Wrócili do domu po ewakuacji. Oto co zastali na dachu
Skutki powodzi dotknęły tysiące ludzi, niszcząc domy i mienie. Tragiczny los spotkał również niektóre zwierzęta. "Po obolałym i poranionym psiaku widać, że w ciągu ostatnich dni przeżył wiele. To cud, że żyje!".
W ostatnich dniach południowo-zachodnia Polska zmaga się z jedną z najgorszych powodzi w swojej historii. Nad krajem panuje niż genueński, który przyniósł intensywne opady deszczu, szczególnie dotykające regiony dolnośląskie.
Podtopienia, gwałtownie podnoszące się poziomy rzek, a także przerywane wały przeciwpowodziowe doprowadziły do poważnych zniszczeń, utraty dobytku oraz zagrożenia życia mieszkańców.
Poszkodowani są nie tylko ludzie, ale także zwierzęta, które nierzadko zostały pozostawione bez możliwości ucieczki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dryfował w budzie
Jednym z najbardziej poruszających przykładów jest historia psa, który dryfował w swojej budzie. Został znaleziony przez mieszkańców jednego z domów we wsi pod Kłodzkiem, którzy wrócili do niego po ewakuacji. Na szczycie instalacji fotowoltaicznej dostrzeżono budę, z której po chwili wyszedł zlękniony i przerażony pies.
"Dryfował w budzie z nurtem gigantycznej fali powodziowej, zatrzymując się na szczycie instalacji fotowoltaicznej we wsi pod Kłodzkiem" - czytamy na profilu Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt (DIOZ), który opublikował nagranie z czworonogiem.
Zwierzak był wycieńczony, obolały i poraniony, a całe jego ciało trzęsło się jak galareta.
"Po obolałym i poranionym psiaku widać, że w ciągu ostatnich dni przeżył wiele. To cud, że żyje!" - czytamy.
Na szczęście psu udało się pomóc. "Wychudzony i przerażony psiak jest już bezpieczny! Czekają go szczegółowe badania i diagnostyka oraz dużo odpoczynku".
Zostawione na pastwę losu
Internauci nie kryli oburzenia zachowaniem właścicieli, którzy pozostawili psa na terenie swojej posiadłości.
"Jak można zostawić swoje zwierzę na pewną śmierć. Pełna znieczulica i zacofanie"; To tak jakby podczas ewakuacji nie zabrali dziecka czy innego członka rodziny…"; "Jak to dobrze piesku, że jesteś w najlepszych rękach. Teraz będzie już tylko lepiej" - czytamy w sekcji komentarzy.
- Większość zwierząt, które stracą życie w tej powodzi i w kolejnych katastrofach, nie będzie miała zdjęć. I ich losem nikt się nie zainteresuje — alarmuje w rozmowie z Onetem Karolina Kuszlewicz, adwokatka i założycielka Kancelarii nad Wisłą, specjalizującej się w ochronie praw zwierząt i przyrody.
"Nie ma w Polsce żadnych dedykowanych służb powołanych do ratowania zwierząt w takich okolicznościach i żadnych procedur, uwzględniających zróżnicowane położenie zwierząt, nie ma punktów ewakuacji ani ośrodków do ich azylowania. Te, które były kochane, pewnie przeżyją, te które służyły tylko do wykorzystywania będą ostatnie na liście do pomocy. (...) Są zdane na łaskę i niełaskę, nierzadko uwięzione w śmiertelne pułapki w postaci łańcuchów, kojców, zamkniętych zagród" - podkreśla Kuszlewicz we wpisie na Facebooku.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl