Blisko ludzi"Covid to świetny pretekst, żeby rodzina dała spokój z chrztem". Młodzi Polacy szukają wymówek

"Covid to świetny pretekst, żeby rodzina dała spokój z chrztem". Młodzi Polacy szukają wymówek

Młodzi rodzice traktują pandemię jako wymówkę w sprawie chrztu
Młodzi rodzice traktują pandemię jako wymówkę w sprawie chrztu
Źródło zdjęć: © Pixabay
13.03.2021 10:26

Liczba udzielanych sakramentów chrztu z roku na rok maleje. Przyczyny to m.in kryzys Kościoła katolickiego, i epidemia koronawirusa. To wygodny, wiarygodny pretekst dla młodych Polaków, którzy sceptycznie podchodzą do ochrzczenia swoich dzieci.

- Oczywiście, że w jakimś stopniu obawiam się wirusa. Jednak przyznam szczerze, że bardziej wstrzymanie chrztu wywołane było lękiem o moich rodziców, którzy boją się zarazić. A dla mnie to wygodne, bo nie chcę chrzcić syna, więc po prostu wykazałam udawaną wyrozumiałość dla ich decyzji - mówi Małgorzata Kowalczyk, mama rocznego Antosia. 

Sama wychowana była w katolickiej rodzinie, dziś chce jednak odwlec niepisany rodzinny obowiązek. A najlepiej w ogóle go uniknąć. Jak tłumaczy, kontynuacja tradycji chrzczenia dzieci w jej rodzinie była oczywista. - To ważny spęd rodzinny, zawsze przyjeżdżają wszyscy krewni, nawet prababcie. Nie jestem osobą praktykującą, jednak dla rodziny po prostu musiałabym to zrobić, to było dla mnie oczywiste - tłumaczy.

Sprzeciw wobec tradycji

Kobieta nie odważyłaby się sprzeciwić tradycji rodzinnej, jednak jak twierdzi, dorasta do decyzji by iść własną ścieżką i móc pozwolić własnemu synowi podjąć decyzję o chrzcie samodzielnie, gdy będzie starszy. Pandemia i obostrzenia z nią związane dały jej przewagę w czasie. - Sama byłam ochrzczona od razu, miałam komunię, ślub kościelny. Na Kościele się zawiodłam, ale nie odeszłam daleko od samego Boga, nie jestem ateistką. Po prostu nie godzę się na ten przymus. Rozumiem, że dla rodziny to ważne, ale teraz dbam też o to, czego ja chcę dla mojego dziecka. Niekoniecznie jest to zbieżne z tym, co się w ich mniemaniu powinno robić. Świat się zmienia - dodaje kobieta.

Podobną sytuację przechodziła pani Kamila z Warszawy, mama 3 latki. - Covid wyświadczył mi dużą przysługę. Krewni dali mi święty spokój w sprawie chrztu córki. A temat wracał jak bumerang, zwłaszcza teściowie mnie męczyli o to, i to od momentu przyjścia wnuczki na świat. A ja czuję opór. Dlatego mówiłam, że jeszcze chwilę, bo teraz brak czasu, bo mąż pracuje za granicą itd. Teraz mówię "Covid-19" i to akurat na nich działa, bo się boją wirusa — tłumaczy i dodaje, że nie chce dłużej utrzymywać pozorów religijności.

Wie, że powinna przeciwstawić się rodzinie i nie dawać im złudzenia, że chrzest się odbędzie. Trudno jednak przeciwstawić się bliskim. - Nie chcę urządzać chrzcin tylko dla nich. To poważna sprawa. Ja w kościele nie odnajduję nic, co jest mi bliskie. Szanuję wartości chrześcijańskie, ale sam Kościół jako instytucja mi nie odpowiada. Zwłaszcza po filmie Sekielskich, poczułam, że coś we mnie pękło. I jaki to ma sens, żeby pchać nieświadomie w Kościół kolejne pokolenie? - rozmyśla pani Kamila.

Wierni odchodzą

Liczba udzielanych w Polsce sakramentów chrztu z roku na rok maleje. Ostatnie statystki przeprowadzone przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w 2019 pokazują, że chrztu udzielono ponad 370 tys. osobom, co jest liczbą o 3,5 proc. mniejszą niż dane w 2018 roku. A należy podkreślić, że badania nie obejmują okresu pandemii koronawirusa, która jak można mniemać, nie poprawi tych wyników, a wręcz je obniży.

Skąd ta niechęć młodych rodziców do Kościoła? Jak tłumaczy ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski przyczyn obecnej sytuacji jest wiele. - Na całym świecie postępuje laicyzacja, czyli odchodzenie od wiary i praktyk religijnych. Nie sprawdza się cały model duszpasterstwa, jaki dotychczas funkcjonował w Polsce - tłumaczy duchowny i dodaje, że wielkim paradoksem Kościoła jest bardzo rozbudowana strona formalna, przy jednoczesnym braku więzi z wiernymi. Zwłaszcza tymi z młodego pokolenia, do których przekaz, który proponuje im Kościół, kompletnie nie trafia.

Tę tezę potwierdzą statystyki warszawskiego instytutu demoskopijnego CBOS, które przeprowadzono 2 lata temu wśród polskiej młodzieży. Wynika z nich, że już niewiele ponad połowa młodych Polaków uważa się za osoby wierzące. W latach 90. ubiegłego wieku ten odsetek wynosił prawie trzy czwarte uczniów.

Nie przymus, lecz przykład

Na to wszystko nakłada się okres pandemii, która dodatkowo wyczyściła kościoły z wiernych i jak w powyższych sytuacjach odłożyła w czasie sakramenty najmłodszych. Według ks. Isakowicza-Zalewskiego pandemia jest testem dla Kościoła, jak sobie poradzi w sytuacji utraty wiernych i obluzowania dotychczas dość ścisłych tradycji wynikających z wiary katolickiej, które narzucały porządek w wielu polskich domach.

- Brakuje więzi i przekazu, który odpowie na potrzeby młodego pokolenia - podsumowuje duchowny i dodaje, że Kościół Katolicki jako hierarchiczna instytucja nie odnalazła się w nowej, gwałtownie zmieniającej się rzeczywistości.

Jak odzyskać młodych?

Jaka jest nadzieja na odzyskanie młodych? Przede wszystkim wyznanie własnych grzechów, a także pokora i dobry przykład. - Nie da się przyciągnąć wiernych przymusem i naciskami. Ludzie Kościoła powinni dawać świadectwo swoimi czynami. To oni są wzorem dla innych. Łączyć powinny wspólne wartości, a nie przynależność religijna - podkreśla ks. Isakowicz-Zalewski i dodaje, że ważne jest też zaangażowanie ludzi świeckich w przekaz obecnie całkowicie zdominowany przez duchownych. - Trzeba szukać różnych płaszczyzn, które ludzi łączą bez przymusowych praktyk religijnych. Chodzi o to, żeby każdy człowiek wierzący i niewierzący, mógł się odnaleźć i znaleźć to, czego potrzebuje. To lepsze świadectwo niż przymus w obowiązkach - kwituje duchowny.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (158)
Zobacz także