Córka prof. Krysztofiaka o wstydzie. "Nie jest łatwo być dzieckiem alkoholika"
Prof. Krysztofiak kilka dni temu skomentował dosadnie zachowanie posłanki Lewicy, Marceliny Zawiszy. Młoda działaczka karmiła piersią w czasie posiedzenia Sejmu, co zdaniem naukowca zasłużyło na soczysty komentarz. Dziś do jego słów odniosła się córka, która wyjawiła prawdę o swoim ojcu.
Profesor zwrócił uwagę na to, że Zawisza, która jawiła mu się jako "feministka, komunistka i lewicówka”, propaguje zły trend, a mianowicie karmienie piersią, co zarówno jest niezdrowe dla dziecka (naturalne mleko jest toksyczne wg Krysztofiaka), jak i sprzeczne z zasadami feminizmu, bo pozbawia się mężczyzn prawa do karmienia dziecka i opieki równoprawnej. Wytknął także, że kobieta nie powinna być przywiązana do dziecka piersią, a stawiać na karierę zawodową.
"Ja swojej żonie po miesiącu zakazałem karmienia, po tygodniu poszła do pracy zawodowej; a po trzech miesiącach przeszedłem na zwykłe mleko ze sklepu z kartonów; nawet z mleka w proszku zrezygnowałem - efekt? Dziecko zdrowe jak ryba" - napisał w poście w mediach społecznościowych.
Nie omieszkał też skomentować słów posłanki, że "pierś służy także do karmienia, a nie tylko do podniecania". "I na koniec - pierś służy do seksu!!!! Jeśli pani poseł o tym nie wie, znaczy, że nie była odpowiednio pieszczona albo jest oziębła; więc w tym wypadku tylko współczuć - większość kobiet wręcz uwielbia pieszczoty ustne oraz "penisualne" sutka" - czytamy dalej we wpisie wykładowcy US.
Wpis prof. Krysztofiaka został skomentowany przez wiele osób, oburzonych sposobem komunikacji i przekazem. Jacek Dehnel, polski pisarz, tłumacz i malarz podsumował to tak: "Przedstawiam Państwu: Wojciech "ja swojej żonie zakazałem" Krysztofiak, dr hab., filozof, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego, kandydat na rektora tegoż, niegdyś kandydat na europosła z "Twojego Ruchu" Palikota, mędrzec ogólny".
Całą sytuację postanowiła skomentować córka Krysztofiaka, Julia, i to jej słowa są w całym zdarzeniu najbardziej zaskakujące. Kobieta postanowiła opisać, jak wyglądają jej obecne relacje z ojcem i z czym musi się dziś mierzyć. Okazuje się, że prof. Krysztofiak od wielu lat, jak twierdzi jego córka w publicznym poście, ma problem z nadużywaniem alkoholu, co wielokrotnie było przyczyną wstydu Julii.
Kobieta w poście w mediach społecznościowych wspomina, jak ojciec z 3-letnią córką poszedł do sklepu z alkoholem, jak wstydziła się przez wiele lat jego nieprzewidywalnych zachowań. Wyjaśnia także, że w tych momentach, gdy nie pił, stawał się "cenionym pracownikiem naukowym, doktorem, doktorem habilitowanym, chodził do radio mówić o etyce, wykładał logikę formalną na uniwersytecie, uczył mnie angielskiego, matematyki, w mojej szkole w III klasie prowadził zajęcia dla dzieci z klasycznego rachunku zdań. W lesie budowaliśmy szałasy i raz złamał nawet rękę, jak nam z siostrą puszczał latawiec".
Najtrudniejszy moment w ich relacji był w dniu ślubu Julii Krysztofiak-Szopy, który ojciec "doszczętnie zrujnował, opowiadając po pijaku moim przyjaciołom, że tak naprawdę to ma w Koszalinie "dupę lepszą" niż moja matka".
Kobieta nie utrzymuje z ojcem kontaktu od 2006 r., kiedy jej rodzice postanowili się rozwieść. "Nie jest łatwo być dzieckiem alkoholika, a zwłaszcza takiego, który ma aktywne konto na Facebooku. Jeżeli czegoś możemy dziś nauczyć się od dra hab. Krysztofiaka, to że alkohol to potężna trucizna, a alkoholizm to niezwykle ciężka choroba. Zwłaszcza gdy chory jej zaprzecza i jej nie leczy. Współczuję sobie i wszystkim Wam, którzy doświadczaliście podobnych emocji, gdy najważniejsze, najmądrzejsze dla Was osoby sprawiały, że czuliście się jak śmieci" – kończy swój wpis Julia.
Prof. Krysztofiak broni się zarówno przed atakiem córki jak i wielu internautów oraz osób publicznych. Wyjaśnił, że jest mu przykro i choć wychował sprawnie funkcjonujące na rynku pracy dziecko - w pozostałych wymiarach wychowawczych raczej odniósł porażkę.
"Co do faktów - prawda; popijałem dużo po ukończeniu studiów (to był późny komunizm - kompletne poczucie bezsensu). Potem - też trochę popijałem, ale nie da się pić i publikować aż tyle i w dobrych pismach i jeszcze pracować równolegle w agencjach reklamowych, w badaniach marketingowych i mieć presję finansową w domu; owszem chodziłem na imprezy. Nie jestem alkoholikiem [...] i jest mi przykro, że z tego powodu moja córka czuła się śmieciem; a o mojej obecnej zonie, z którą żyjemy już 15 lat mówi "dupa z Koszalina". Moja porażka wychowawcza" - podkreślił w poście, którym również podzielił się w mediach społecznościowych.