Elżbieta Zającówna zadebiutowała w polskiej komedii "Vabank". Jej zdolności aktorskie zostały też zauważone i docenione za rolę w "Seksmisji". Jednak prawdziwy rozgłos i sympatię widzów Zającówna zdobyła dzięki serialowi "Matki, żony i kochanki". Choć drzwi do kariery stały otworem, w pewnym momencie wschodząca gwiazda postawiła na wartości rodzinne. Dziś już bardzo rzadko przyjmuje role, choć niedługo na ekranach kin zagości film z jej udziałem.
Zobacz też: Elżbieta Zającówna zachwyca na premierze książki męża. Aktorka z chęcią pozowała do zdjęć
Chciała spełniać się w zupełnie innej dziedzinie. Marzenia przerwała choroba
Elżbieta Zającówna wspominała w wielu wywiadach, że początkowo swą karierę zawodową wiązała ze sportem. Niestety plany zostały brutalnie przerwane przez chorobę. W trakcie badań na jaw wyszło, że przyszła aktorka cierpi na chorobę von Willebranda, która powiązana jest z zaburzeniami krzepliwości krwi. Wtedy Zającówna zdecydowała się na inną szkołę i rozpoczęła studia na PWST w Krakowie.
Od razu po ukończeniu kierunku rzuciła się w wir pracy. Występowała m.in. w Teatrze Syrena w Warszawie, Teatrze Rampa, i Komedia również w stolicy, a także w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Debiutem młodej aktorki była rola w popularnym filmie Juliusza Machulskiego "Vabank".
- W tamtych czasach nie było castingów. Producenci filmu wyłowili mnie na korytarzu szkoły i tak trafiłam do "Vabanku" - wyznała już później w wywiadzie dla portalu kobieta.onet.pl.
Błyskawiczny rozwój kariery
Po "Vabanku" pojawiła się "Seksmisja" i rola strażniczki Zajaconny. Potem pojawiła się propozycja zagrania w serialu. "Matki, żony i kochanki" sprawiły, że Zającówna zyskała ogromną popularność. Propozycje zawodowe spływały co chwila. W latach 1999-2000 aktorka poprowadziła teleturniej ukazujący się na Polsacie "Sekrety rodzinne". Później mogliśmy widzieć Zającównę w roli prowadzącej program "Najzabawniejsze zwierzęta świata".
Problemy w małżeństwie i podjęcie ważnej decyzji
Elżbieta Zającówna wyszła za mąż za Krzysztofa Jaroszyńskiego. Ślub odbył się na początku lat 90. Po tym jak na świat przyszła córka pary, a aktorka wycofała się z życia publicznego i skupiła się na rodzinie, pojawiły się pewne problemy. Na jaw wyszło, że mąż aktorki dopuścił się romansów.
- Na chwilę zapomnieliśmy, że się kochamy. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że musimy ratować nasz związek - przyznała Zającówna dla magazynu "Na żywo".
Małżeństwo udało się uratować, w czym niejako pomógł... wypadek samochodowy, w którym mąż aktorki ledwo uszedł z życiem.
"Ostatnie dni zdjęciowe za jego życia spędziliśmy razem"
Choć Elżbieta Zającówna prawie na dobre pożegnała się z show-biznesem, od czasu do czasu przyjmuje pewne propozycje zawodowe. Już w tym roku aktorkę będzie można zobaczyć w filmie "Szczęścia chodzą parami", gdzie zagrała razem z Piotrem Machalicą, który zmarł 13 lutego 2020 roku. Zającówna nie szczędziła ciepłych słów dla kolegi z branży, dodając, że był spokojnym, pozbawionym złości i zawiści człowiekiem.
- Wygląda na to, że ostatnie dni zdjęciowe za jego życia spędziliśmy razem. Z Piotrem pracowało się fantastycznie. Znamy się od szkoły teatralnej, co prawda on kończył ją w Warszawie, ja w Krakowie, ale nasze drogi jakoś się krzyżowały. Graliśmy kilka razy małżeństwo i parę narzeczeńską w Teatrze Telewizji - wyznała aktorka w wywiadzie dla "Super Expressu".
Elżbieta Zającówna od 2010 roku spełnia się w roli wiceprezesa "Fundacji Polsat". Od lat pracuje również we własnej spółce producenckiej "Gabi".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!