Dzieciństwo w więzieniu. Plac zabaw i wózeczki za drutem kolczastym
Czasem rodzą się na wolności, czasem już w zakładzie karnym. – Osadzona może być kochającą i oddaną mamą. Stworzenie warunków, w których kobieta może odbywać karę pozbawienia wolności jednocześnie opiekując się swoim dzieckiem, jest moim zdaniem optymalnym rozwiązaniem – mówi Katarzyna Borowska, autorka książki "Nadzieja skazanych. Matka i dziecko w więzieniu".
Ewa Podsiadły-Natorska, Wirtualna Polska: Odwiedziła pani Dom Matki i Dziecka w Zakładzie Karnym w Krzywańcu. Jak tam jest?
Katarzyna Borowska: To świat kontrastów. Kiedy wchodzi się na teren Domu Matki i Dziecka, następuje połączenie chłodu murów więziennych i koncertiny, czyli drutu kolczastego, z placem zabaw, ogródkiem warzywnym dla dzieci, rowerkami i wózeczkami. Jest sporo betonu, a jednocześnie cały Zakład Karny w Krzywańcu położony jest na terenie lasu.
Spotkała tam pani dzieci?
Tak. Przed południem dzieci przebywają w miejscu zorganizowanym na wzór przedszkola, oczywiście na terenie Domu Matki i Dziecka. Piastunki wybierane są spośród osadzonych. Matki w tym czasie idą do pracy na terenie Zakładu Karnego. Chodzi o to, aby dziecku w wieku przedszkolnym przybliżyć dzieciństwo takie, jakie jest na zewnątrz. Natomiast po południu dzieci osadzonych bawią się na placu zabaw, jeżdżą na rowerkach, biegają. Matki są przy nich.
Dzieci do którego roku życia przebywają na terenie zakładu karnego?
Co do zasady do 3. roku życia. Jeśli jednak osadzona dobrze się zachowuje i kiedy to służy rozwojowi jej dziecka, może się starać, żeby pobyt dziecka został przedłużony do ukończenia przez nie 4. roku życia. I tak się zdarza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy dziecko opuszcza matkę, jakie są jego dalsze losy?
Trzeba pamiętać, że dziecko osadzonej jest wolne. Często, oczywiście w miarę możliwości, wychodzi do rodziny poza zakład karny – po to, by przyzwyczajało się, że w pewnym momencie opuści więzienie i swoją mamę. Natomiast później, w zależności od sytuacji rodzinnej, takie dziecko np. wraca na stałe do rodziny, a mamę może już tylko odwiedzać. Albo trafia do pieczy zastępczej. W najgorszym wypadku czeka na nie dom dziecka.
Dzieci, które tam przebywają, rodzą się w więzieniu?
Różnie. Kobieta, która jest w ciąży i trafia do zakładu karnego, może urodzić dziecko w Grudziądzu. To jedyne więzienie w Polsce, które ma oddział położniczy. Dziecko, które przyjdzie tam na świat, osadzona może zatrzymać przy sobie – ale nie musi. Nie każda kobieta też może. Rozmawiałam z osadzoną, której odebrano prawa rodzicielskie. Taka, według specjalistów, była konieczność, ponieważ kobieta była uzależniona od narkotyków i nie sprostałaby matczynym obowiązkom.
W Domu Matki i Dziecka, zarówno w Krzywańcu, jak i w Grudziądzu, przebywają dzieci, które rodzą się w czasie odbywania kary więzienia przez matkę, ale mogą też być to dzieci urodzone na wolności – kobieta może się stawić na odbycie kary ze swoim dzieckiem. W mojej książce jest rozmowa z osadzoną, która wnioskowała o to, aby mogła odbyć karę z dzieckiem. Sąd i służba więzienna przychyliły się do jej prośby. Jak więc widać, dzieci, które przebywają w Domu Matki i Dziecka, rodzą się zarówno w warunkach izolacji więziennej, jak i na wolności.
Niektóre skazane bardzo mocno walczą o swoje potomstwo. W pani książce jedna z osadzonych, Ela, zaszła w ciążę z mężczyzną poznanym w więzieniu. Żeby móc być z córką, pisała nawet do rzecznika praw dziecka.
Tak, Ela zaszła w ciążę jako osadzona. Z uwagi na ciążę zagrożoną miała przerwę w odbywaniu kary. Córkę urodziła na wolności. Ponieważ nie stawiła się do kontynuowania kary, została zatrzymana, a dziecko interwencyjnie trafiło do pieczy zastępczej. Ela przez rok walczyła o to, aby córka mogła do niej dołączyć, ale wtedy weszły obostrzenia związane z pandemią i wszystkie procedury zostały zawieszone. Nie wiem, jak skończyła się ta sprawa.
Niektóre walczą o dzieci, piszą do nich listy, tęsknią. Ale jedna z osadzonych powiedziała pani, że część skazanych nie nadaje się do roli matki. Jej zdaniem nie zajmują się swoimi dziećmi. Uznała, że to nie jest dobre miejsce dla maluchów.
Pamiętam tę rozmowę. Zdaniem tej kobiety większość dzieci i tak później trafi do ośrodków wychowawczych. Trzeba jednak pamiętać, że to opinia jednej osoby. Ta kobieta też jest matką, musiała zostawić swoje dzieci na wolności, ponieważ były już na tyle duże, że nie mogły przebywać na terenie więzienia. Była rozgoryczona, tęskniła za nimi. Taką opinią podzieliła się ze mną, ale opinia czy ocena to nie to samo co fakty. Nad funkcjonowaniem kobiet w roli matek na terenie Domu Matki i Dziecka czuwają specjaliści. Choć faktycznie bywa tak, że kobiety jako matki nie spełniają pokładanych w nich nadziei.
Ale to jak w życiu…
Właśnie, każda kobieta inaczej realizuje swoją rolę macierzyńską. Jestem przekonana, że Dom Matki i Dziecka daje skazanym matkom i ich potomstwu szansę, tak wynika z moich rozmów z pułkownikiem Danielem Janowskim, dyrektorem więzienia w Krzywańcu i major Dianą Klaus, kierowniczką Domu Matki i Dziecka. Osadzone często uczą się tam rodzicielstwa. Mają zajęcia psychoedukacyjne, nabywają umiejętności macierzyńskich.
Nie każda z nich ma takie kompetencje, bo trzeba pamiętać, że spora część osadzonych pochodzi z domów dysfunkcyjnych. Nie doświadczyły od swoich matek ciepła, nie miały więc modelu, na którym mogłyby się wzorować. Dom Matki i Dziecka stara się kompensować te dysfunkcje. Nie każdej kobiecie się to udaje, ale mimo wszystko jest bardzo ważne, aby na ile się da, wesprzeć matkę i dziecko w budowaniu więzi, a to wymaga takiej organizacji ich życia, żeby malec mógł być blisko matki.
W pani książce pada bardzo ważne zdanie – dlaczego mamy karać dziecko za błędy matki, rozdzielając je od siebie?
Pozostaje nam zaufać, że specjaliści w szeregach służby więziennej i sądów podejmują słuszne decyzje. Nikt nie pozwoli zatrzymać dziecka kobiecie, która mogłaby się nad nim znęcać. Natomiast jeżeli jest to osoba, która dokonała oszustwa lub spowodowała wypadek ze skutkiem śmiertelnym…
Albo nabrała pożyczek.
Właśnie – to nie zmienia faktu, że może być kochającą i oddaną mamą. Rozdzielenie malutkiego dziecka z matką byłoby moim zdaniem krzywdzące przede wszystkim maluszka, jeżeli ta kobieta – poza popełnionym przestępstwem – spełniałaby wszelkie warunki, aby móc się swoim dzieckiem zajmować. Żadna instytucja nie da nawet namiastki tego, co może dać mama. Maleńkie dziecko potrzebuje bliskości, dotyku, zapachu, troski i uwagi. To fundament do budowania więzi z matką, a co za tym idzie, do zdolności budowania więzi w jego późniejszym życiu. Są to niezbędne elementy zapewnienia dziecku poczucia bezpieczeństwa. Do pewnego momentu matka jest dla dziecka źródłem życia. Potrzeba czasu, by człowiek mógł bez lęku wyodrębnić siebie jako osobną, niezależną istotę. My jako społeczeństwo oceniamy czyn kobiety, natomiast dziecko patrzy w jej oczy z ufnością, ona jest dla niego najważniejsza.
Pani zdaniem dzieci zmieniają osadzone?
Nie kategoryzowałabym, że dzieci zmieniają osadzone. Raczej przyjście na świat dziecka może być i często jest impulsem do zmiany życia człowieka. Pojawienie się na świecie maleństwa całkowicie od nas zależnego, potrzebującego naszej opieki, uważności i obdarzającego nas miłością bezwarunkową w większości zmienia życie.
Wychowanie dziecka w więzieniu może stanowić element resocjalizacji?
Myślę, że jest to piękny zaczyn do tego, aby kobieta weszła na drogę resocjalizacji. To właśnie z miłości do dziecka, gdy nie radzimy sobie z jego wychowaniem, zgłaszamy się np. do psychologa po pomoc. Zaczynamy pracować nad sobą. I to jest ta tytułowa "nadzieja". Kiedy osadzone, jako matki odnajdują w życiu sens i doświadczają bezwarunkowej miłości, dostają impuls do wejścia na drogę zmiany – zmiany postrzegania swoich postaw, decyzji i w efekcie swojego życia.
Katarzyna Borowska – coach, pedagog, nauczyciel. Autorka literatury faktu oraz felietonów poświęconych relacjom. "Nadzieja skazanych. Matka i dziecko w więzieniu" (wyd. Świat Książki 2023) to finał trylogii "Miłość, Wiara i Nadzieja skazanych".
Rozmawiała Ewa Podsiadły-Natorska