Czy można ukraść imię? Ania nie wybaczyła do dziś
"Czym jest nazwa? To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało" pisał Shakespeare. Pytanie tylko, czy takie rozumowanie jest w stanie dotrzeć do rozwścieczonych przyszłych matek, którym ktoś "ukradł" imię dla dziecka. Bo podkradanie imion to fakt znany nie tylko z seriali.
05.07.2019 | aktual.: 06.07.2019 20:55
Wybór imienia dla dziecka to pierwszy wielki test dla przyszłych rodziców. Znaleźć imię, które pasuje do nazwiska malca, odzwierciedla jego charakter – albo przynajmniej charakter rodziców – jest oryginalne, łatwe do zapamiętania, niesie ze sobą miłe skojarzenia czy wspomnienia. Człowiek, który waży mniej niż zgrzewka wody, na dzień dobry ma do udźwignięcia taki ciężar.
Narodziny gwiazdy
Bywa jednak, że wybór imienia jest łatwy, oczywisty. Ania od zawsze wiedziała, że jeśli będzie synek to Jakub, a jak córka to Apolonia. Wiedziała o tym również jej najlepsza przyjaciółka, bo gdy Ania przechodziła okres fascynacji Polą Negri, Klaudyna trzy razy poszła z nią na "Politę" do Buffo. Gdy Ania zaszła w ciążę, po roku starań, Klaudyna jak zawsze jej kibicowała i przez pierwsze 16 tygodni nie mówiła przyjaciółce, że sama również spodziewa się dziecka. – Ponoć nie chciała "kraść moich pięciu minut". Szkoda tylko, że nie miała problemu z kradzieżą imienia mojej córki. Su.a – denerwuje się Ania.
Jak łatwo się domyślić, Ania i Klaudyna już się nie przyjaźnią. Córka Klaudyny przyszła na świat pierwsza. – Dostałam zdjęcie w środku nocy i informację: "Apolinka jest już z nami". Myślałam, że z nerwów zacznę rodzić – wspomina Ania. Choć jej córka ma już dwa lata, emocje jeszcze nie opadły. Nazwała ją Apolonia. O istnieniu drugiej dziewczynki o identycznym imieniu nie wie nic. Pytam Ankę, czy jej nie żal. – Wiesz co? Na początku przeżywałam to strasznie. Tak bardzo sobie ufałyśmy, nie mogłyśmy się doczekać wspólnego doświadczania macierzyństwa. Ale skoro Klaudyna bez skrupułów ukradła mi imię dla dziecka, kto wie, co jeszcze mogłaby mi odebrać.
Imię jak inwestycja
Początkowo mam problem ze zrozumieniem tego wzburzenia. Może dlatego, że moje imię jest pospolite i popularne. Na każdym etapie mojej edukacji byłam jedną z dwóch czy trzech Ol w klasie czy grupie, a moi rodzice nie zerwali z nikim kontaktu z powodu "kradzieży" imienia. Ale potem przypomniałam sobie jeden z pierwszych odcinków "Seksu w wielkim mieście", w którym dobrze wychowana i szalenie grzeczna Charlotte dostaje furii, gdy dowiaduje się, że koleżanka ukradła jej wymarzone imię dla córki – Shayla (6 sezonów później Charlotte nazwała swoją córkę Lily, kolejna dostała na imię Rose).
Skąd tak ogromne przywiązanie do kwestii imienia i wielkie poczucie straty, gdy ktoś inny nada dziecku takie samo? Przecież imienia nie można mieć na własność, choć gwiazdy nie raz próbowały. Czasem z pozytywnym skutkiem. Rumi Carter i Sir Carter to imiona bliźniaków Beyonce. To również zastrzeżone znaki towarowe. Oznacza to, że nikt poza rodzicami bliźniaków i samymi zainteresowanymi nie może założyć firmy o identycznej nazwie czy posługiwać się nią. Blue Ivy takiej ochrony nie otrzymała, choć rodzice również się o nią starali.
Kolega-kopista
Kuba i Paulina zawsze chcieli oddać hołd swoim ojcom, Tomaszowi i Mateuszowi, wybierając imię dla syna. Gdy Paulina była w ciąży, jasne było, że na świat przyjdzie Tymoteusz. Gdy Kuba spotkał się z kumplami na piwo, zdradził, że będzie ojcem i że mały Tymo urodzi się w lipcu. – Wtedy odezwał się Adrian, że jego żona też jest w ciąży. Że ma termin na sierpień i że też będą mieli Tymka.
– Wybuchnąłem śmiechem, bo Adrian w ogólniaku dwa razy spotykał się z moimi byłymi. Ewidentnie mój gust i decyzje nadal są dla niego ważne, bo ostatecznie oboje jesteśmy ojcami Tymków. Ale Adrian swojego Tymoteusza zmienił na Tymona. A raczej – jego żona zmieniła – opowiada rozbawiony tata rocznego chłopca.
Hania Czwarta
Choć w Polsce tradycja nadawania imion po dziadkach czy innych członkach rodziny nie jest bardzo silna, zdarzają się takie historie jak w rodzinie Małgosi. W najmłodszym pokoleniu są trzy Hanny. – Moja babcia Hanna, o której czasem mówimy w żartach Hanna Pierwsza, jest niezwykłą kobietą. Wychowała mnie i moich kuzynów, gdy nasi rodzice zakładali wspólną firmę i poświęcali jej mnóstwo czasu. Pierwsza urodziła się Hania, córka Piotrka i Ewy. Następnie Hannah, córka Maryli i Włodka, którzy przeprowadzili się do Irlandii. Na koniec moja córka, też Hania, która przez całą ciążę była Henrykiem – śmieje się Małgosia. Babcia Hania jest zachwycona, choć każda z wnuczek doczekała się przezwiska, dzięki któremu wiadomo, o którą Hanię chodzi.
Ładunek emocjonalny
Dr Krystyna Doroszewicz, psycholog społeczna i autorka książki "Z imieniem przez życie", podkreśla, że stosunek do imienia może być dwojaki. Z jednej strony to rzecz obowiązkowa, każdy ma imię i mieć musi, więc nie ma co się nad nim zbyt długo pochylać. Z drugiej jest przekonanie, że imię ma wielką moc. Wybierając je, zwracamy uwagę na jego znaczenie, szukamy pozytywnych przykładów, wybieramy to, które kojarzy się dobrze. Z pewnością nie damy dziecku imienia nielubianej dziewczyny z podstawówki, która śmiała się z naszych patykowatych nóg. I z tego emocjonalnego ładunku, a także chęci zapewnienia dziecku jak najlepszego startu, która wyraża się w rzeczach tak błahych, jak wybór imienia, biorą się wielkie kłótnie i zawód, gdy ktoś to imię skopiuje lub "ukradnie".
Obstawaj przy swoim, ale grzecznie
Jednak co zrobić, jeśli "zachorowałaś" na imię, które "zaklepała" przyjaciółka czy siostra? Albo które nosi już ktoś z bliskich? Małgosia, mama jednej z czterech Hań w rodzinie, radzi, aby zachować klasę, ale i prawo do wyboru.
– W ubiegłym roku przyszło na świat prawie 9000 Julek. Gdybym chciała nadać mojej córce to imię, naprawdę nie robiłoby mi różnicy, czy jest jedyną w okolicy czy nie. Gdy okazało się, że moja córka, no właśnie, jest córką, powiedziałam rodzinie, że będzie kolejna Hania i że wiem, że jest ich sporo, ale to dla mnie ważne. Nie było obiekcji. I gdyby ktoś z moich przyjaciół również miał córkę Hankę albo jeszcze lepiej – Gosię – byłoby mi bardzo miło! – przekonuje Małgosia.
Zobacz także
Dr Doroszewicz w artykule "Psychologiczne aspekty imion ludzkich" przywołuje badania, z których wynika, że oryginalne imiona częściej są nadawane córkom przez matki. W przypadku chłopców wolimy imiona tradycyjne, bo te mają gwarantować małym mężczyznom popularność i sympatię. Ponadto w wielu badaniach przewija się teza, że wymyślanie imion nietuzinkowych to specjalność rodziców, którzy mają "coś do udowodnienia". Stąd angielskobrzmiące Dżesiki i Brajanki.
Część rodziców chętniej odwołuje się do tradycji. Na zamkniętych osiedlach Żoliborza czy Wilanowa częściej uświadczymy Helenę, Różę i Franciszka niż wspomnianą Dżesikę. Imiona, jak udowodniła dr Doroszewicz, rządzą się modą. A ta ma charakter cykliczny. Status dzisiejszych Franków za 20 lat mogą mieć Ryśki czy Witki. Czy jest więc sens kruszyć kopie, rozdzierać szaty i kończyć wieloletnie przyjaźnie?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl