W Tatrach zginął turysta. Bulwersujące, co zrobili świadkowie
W niedzielę w rejonie Przełęczy Kondrackiej lawina śnieżna przysypała kilka osób, w tym jednego turystę, który zmarł. 28-latek przebywał pod śniegiem przez dwie godziny, a mimo podjęcia przez lekarzy intensywnych działań ratunkowych, nie udało się go uratować. W rozmowie z WP Kobieta dyżurny ratownik TOPR nie kryje oburzenia zachowaniem świadków akcji ratunkowej.
30.01.2024 | aktual.: 30.01.2024 12:14
Tragiczne wydarzenie zbiegło się z obowiązującym trzecim stopniem zagrożenia lawinowego w Tatrach. Ratownicy TOPR przestrzegają przed trudnymi warunkami turystycznymi w wyższych partiach gór i zalecają unikania szlaków powyżej górnej granicy lasu, szczególnie dla turystów bez odpowiedniego sprzętu i doświadczenia.
Ratownicy TOPR wydali oświadczenie. Nie kryją oburzenia zachowaniem turystów podczas akcji. "Turyści, którzy tego dnia podchodzili w rejonie Przełęczy Kondrackiej zlekceważyli elementarne zasady związane z planowaniem i wyborem trasy podejścia! Nawet pomimo zwracania uwagi niektórym z nich przez ratownika, który akurat przebywał w rejonie schroniska na Polanie Kondratowej" – napisali w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z WP Kobieta dyżurny ratownik TOPR podkreślił swoje oburzenie zachowaniem turystów. Przypadkowi świadkowie przeszkadzali ratownikom w poszukiwaniach nagrywając telefonami oraz stwarzali realne zagrożenie zejścia lawiny wtórnej. I to właśnie obecność kilkudziesięciu telefonów utrudnia pracę najbardziej, bo uniemożliwia namierzenie telefonu osoby poszukiwanej.
– Możemy prosić i apelować i tyle. Wszyscy robią zdjęcia i filmy, a jak trzeba pomóc, to są mniej chętni – mówi ratownik. Dodaje, że przed wyjściem w góry należy koniecznie zapoznać się z komunikatem turystycznym i lawinowym, który dostępny jest na stronie internetowej TOPR. A wiele osób tego nie robi.
- Turyści, którzy idą w góry muszą zdawać sobie sprawę, że nie są osobami super doświadczonymi, którzy spędzili lata w górach i są w stanie przewidzieć pewne rzeczy. Idą tak, jak pierwsza osoba założyła ślad, wbrew zasadom bezpiecznego poruszania się, a cała reszta idzie tamtędy, bo jest już przedeptane. Następuje perforacja zbocza, zbocze jest odcięte i spada dalej. Lawiny nie wywołują kozice, a ludzie. Mają wrażenie, że to nie oni ją spowodowali, a "zjechało" nie wiadomo skąd – zauważa.
Ratownik podkreśla, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że to mógł być każdy z nas. Ci, którzy utrudniali ostatnią akcję, sami mogli być poszkodowani. - Wystarczyłoby, żeby szli chwilę wcześniej czy później, a oni mogli się znaleźć pod śniegiem – kończy rozmowę, podając taki przykład. I ma nadzieję, że to skłoni turystów do myślenia.
W akcji ratowniczej w rejonie Kondrackiej Przełęczy brało udział 40 ratowników.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!