choroby, które dość wcześnie ją zaatakowały. (...) Zawsze żałowała, miała jednak nadzieję, że jeszcze poczuje się na tyle dobrze, że wróci, bo miała wiele pomysłów. Chciała pracować w zawodzie, bo go uwielbiała po prostu – mówi mężczyzna w rozmowie z serwisem fakt.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wyjaśnia Kucias, choć żałowała zawieszenia kariery aktorskiej, "zrekompensowała sobie tę stratę". - Prowadziła firmę Gabi, która produkowała seriale, więc była blisko wszystkiego. Choć była z dala od świateł reflektorów, robiła rzeczy potrzebne i nie straciła kontaktu ze środowiskiem i aktorami. Do tego pracowała w Fundacji Polsat, dawało jej to dużo satysfakcji, bo mogła pomagać - opowiada.
Tak wspomina ostatnie spotkanie z Elżbietą Zającówną
Śmierć aktorki w wieku 66 lat była dla wszystkich dużym szokiem. Grzegorz Kucias mocno przeżył odejście przyjaciółki, a w wywiadzie wyznał, że nadal nie może się z nim pogodzić. Z Zającówną utrzymywał stały kontakt. Rozmawiał z nią przez telefon o prozie życia codziennego nawet dwa razy w tygodniu.
W rozmowie wrócił pamięcią do ostatniego spotkania z Zającówną.
– Spotkaliśmy się po raz ostatni na weselu jej córki Gabrysi. To był maj tego roku, miłe spotkanie w fajnych okolicznościach. Było ciepło, pięknie, wzruszająco i radośnie. Później oczywiście rozmawialiśmy przez telefon, ponieważ czuła się różnie. Raz było lepiej, raz gorzej. Nagle nawet to zostało nam odebrane – wyznał Kucias.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl