Blisko ludziCzułe wyzwiska czyli Janusz Dzbanusz i obelgi "tej dzisiejszej młodzieży"

Czułe wyzwiska czyli Janusz Dzbanusz i obelgi "tej dzisiejszej młodzieży"

"My gadamy slangiem, chociaż nie jesteśmy gangiem" – rapował kiedyś Pezet i rację zdecydowanie miał. Język nastolatków często jest dla ich rodziców niezrozumiały. Co to znaczy babol, dzban i dźwig? I dlaczego oni nie mogą zwracać się do siebie "normalnie"?

Czułe wyzwiska czyli Janusz Dzbanusz i obelgi "tej dzisiejszej młodzieży"
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Chudzik

Godzina o której budzikom śmierć, ale niestety poniedziałek, człowiek wstać musiał. Na zlanej słońcem ulicy jest tylko jedno zacienione miejsce. Czekam na autobus, dwie nastolatki palą papierosa. Odsłonięte pachwiny, brwi podkreślone czymś, co wygląda jak ciemniejsza wersja węgla, jedna z nich w koszulce "Mała, ale wredna". – Ty dźwigu! – mówi wredna. – Kup se wreszcie własne fajki! I zanim dotarło do mnie, co się właśnie wydarzyło, temat gładko zszedł na Jaśka z 2B.

Zostałam z tym "dźwigiem" w mojej głowie. Sprawdziłam. I znalazłam wpis w słowniku miejskiego slangu.

Dotyczył co prawda czołgu ("tanku"), ale osiemnastoletnia kuzynka uświadomiła mi, że "dźwig i czołg to jedno i to samo". Cóż, czasy się zmieniają, wykłócać się nie będę. A zatem – jak twierdzi słownik - "człowiek określany mianem dźwigu (tanku) jest sympatykiem Związku Radzieckiego. Gdy Związek Radziecki wysłał czołgi na komunistyczne Węgry w 1956 r., by zmiażdżyć próbę ustanowienia alternatywnej wersji komunizmu, większość komunistów spoza bloku wschodniego sprzeciwiła się tej akcji. 'Tanki' to ci, którzy powiedzieli 'wyślij czołgi'."

Najwyraźniej więc "dźwigiem" nazwać możemy człowieka, który bezwarunkowo prze do przodu, nie mając rozterek moralnych i nie uginając się pod presją z zewnątrz. Etymologia jest ciekawa, skojarzenie słuszne - można tylko mieć wątpliwości, czy młodzież je zna. – Gdyby ktoś powiedział do mnie "dźwigu" pomyślałabym, że jestem albo bardzo głupia albo bardzo gruba – śmieje się moja koleżanka z redakcji.

Słusznie jednak zauważa, że lepszy dźwig niż "suka" czy "szmata". Kto jeszcze pamięta wyuzdane nastolatki z kruczoczarnymi włosami, które kilkanaście lat temu mówiły w ten sposób do swoich najbliższych przyjaciółek? I żadna z nich się nie obrażała, bo był to wyraz przywiązania czy wręcz czułości. "Misiu" i "kochanie" było wówczas passe. "Ale z ciebie suka" – powodem do dumy. Słownym potwierdzeniem, że jest się członkiem ekipy, elity, licealnej loży szyderców.

Janusz Dzbanusz i babol

Moda na słowa jest taką samą modą, jak ta odzieżowa. Zmienia się prawie co sezon, a tym, którzy wypadli z obiegu, trudno jest za nią nadążyć. Gdybyście jednak z jakiegoś powodu znaleźli się między tymi, którzy nie wiedzą jeszcze, co oznacza płacenie rachunków, warto żebyście znali ich język. Co nie znaczy, że powinniście go używać. Brutalna prawda jest taka, że gdy ma się te 40 lat, lepiej powiedzieć do nastolatki "waćpanno", niż "ziomalko" czy właśnie "dźwigu". Za to grozi bowiem banicja z nastoletniego serca.

Od niedawna popularnym wśród młodzieży sformułowaniem jest również określenie "dzban". – To ktoś pusty po prostu – zwięźle wyjaśnia mi kuzynka. I przypomina, że dla niej to nie jest obelga. Jeden z jej kolegów nazywany jest Januszem Dzbanuszem i sam się tym ponoć szczyci. Tego określenia używa się, kiedy koleżanka spóźni się do szkoły, bo za dużo czasu spędziła na porannym makijażu. Kiedy kolega umówił się z dziewczyną, która "chyba jest trochę głupia, ale za to jaka ładna". Kiedy ktoś na imprezie powie, że ma gdzieś studia, bo chce zostać śmieciarzem. – My doskonale wiemy, że te osoby nie są płytkie, bo je lubimy. Ale każdemu czasem zdarza się palnąć coś takiego, i wtedy nazywamy go dzbanem. To całkiem normalne – wykłada mi kawę na ławę osiemnastolatka.

Znajoma matka twierdzi, że sformułowanie "elo dzbanie" to wyraz czułości. I sama nauczyła się od syna tego słowa, choć nie używa go stricte w znaczeniu "pusty". – Dzban to głąb po prostu, kaczan myślą nieskalany, często homofobiczny, szowinistyczny – opisuje.

W trendach jest także słowo "babol", które kojarzyło mi się do tej pory z niezbyt eleganckim określeniem kobiety, ewentualnie z błędem czy kleksem w zeszycie. Okazuje się, że według nastolatków babol to wydzielina z nosa, potocznie zwana glutem. Babola można też wykręcić, czyli zwyczajnie się poślizgnąć. – No babol po prostu, czyli wpadka. Taka chodząca wpadka – kuzynka znów patrzy na mnie ze zdumieniem. Jak mogę nie znać tak prostych słów?

"Ale z ciebie babol" mówi się, kiedy zgubisz telefon, albo potkniesz się na prostej drodze przy dziewczynie, która ci się podoba. Niezdara, fajtłapa, człowiek, który notorycznie nie ogarnia rzeczywistości albo ostatecznie "przypał". Tylko że przypału, słowa mocno swego czasu przez młodzież nadużywanego, używają dziś dwudziesto- i trzydziestolatki. Młodzież nim gardzi. - Tak mówi najgorszy rodzaj dorosłych. Ci, którzy próbują być supermłodzieżowi – kwituje kuzynka.

Czułozwiska

Beton? Człowiek o wąskich horyzontach. Rzemień? Pozytywny głupek. Parówa? Frajer albo kombinator. Określeń jest prawdopodobnie tyle, ile w Polsce nie tylko województw, ale i szkół. I co najważniejsze, zazwyczaj nie są używane po to, żeby kogoś obrazić czy zlekceważyć. Są czułymi wyzwiskami. Czułozwiskami wręcz.

– Jak takie słowo usłyszy przypadkowa osoba, może poczuć się dotknięta. Ale w grupie rówieśniczej młodzież zawsze porozumiewała się ze sobą w ten sposób. Było nawet "gorzej", bo przecież nazywali swoich rodziców "wapnem". Tak przeszłe, jak i współczesne określenia, mają stworzyć pewną relację nieoficjalną – tłumaczy socjolog i językoznawca Jacek Wasilewski. – Takie przewrotne, ironiczne określenia tworzą bliskość. Do żony czy męża mówimy "żabciu" albo "robaczku", choć te zwierzęta wcale nam się nie podobają, to jednak uważamy to za pieszczotliwe. Natomiast młodzież stwarza sobie własny rodzaj czułości, własną relację, w której mogą sobie pozwolić na więcej. A nowe słowa się często przyjmują i podobają, bo są po prostu świeże i niewytarte – kwituje.

To jest też kwestia wygaszonej emocjonalności i wynoszenia na piedestał cynizmu. Wiele nastolatek prędzej posprząta swój pokój niż zwróci się do koleżanki per "słoneczko". Bo słodkość je mierzi i odrzuca. Z obelgami jest jednak łatwiej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (68)