Czeka całe wakacje na odwiedziny córki. Ona woli się bawić w zagranicznym kurorcie
Izie do domu wracać się nie chce. Zamiast odwiedzić rodziców, woli pojechać na zagraniczne wakacje. Katarzyna zignorowała rodzinną imprezę i w tym samym czasie wybrała się na urlop. Mariola czeka na przyjazd córki, ale ta woli spędzić czas w kurorcie we Francji, niż w rodzinnym mieście.
30-letnia Iza do domu wraca najwyżej 4 razy do roku. Jazda pociągiem zajmuje jej ponad 7 godzin, a ona tłumaczy, że nie ma siły, by tyle czasu poświęcać na dojazd. Kiedyś jeździła częściej, ale teraz, jak ma wolne, woli pojechać na wakacje niż do rodziców.
– Bardziej opłaca mi się jechać na weekend do Włoch niż do Szczecina, gdzie nie dzieje się nic i gdzie będę miała poczucie, że zmarnowałam urlop – opowiada kobieta. – Rodzice się oczywiście spinają i ciągle pytają, kiedy przyjadę. No ale to jest strasznie nie po drodze, a wizyta tam to jedna wielka męczarnia.
Iza zdaje sobie sprawę z tego, że jej zachowanie nie jest przykładne, ale tłumaczy, że w czasach, gdy ma się mocno ograniczony urlop, to ciężko jest jej go poświęcić na spotkania z rodziną. Dziewczynie zdarza się kłamać rodzicom, że nie dostała wolnego, by móc w tym samym czasie pojechać gdzieś indziej. Najczęściej wyjeżdża na tzw. "city breaks", czyli krótkie, kilkudniowe wyjazdy za granicę.
All inclusive czy rodzinne klimaty?
Katarzyna pochodzi z małej miejscowości na Mazowszu. Choć do Warszawy dojeżdża w półtorej godziny pociągiem, rzadko wraca do swojego domu.
Wyprowadziła się jeszcze w czasach liceum, ale, jak sama mówi, dzięki temu proces "opuszczana gniazda" następował małymi krokami. Na początku wracała do domu w każdy weekend, spędzała czas z rodzicami. Gdy jej wizyty stawały się coraz rzadsze i krótsze, ojciec kupił mamie psa, pekińczyka, by miała kim się zajmować.
Potem zaczęli się widywać głównie wtedy, gdy ona musiała załatwić sprawę w rodzinnych okolicach. Teraz nawet wakacji już nie spędzają razem.
– Dostałam w Warszawie pracę, poszłam na studia – wyjaśnia. – A w domu nie mam praktycznie żadnych znajomych.
Katarzyna odwiedza rodzinne strony głównie wtedy, gdy musi wybrać się do lekarza znajdującego się w ich mieście. Z mamą kontakt utrzymuje telefonicznie, ale rozmawiają codziennie. Wakacji nie spędzają razem, bo Katarzyna ma własne pomysły na wykorzystanie wolnego czasu.
– Niedawno okazało się, że w tym samym terminie, w którym zaplanowałam moje wakacje, odbywa się impreza rodzinna. To był mój urlop, cały zorganizowany. Przeprosiłam rodzinę i pojechałam.
Katarzyna opowiada, że nie tylko ona rzadko wraca do swojej miejscowości. Ma wielu znajomych, którzy przyjeżdżają do domu tylko wtedy, gdy potrzebują pieniędzy.
Jedna z jej koleżanek pochodzi z gospodarstwa, w którym praca na roli była na porządku dziennym. Rodzice zmuszali ją do zajmowania się wieloma rzeczami w gospodarstwie, czego ona szczerze nie znosiła. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wyjechała na studia na koniec kraju, do Gdańska. Z rodzicami spotyka się tylko na święta, i jedynie na dwa dni, bo od razu chce wracać "do domu" - do Gdańska. O wspólnych wakacjach nie ma nawet mowy.
Wystarczy rozmowa przez telefon
Klaudia z domu wyprowadziła się na studia. Musiała przenieść się aż 350 kilometrów od rodzinnego miasta, więc zabrała wszystkie swoje rzeczy i nie wraca prawie wcale. Nawet na ważne wydarzenia.
– Gdy mój tata miał 50-te urodziny, razem ze znajomymi zorganizowali dużą imprezę. Niestety okazało się, że planują ją w tym samym czasie, w którym ja miałam jechać do Stanów Zjednoczonych. Tylko w tamtym terminie bilety były w tak dobrej cenie, więc nie miałam wyjścia. Pojechałam na wakacje, a do taty zadzwoniłam z życzeniami ze Stanów.
Innym razem dziewczyna znalazła tanie bilety do Wiednia. Niestety, okazało się, że wylot jest w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Nie zastanawiała się dwa razy i zamiast śpiewać kolędy z rodzicami, robiła zdjęcia w stolicy Austrii.
Po kilku miesiącach Klaudia dogadała się z rodzicami, że aby udało im się wspólnie spędzać czas, muszą zacząć wyjeżdżać razem. Był to kompromis dla obu stron. Więc Klaudia zamiast wracać do domu, zaczęła spotykać się z rodzicami na wakacjach.
– Najpierw pojechaliśmy do Włoch, na tydzień w góry. Potem wspólnie do Niemiec, do znajomych rodziców, a teraz planujemy podróż do Azji. Rodzice płacą za siebie, a ja dokładam swoją część. Dzięki temu ja mogę podróżować, a oni spędzają ze mną czas.
"Dzieci nie wychowujemy dla siebie"
Córka Marioli wyprowadziła się z domu, gdy skończyła 18 lat. Teraz mieszka w innym mieście, oddalonym od domu o ponad 500 kilometrów.
– Czasem nie widuję jej nawet przez 3, 4 miesiące – opowiada matka. – Każda z nas ma swoje sprawy, swój dom, pracę i obowiązki. W te wakacje jeszcze się nie widziałyśmy, bo nie było na to czasu. Za tydzień wyjeżdża do kurortu we Francji.
Mariola mówi, że oczywiście, że chciałaby, by jej dziecko spędziło z nią wakacje. Czeka na to. Ale zdaje sobie sprawę z tego, że córka ma prawo przeżywać swoje życie bez niej. Co nie znaczy, że nie są sobie bliskie.
– Dzieci nie wychowujemy dla siebie – mówi. – Dorastają i musimy im na to pozwolić. Wolałabym, żeby przyjeżdżała częściej i zrozumiała, że wakacje za granicą nie uciekną, ale czas z rodziną już tak. Nikt z nas nie robi się młodszy.
Żałoba po dzieciach
O tym, dlaczego dzieci wolą jechać na wakacje za granicę, niż spędzić czas z rodzicami opowiada psycholog Adam Lewanowicz.
- Dorosłe dzieci cieszą się uzyskaną wolnością. Wcześniej przez wiele lat były uzależnione od rodziców, a teraz mogą wybierać co robią, gdzie, z kim. Ponadto, jechanie na weekend do rodziców jest dla wielu osób bardzo męczące, a młodzi ludzie często są przepracowani. Sam ostatnio pojechałem na urlop z rodzicami i z moją córką. Przez cały czas miałem poczucie, że ktoś mnie obserwuje, ocenia. To nie jest łatwe. Czasem trzeba psychicznie odpocząć od wszystkich, a z rodzicami u boku nie zawsze jest to możliwe. Ponadto, nigdzie nie jest napisane, że mamy obowiązek jeździć do rodziców na wakacje.
Psycholog tłumaczy także, co przeżywają rodzice po wyprowadzce dzieci z domu.
- Takie kryzysy są często związane z wchodzeniem w nowy etap życia. W tym przypadku następuje zmiana formy relacji bliskich sobie osób. To, co przeżywają samotni rodzice dorosłych dzieci, można porównać do żałoby. Mamy złość i wyparcie, a na samym końcu akceptację.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl