Blisko ludziEliza Wydrych-Strzelecka: "nastoletni bunt" przeżywam w wieku 31 lat

Eliza Wydrych-Strzelecka: "nastoletni bunt" przeżywam w wieku 31 lat

Eliza Wydrych-Strzelecka
Eliza Wydrych-Strzelecka
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
02.06.2021 19:57

Eliza Wydrych-Strzelecka jest psycholożką i autorką bestsellerowych e-booków, m.in. o tym, jak prowadzić biznes w obliczu kryzysu. 31-latka, w rozmowie z WP Kobieta, opowiada o lękach i schematach, jakie przepracowała na psychoterapii. Zdradza też, dlaczego z niej korzysta i jak ciało może zareagować na sesje.

Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Kiedy oglądamy twoje zdjęcia w sieci, widzimy piękną, spełnioną kobietę, a potem czytamy, że to kobieta, która też potrzebuje sesji z psychoterapeutą. Jakie tematy, lęki potrzebowałaś przepracować? Co cię skłoniło do tego, żeby zacząć korzystać z psychoterapii?

Eliza Wydrych-Strzelecka: Twoje pytanie pokazuje podejście części naszego społeczeństwa do psychoterapii. Ludziom wydaje się, że psychoterapia przeznaczona jest tylko dla osób w głębokim kryzysie, depresji, dla osób z zaburzeniami psychicznymi czy chorobami. Nie tylko. Psychoterapia jest też genialnym narzędziem do samorozwoju, do odkrywania siebie, do uzyskiwania większego wglądu, przepracowywania schematów wyniesionych z domu, mechanizmów obronnych, które chroniły nas w dzieciństwie, ale w dorosłym życiu przeszkadzają. Każdy z nas ma jakieś lęki, mniejsze czy większe. Niektóre uniemożliwiają wchodzenie w głębokie relacje, wiarę w siebie, sięganie po więcej, stopują nas.

Dojrzały i świadomy człowiek dąży do poznania prawdy o sobie. Sam nie ma narzędzi, by zajrzeć głęboko do nieświadomości. Dlatego potrzebna jest osoba psychoterapeuty, który te narzędzia posiada, który robi nam bezpieczną przestrzeń i umożliwia proces. To jest fascynujące.

Co mnie skłoniło do psychoterapii? Czułam, że przytłacza mnie sytuacja w rodzinnym domu. Czułam się w coś wciągana, to było źródłem mojego dyskomfortu. Nie wiedziałam, jak mam sobie z tym poradzić i poszłam po pomoc. Już pierwsza sesja była dla mnie odkrywcza i pokazała mi sytuację, w jakiej jestem. Zmotywowała do tego, by z niej wyjść i chronić siebie. 

Napisałaś na swoim blogu, że kiedyś miałaś potężne poczucie winy, że w ogóle pozwoliłaś sobie myśleć po swojemu. Proszę, podaj przykład konkretnej sytuacji.

W procesie wychowania rodzice przekazują nam swoją prawdę o świecie, przekonania, schematy, wierzenia. Uczą nas, jak żyć, tłumaczą, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Kto ma rację, a kto nie. To normalne i oczywiste, że przez te pierwsze kilkanaście lat myślimy podobnie, wierzymy w to samo. Nie kwestionujemy tego, rodzice są w końcu autorytetami. 

Przychodzi jednak moment buntu nastoletniego, który jest niezwykle istotny w procesie zdrowego oddzielania się od rodziców. To czas kiedy nastolatek podaje w wątpliwość słowa rodziców, buntuje się, nie zgadza, szuka swojej drogi i swojej prawdy. Nagle odkrywa, że ma rację ten, który według rodziców racji nie miał (np. że zamiast prawej strony bliżej mu do lewej), że dobro jest tam, gdzie według rodziców zło (np. homoseksualizm jest czymś normalnym, a nie grzechem czy chorobą, jak mówili rodzice). 

Dzięki temu zdrowo się od nich oddziela i buduje swoją tożsamość. Do tego potrzeba jednak dużo siły i odwagi. Postawienie się rodzicom i stanie przy swoim nie jest łatwe. Istotna jest też postawa rodzica, który powinien pozwolić dziecku dojrzewać, szukać odpowiedzi poza domem. Niestety, kiedy w grę wchodzi poczucie winy, jakie rodzice przerzucają na dziecko, powyższa sytuacja może się nie wydarzyć.

Takiego okresu buntu w wieku nastoletnim nie miałam. Czułam, że nie mogę sobie pozwolić na bunt, nie mogę zrobić tego rodzicom, zbyt dużo dla mnie poświęcili, nie będę sprawiać im przykrości.

Ja ten "nastoletni bunt" przeżywam teraz, w wieku 31 lat. Dopiero teraz, we wsparciu psychoterapii, zrzuciłam poczucie winy z moich barków, znalazłam w sobie odwagę i siłę, by odrzucić to, co nie moje, to, co mi nie służy i usłyszeć siebie. 

Odbywasz terapię w nurcie psychodynamicznym. Jak wyglądają takie sesje?

W psychoterapii lecząca jest relacja terapeutyczna, czyli relacja na linii pacjent - terapeuta. To ważne, by w tej relacji czuć się bezpiecznie. Terapeuta jest wsparciem, on towarzyszy nam w procesie terapeutycznym. Nie ocenia, nie udziela rad, nie złości się na nas, nie ma nas dość. Psychoterapeuta tworzy bezpieczną przestrzeń, w której możemy wszystko z siebie wyrzucić, w której możemy zrozumieć swoje zachowanie, dotrzeć do źródła problemu. 

Nurt psychodynamiczny zakłada istnienie nieświadomości, czyli części psychiki, do której nie mamy dostępu z poziomu świadomości. To tam znajdują się wyparte wspomnienia, lęki, pragnienia, konflikty wewnętrzne. Czasem nieświadomość daje o sobie znać np. podczas snów (treści z nieświadomości w sposób symboliczny ujawniają się w naszych snach i dużo do nas mówią). Uzyskanie wglądu do nieświadomości jest możliwe podczas psychoterapii. Dotarcie do tych ukrywanych przez tyle czasu treści jest często trudne, niezrozumiałe, szokujące, smutne, przytłaczające, dlatego tak ważne jest, by obok był specjalista, który nam to wszystko wytłumaczy, wesprze i pomoże oswoić. 

Sesja trwa 50 minut, odbywa się zwykle raz w tygodniu. Moja terapia jest długoterminowa, trwa już prawie trzy lata. Mówi się, że terapia psychodynamiczna trwa długo, bo działa. Pacjent chce w niej być, odkrywać, przepracowywać i zmieniać jakość życia na lepszą.

Podczas sesji po prostu się rozmawia. Psychoterapeuta jest nas ciekawy, może zadawać pytania, a czasem po prostu nas słuchać. Terapeuta nazywa to, co czujemy, jest w tym też sporo psychoedukacji, wsparcia. Podczas sesji warto mówić wszystko, dosłownie wszystko, co tylko przyjdzie nam do głowy. Ja pierwsze trzy sesje przepłakałam. Nie potrafiłam nic powiedzieć, bo potrzebowałam wyrzucić z siebie te wszystkie emocje. To jest OK, to czas dla nas.

Jak się po nich czujesz? Czy taki rodzaj fizycznego zmęczenia czy raczej lekkość po wyrzuceniu z siebie różnych myśli?

To zależy. Czasem czuję się cudownie, odczuwam ogromną dumę, gdy przepracuję jakiś schemat czy lęk. 

Czasem odkrywam coś nowego, trudnego i czuję się przytłoczona, smutna. Po takiej sesji często boli mnie głowa i nie jestem w stanie nic robić, oprócz leżenia na kanapie. Psychoterapeuci mówią, że gdy jest ciężko i psychika ma dość, ciało bierze coś na siebie, odciążając psychikę. Stąd ból głowy. Mogą też pojawić się wymioty, biegunka, wysypka, bóle w różnych częściach ciała. 

Abstrahując od bólu po psychoterapii, warto mieć świadomość, że ciało zyskuje dzięki psychoterapii. To w ciele kumulują się napięcia, niektórzy mają spięty brzuch, inni barki, jeszcze inni łydki. Uwalniając napięcia z psychiki, uwalniamy je też z ciała.  

Są też takie sesje, po których czuję się zupełnie normalnie. Każde odczucie po sesji i każda emocja jest w porządku.

Jakie zauważyłaś u siebie zmiany od momentu, kiedy zaczęłaś pracować nad oswajaniem swoich lęków? 

Oswajanie lęków to tylko jeden z elementów. Mamy też ogrom przekonań i schematów. Niektóre nam służą, a niektóre zupełnie nie. Przykłady takich przekonań to m.in. "mogę liczyć tylko na siebie", "nigdy mi się nic nie uda", "nie zasługuję na miłość", "muszę wszystko kontrolować, bo inaczej się coś zawali", "beze mnie on nie da sobie rady", "muszę być szczupła, bo inaczej będę brzydka", "bogaci ludzie to złodzieje", "bycie matką to koniec bycia kobietą" i tak dalej. Każdy z nas nosi w sobie przekonania. Psychoterapia pomaga je odkryć i ja oczywiście odkryłam ich cały ogrom, wciąż odkrywam. Sprawdzam, skąd pochodzą, czy mi służą, czy coś utrudniają. Uczę się, jak taki krzywdzący schemat zastąpić dobrym. 

Oswajam też lęki. Długo nie czułam potrzeby bycia w przyjaźni z drugą kobietą, uznawałam to za bezsens. Odkryłam, że mam lęk przed bliskością. Kiedy ktoś się zbliża, to ja się oddalam, buduje mur, trudno mi być z kimś blisko emocjonalnie, ale też nie lubiłam jak ludzie stali bardzo blisko mnie, naruszając moją przestrzeń. Nie lubiłam dotyku innych ludzi. Akceptowałam tylko swojego męża. No i to się zmieniło. Dziś mam przyjaciółki i czerpie dużo dobra z tych relacji.

Jestem tzw. control freakiem. Czuję, że muszę wszystko kontrolować. Kosztuje mnie to wiele energii. Uczę się odpuszczać, choć to baaaaardzo trudne.

Mówisz, że twoją misją jest przełamywanie tabu związanego z psychoterapią i poniekąd w social mediach zaczynasz być postrzegana jako "influencerka psychoterapii", oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Z jakimi jeszcze reakcjami się spotykasz?

Z wykształcenia jestem psycholożką. Na moim blogu od 10 lat poruszam tematy związane z psychologią. Uwielbiam psychoedukację, zauważyłam, że te tematy zawsze angażują moich czytelników. Oni się otwierają, piszą o sobie, rodzą się dyskusje. To cudownie, że mogę zrobić dla nich przestrzeń, to cudownie, że oni są tego ciekawi, chcą wiedzieć więcej i że razem rozwijamy samoświadomość i swoją tożsamość.

Tak, psychoedukacja to moja misja. Za potężny sukces uważam fakt, że już kilkaset osób wybrało się na psychoterapię po przeczytaniu moich treści. Piszą, że to z miesiąca na miesiąc zmienia jakość ich życia. Piszą, że została u nich zdiagnozowana depresja, a nawet o tym nie wiedzieli, piszą, że wychodzą z toksycznych relacji, oddzielają się od rodziców i zaczynają myśleć samodzielnie. Skaczę z radości, kiedy czytam takie wiadomości, bo sama dokładnie wiem, jak to działa i cieszę się, że inni też z tego korzystają.

Nad jakim projektem teraz pracujesz i jakie masz plany na przyszłość?

Jestem psycholożką i zajmuję się szeroko pojętą psychoedukacją online. Przeprowadzam też audyty biznesów online, wspieram twórców w rozwoju. Tworzę e-booki edukacyjne, kulinarne i rozwojowe. Na swoim koncie mam 4 bestsellery. Jestem twórczynią. Bloguję od 12 lat. Blog i moje profile w social media skupiają prawie 300-tysięczną społeczność. 

W tym roku otwieram w Lublinie Loft, czyli kreatywną strefę rozwojową, w której będą odbywać się warsztaty rozwojowe, kulinarne, rękodzieła. W którym będzie joga, taniec spontaniczny, spotkania w kobiecym kręgu, szkolenia. W Lofcie będą też gabinety, w których będzie można skorzystać z konsultacji z terapeutą lub z psychoterapii, coachingu. Będzie też gabinet spa, w którym zrelaksujemy ciało. Chcę, by Loft zajmował się kobietami holistycznie, w którym będą się czuły dobrze i bezpiecznie. Chcę, by to miejsce zmieniało jakość życia.

Plany na przyszłość? Moje życie tak dynamicznie się zmienia, że zamiast robić plany na najbliższe lata, staram się być czujna na swoje spontaniczne pomysły. Jestem elastyczna i dopasowuję się do rzeczywistości, pozostając blisko siebie i swoich wartości. Jestem przede wszystkim twórcą, tworzenie sprawia, że się spełniam, realizuję swoją misję.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także