Pani dyrektor, jak jest ta rzeczywistość nauczania hybrydowego i czy to nauczanie hybrydowe ma sens szczególnie w placówkach, w których jest, nie wiem,
50 uczniów, gdzie te grupy są bardzo, bardzo małe i da się te dzieci rozproszyć w budynku?
Pamiętać trzeba przede wszystkim o tym, że nauczanie hybrydowe jest stworzone nie tylko dlatego,
że dzieci znajdują się w szkole, ale również dlatego, że przyjście
dzieci do szkoły powoduje olbrzymi ruch w społeczności, w transporcie, w poruszaniu się po
mieście. Więc chodzi nie tylko o sam budynek szkolny. Dlatego nawet jeżeli mamy budynek
szkolny dosyć duży i teoretycznie wydawałoby się nam, że zmieszczą nam się wszystkie dzieci bezpiecznie,
to chodzi o to, żeby ograniczyć poruszanie się w mieście, w
transporcie. Dlatego robimy to nauczanie 50 na 50. Połowa dzieci zdalnie,
połowa dzieci stacjonarnie. Oczywiście robimy to w taki sposób, żeby te dzieci,
które wymagają jak najszybszej pomocy stacjonarnej, jako pierwsze pojawiły się w szkole.
Myśmy uznali, że w wypadku będą to klasy pierwsze, w związku z czym klasy pierwsze i
dwie klasy drugie znalazły się już na terenie szkoły. Radość jaką obserwuję u tych dzieci
to jest coś przepięknego. Te dzieci aż nie wiedzą jak pokazać swoją olbrzymią radość i
to, że się tak bardzo cieszą - zarówno z towarzystwa swoich rówieśników, jak i z obecności
pani. Więc zostawiamy na razie na boku kwestie dydaktyki, natomiast zajmujemy
się przede wszystkim integracją ponowną tej grupy, poznaniem problemów,
które zrodziły się w międzyczasie i cieszeniem się sobą nawzajem, tym, że jesteśmy znowu razem.
Ja też witam państwa ze swojego gabinetu.
To z pewnością bardzo radosna wiadomość dla wszystkich dzieci. Powiedziała pani też o problemach, bo o tych problemach dzieci tych najmłodszych, ale też
trochę starszych, mówi się bardzo szeroko. Czy do pani docierają takie sygnały, czy do pedagogów, którzy są zatrudnieni w
szkole, o problemach dzieci, o psychicznych problemach, które ujawniła ta epidemia
w czasie zamknięcia dzieci w domach?
Mamy bardzo dużo problemów tego rodzaju. Przede wszystkim dziecko do prawidłowego funkcjonowania szczególnie
psychicznego potrzebuje trzech podstawowych filarów. To znaczy rodziny, edukacji
i grupy rówieśniczej. W momencie, kiedy włączamy nauczanie zdalne, po pierwsze edukacja
jest w formie, którą dzieci postrzegają jako znacznie mniej przyjazną niż edukacja stacjonarna. Po drugie
grupa rówieśnicza niemal całkowicie znika z punktu widzenia dziecka. Spotykają
się co prawda w czasie lekcji, czasami na Skype'ie, ale to nie jest kontakt bezpośredni.
Za plecami jest mama, nie można porozmawiać z przyjaciółką - to nie jest grupa wsparcia, grupa rówieśnicza.
Rodzice w dobie pandemii również stykają się z różnymi bardzo trudnymi sytuacjami, w
związku z tym także nie stanowią czasami tej pełnej grupy wsparcia tego,
czego dziecko naprawdę potrzebuje. I dziecko zostaje samo. A w dodatku obserwuje dookoła
siebie świat, który też przestał być przyjazny. Gdzie słyszy się najczęściej o chorobie, a
nawet o śmierci. Takie dziecko, które z tym wszystkim się spotyka i to nagle, jest
dzieckiem wymagającym pomocy osób dorosłych, pomocy psychologicznej i to mocno,
bardzo mocno skierowanej do konkretnego dziecka. My zrobiliśmy w naszej szkole ankietę. Ankietę, która
miała odpowiedzieć nam na podstawowe pytania. Została ona przeprowadzona jeszcze w czasie nauczania zdalnego.
Wystosowaliśmy zapytania do rodziców, do starszych uczniów i do nauczycieli, jakie widzą problemy w
momencie, kiedy będziemy wracać do szkoły. I zgłoszono nam bardzo dużo bardzo
różnych problemów. Więc zanim zaczniemy nadrabiać dydaktykę, zajmijmy się stroną psychiczną naszych uczniów.
Pani dyrektor, jakie to są problemy? Z czym najczęściej mają problem dzieci? Bo wiem
z rozmów z psychologami czy też psychiatrami, że coraz częściej dzieci potrzebują także farmakologii,
bo te ich problemy są tak głębokie i one wyzwoliły się właśnie w czasie epidemii. Czy takie problemy też są w przypadku pani uczniów, jak
to wygląda?
Oczywiście tak. To są dzieci, które często wracają do nas do szkoły po przeżyciu strasznej traumy.
Dla dziecka traumą jest śmierć na przykład dziadków, czy ciężka choroba pojawiająca się w rodzinie. Tym dzieciom
trzeba pomóc poradzić sobie ze smutkiem, a czasami nawet z rozpaczą. U starszych dzieci mamy problemy
związane z izolacją. Są to dzieci, które mają zaburzenia emocjonalne, są również pogranicza
depresji bądź już zdiagnozowana depresja. Wtedy pomoc szkoły to jest przede wszystkim zwrócenie uwagi
i skierowanie rodziców i rodziny w odpowiednie miejsce. Tam gdzie dziecko z tak
poważnymi problemami znajdzie terapię, znajdzie prawdziwą, czasami nawet farmakologiczną opiekę.
Są to bardzo trudne sytuacje. Pamiętajmy również o tym, że rodzice nie
zawsze dają sobie radę w sytuacjach tak trudnych ze wspieraniem naszych uczniów. Musimy
w związku z tym również czasami wesprzeć rodziców. Zauważalny jest też problem wypalenia zawodowego wśród
nauczycieli. My pracujemy bardzo ciężko przy nauczaniu zdalnym, widząc jednocześnie
dosyć mierne wyniki tej naszej ciężkiej pracy. Używam określenia
"dosyć mierne" w porównaniu z nauczaniem stacjonarnym oczywiście. Więc tutaj też potrzebna jest pomoc. W tej chwili środowisko
szkolne jest to środowisko osób, które w większości wymagają wsparcia. Pochylamy
się przede wszystkim nad dziećmi, bo są one najwrażliwsze i same sobie mogą naprawdę nie poradzić. Zachowań
agresywnych w tej chwili jest znacznie więcej niż było przed okresem nauki zdalnej. Zachowań
wskazujących na zaburzenia emocjonalne. Jest to sytuacja naprawdę dosyć trudna.
My poza tym musimy od nowa budować grupę społeczną dziecięcą. Najbardziej boję się
tutaj o dzieci starsze, które jeszcze dłużej niż te maluchy przebywały poza swoim środowiskiem
szkolnym. Maluchy natomiast w tej chwili uczą się od nowa wchodzenia w konflikt, wychodzenia
z tego konfliktu, rozwiązywania wszystkich spraw związanych z życiem społecznym. Te dzieci najczęściej w domu tego nie miały.
No właśnie, pani dyrektor, czyli innymi słowy ta epidemia spowodowała szczególnie u tych małych dzieci, że one zrobiły
kilka kroków w tył, jeżeli chodzi o takie umiejętności, więc teraz trzeba pracować u podstaw znowu.
Tak, dzieci zrobiły kilka kroków w tył i to w bardzo różnych dziedzinach. Przede wszystkim te maluchy w zakresie
życia społecznego - to widać bardzo wyraźnie. Szczególnie widać to u tych dzieci, które
były izolowane przez rodziców w bardzo poważnym stopniu. Gdzie pojawiła się kwarantanna,
gdzie nie było możliwości wychodzenia gdzieś do parku na przykład i spotykania się z grupą rówieśniczą, nawet
malutką. Te dzieci w tej chwili potrzebują takiego czasu na ponowną integrację i poczucia się w grupie. Są
również widoczne braki bardzo poważne w dydaktyce, ale to myślę,
że jest najmniejszym problemem, bo z tym poradzimy sobie jako fachowcy.