Blisko ludziDlaczego o cielesności i seksualności powinniśmy rozmawiać już z pięciolatkiem?

Dlaczego o cielesności i seksualności powinniśmy rozmawiać już z pięciolatkiem?

Rozmowy rodziców z dzieckiem o cielesności i seksualności powinny być elementem codzienności
Rozmowy rodziców z dzieckiem o cielesności i seksualności powinny być elementem codzienności
Źródło zdjęć: © Getty Images | bykovski
Katarzyna Pawlicka
11.06.2022 10:06, aktualizacja: 12.06.2022 18:37

Dziewczyny wciąż pytają, czy mogą zajść w ciążę z klamką. To pokazuje na jak niskim poziomie jest edukacja seksualna w Polsce i że rodzice muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Jak zadbać o bezpieczeństwo dziecka i zbudować z nim zdrową relację - rozmawiamy o tym z Alicją Długołęcką, współtwórczynią książki SEXEDPL.

Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski: "Boję się, że gdy zacznę rozmawiać z dzieckiem o dojrzewaniu i antykoncepcji, przyspieszę jego inicjację seksualną" – to obawy wielu rodziców. Co im pani odpowie?

Dr Alicja Długołęcka: To szkodliwy stereotyp, który należy obalać. Niestety jeden z wielu. Mówienie, że edukacja seksualna dzieci prowadzi do ich seksualizacji i przedwczesnej inicjacji seksualnej, jest nieprawdą i wynika z pomylenia pojęć. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Gdy dziecko rozmawia o cielesności i seksualności z bliską, otwartą, życzliwą i odzwierciedlającą, czyli liczącą się z emocjami dziecka osobą, która przekazuje mu pozytywne informacje w bezpiecznych warunkach, tylko na tym korzysta. W ten sposób wyposażamy je także w wiedzę, która chroni.

Dziecko, które ma za sobą takie rozmowy, jest uświadomione, czyli zdolne do podejmowania w przyszłości bardziej racjonalnych decyzji. Zdaje sobie sprawę z zagrożeń, umie wyznaczyć własne granice i – co jest chyba najważniejsze – podejmując świadome wybory w zgodzie ze sobą będzie miało szansę wybierać mądrze, kierując się własnym dobrem.

Dlaczego w Polsce tak trudno rozmawia się o seksualności?

Ma to związek z kulturowo-historycznymi uwarunkowaniami. Nas, Polaków stosunek do cielesności i seksualności był przez setki lat spychany na margines. Swoje zrobiły wpływy kościoła katolickiego, swoje zrobiły czasy transformacji. Jeszcze jeden powód to nasze problemy z komunikacją tak w ogóle, o których mówią chociażby osoby pracujące w firmach międzynarodowych. Nie za bardzo umiemy ze sobą rozmawiać. Niski poziom samoświadomości w obszarze cielesności i seksualności przechodzi z pokolenia na pokolenie. Jako społeczeństwo z trudną schedą historyczną mamy wysoki poziom lęku i nieufności, a co za tym idzie nie jesteśmy otwarci na drugiego człowieka, mamy skłonność do oceniania. A tego temat seksualności nie lubi.

Współcześni rodzice nadal bardzo negatywnie i gwałtownie reagują np. na ciekawość ciała własnego dziecka, charakterystyczną dla określonego etapu rozwoju. Strach wynika w tym przypadku z braku wiedzy.

Faktycznie w wieku mniej więcej pięciu lat dziecko jest bardzo zainteresowane swoją cielesnością. Naturalne, że dotyka swoich narządów płciowych, pyta z zaciekawieniem, a jak nie może pytać, to czasem podgląda dorosłych i inicjuje zabawy z rówieśnikami, które umożliwią mu zaspokojenie tej ciekawości. To jest oczywiste dla każdej osoby, która wie coś o rozwoju emocjonalnym i poznawczym dziecka, z którego nie da się przecież wyciąć cielesności i seksualności. Każda z jego faz ma określony rytm i jest wypełniona charakterystycznymi dla niej treściami. W jaki sposób dziecko będzie odkrywało własną cielesność, w dużej mierze zależy od warunków, jakie się mu stworzy – jak poprowadzi się z nim rozmowę, ile da na to przestrzeni.

Podoba mi się, że młode pokolenie rodziców coraz częściej przyznaje, że podczas dorastania zabrakło im wiedzy na temat człowieka generalnie, nie tylko jego seksualnych aspektów. Niestety poziom świadomości dotyczący tego kim jesteśmy i jak dojrzewamy do dorosłości jest wciąż bardzo niski. Przed nami ogrom pracy.

W podręczniku zachęcają państwo rodziców, by o cielesności, higienie rozmawiać z dziećmi właściwie od samego początku. Kiedy zatem powiedzieć dziecku, czym jest seks?

Nad tą kwestią pochyliłam się z uczniami z klas 1-3 szkoły podstawowej w wydawnictwie "Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci". Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że na pewno warto rozmawiać o tym z dziećmi z fazy wczesnoszkolnej i należałoby to robić uważnie i uczciwie. Dzieci naprawdę są na to gotowe. Już gdy są w przedszkolu, otwiera się przestrzeń na pytania "skąd się wziąłem". Pamiętajmy, że pierwszą styczność z treściami dla dorosłych mają zazwyczaj w okolicach trzeciej czy czwartej klasy - czy nam się to podoba czy nie. Dlatego wcześniejsze, życzliwe podawanie rzetelnych informacji na temat seksualności osób dorosłych jest niezbędne. Ważnym obszarem jest również wiedza na temat zmian fizycznych i emocjonalnych okresu dojrzewania przed tą fazą, czyli w okolicach 9.-10. roku życia. Przypomnę, że normą rozwojową dla rozpoczęcia tej fazy jest 10. rok życia.

Przemyślaną edukację możemy właściwie w okolicy piątego roku życia, gdy dziecko poznaje różnice między ciałem swoim, a ciałem dorosłych czy rówieśników innej płci. Wtedy też będzie zadawało pytania typu "dlaczego robimy kupę" lub "czym jest mózg". W moim przekonaniu dzieciaki w wieku przedszkolnym powinny znać prawidłowe nazwy narządów płciowych, a jeżeli już rozmawiamy z dzieckiem o budowie ciała, dużo łatwiej będzie nam wytłumaczyć, na czym polega bliskość między dorosłą kobietą i dorosłym mężczyzną i że w tworzeniu dzieci te narządy odgrywają kluczową rolę.

Oczywiście edukacja dziecka powinna przebiegać w zgodzie rodziców z samymi sobą. Jeszcze ważniejszy niż same treści i sposób ich podania jest bowiem na tym etapie przekaz emocjonalny, atmosfera w jakiej się to dzieje. Jedne dzieci, częściej te, które mają rodzeństwo, będą zainteresowane technikaliami tego procesu, a inne będą oczekiwały wyłącznie odpowiedzi, że od początku były bardzo chciane i kochane i dlatego rodzice je "stworzyli". To oczywiste, że większość dzieci będzie zaciekawiona tym, jak to się stało.

Wtedy jest również czas, by porozmawiać o zagrożeniach związanych z przemocą seksualną?

Bardzo ważne, żeby przedszkolak odróżniał dobry dotyk, czułość, miłość i bliskość od dotyku, który je tylko taki udaje albo jest jawno przemocowy. By ułatwić kilkulatkom zrozumienie tych różnic, wykorzystuje się zabawę, np. odgrywa scenki na zabawkach, czyta książeczki poświęcone rozpoznawaniu i stawianiu granic.

Natomiast bardzo ważne, żeby dziecko, zanim dowie się o tych wszystkich niefajnych rzeczach, dostało od rodziców pozytywny przekaz o cielesności i seksualności. Taka baza jest niezbędna, by w przyszłości miało porównanie, odróżniało dobre od złego i nie było wyłącznie straszone. Wówczas jeśli zetknie się np. z pornografią, będzie potrafiło lepiej rozeznać się w granicach, odróżnić rzeczywistość od fikcji. Gdy ktoś zacznie je do czegoś namawiać, powie o tym rodzicom. Podobnie jeśli przestraszy się jakichś obrazów, które zobaczy np. w internecie.

Okładka przewodnika dla rodziców "SEXEDPL"
Okładka przewodnika dla rodziców "SEXEDPL" © Materiały prasowe

Tymczasem dorośli, którzy powinni być dla dziecka opoką, sami potrafią wyrządzić mu krzywdę, np. zdradzając jego sekrety innym członkom rodziny. Opowiadanie ciociom i wujkom o rosnących piersiach dziewczyny czy polucjach nocnych chłopca to niestety wciąż norma.

To jest przekraczanie granic intymności dojrzewającego dziecka, które na poziomie psychologicznym mogę określić jako zachowanie przemocowe. Akt zawstydzania jest aktem przekraczającym i najprostszą drogą do tego, żeby nastolatek – zaciekawiony, ale też onieśmielony zmianami, jakie dokonują się w jego ciele – się od nas całkowicie odsunął. Takie nieszanowanie granic dziecka, nieliczenie się z jego uczuciami i emocjami będzie prowadzić do utraty kontaktu z nim i jego poczucia osamotnienia. A taki samotny kilkunastolatek, pozbawiony oparcia w mądrym i życzliwym dorosłym jest o wiele bardziej narażony na różne ryzykowne i nieprzyjemne zdarzenia związane z seksualnością. Nie mówiąc o tym, że tego typu komentarze są często źródłem kompleksów w życiu dorosłym.

Korzystajmy z momentu, gdy wczesny nastolatek nie ma jeszcze życia relacyjnego: chłopaka, dziewczyny, doświadczeń seksualnych. To czas kiedy córka może z mamą wybierać bieliznę, swobodnie rozmawiać o miesiączce, syn bez zawstydzenia dawać piżamę do prania po polucjach, rozmawiać z rodzicami, co zrobić z wąsami, które właśnie mu wyrosły lub zapachem potu, który stał się intensywniejszy.

Do tematów, które rodzice najbardziej boją się poruszać, należy z pewnością ten dotyczący inicjacji seksualnej. Rodzic może w zdrowy, niekrzywdzący sposób namówić nastolatka, by poczekał jeszcze ze współżyciem?

Całe życie pracuję z młodzieżą i uważam, że wpływanie w sposób manipulacyjny na decyzję o współżyciu nie jest w porządku i prędzej czy później wyjdzie na jaw. Przypominam, że od 15. roku życia człowiek sam zarządza seksualnie swoim ciałem. Dlatego przestrzeń do zadbania o bezpieczną inicjację widzę w rzetelnej edukacji seksualnej w okresie wczesnoszkolnym i we wczesnym okresie dojrzewania. W tym, że około 15-letnia dziewczyna idzie z mamą do ginekologa, że dużo wcześniej rozmawiają o antykoncepcji, co dotyczy oczywiście także chłopców. W rozmowie z nimi nie należy ograniczać się wyłącznie do poinstruowania, ale także uświadomić, że debiut seksualny jest związany z odpowiedzialnością, również za drugą osobę. 15-latek to przyjmie, 17-latek tylko się żachnie.

Do tego momentu możemy wyposażyć dziecko w wiedzę, ale też – co jest najważniejsze – w przekonanie, że cokolwiek się stanie, będziemy stać po jego stronie. Że zawsze może na nas liczyć i nigdy go nie ocenimy i nie potępimy. Że debiut seksualny nie determinuje całego życia seksualnego człowieka. Że cieszylibyśmy się, gdyby weszło w życie seksualne w sposób odpowiedzialny i w zgodzie ze sobą, ale jeżeli stanie się inaczej, też będziemy je wspierać. Naszą rolą nie jest decydować za dziecko, a dać mu oparcie i zrobić przestrzeń, żeby mogło ewentualne własne błędy naprawiać. Pouczanie, straszenie i ingerowanie w intymną sferę życia oddala, a nie zbliża.

Często spotyka się pani właśnie z taką postawą rodziców?

Niestety częściej spotykam się z nadopiekuńczością, która jest niczym innym jak projektowaniem swoich lęków na dziecko. I to we wszystkich dziedzinach życia. Tymczasem bardzo szanuję autonomię u nastolatków. Ona w połączeniu w wiarą w ich zasoby i mocnym wsparciem tworzy wewnątrzsterownego, samodzielnego i świadomego człowieka, a nie osobę, która łatwo daje się manipulować i naruszać swoje granice.

Rozmawiała Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (224)
Zobacz także