Greckie wesele marzeń na w czasie pandemii - Klaudia Strzyżewska & Wojciech Łuszczyński
Na ślub poza granicami kraju decyduje się coraz więcej polskich par. Jednak w obecnej sytuacji związanej z pandemią mogłoby to się wydawać na pozór ryzykowne. O tym, czy w czasie pandemii jest to bezpieczne, jak zorganizować taki ślub, dlaczego wybrali tak odległy zakątek, czy jest drożej niż w rozmawiamy z Klaudią Strzyżewską i Wojciechem Łuszczyńskim, którzy mają za sobą "wielkie greckie wesele".
18.08.2020 11:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wstępne plany weselne i nieoczekiwane zmiany
Planowanie ślubu w Polsce okazało się bardziej skomplikowane, niż początkowo mogło się to wydawać. Podczas uzgadniania szczegółów organizacyjnych okazało się na przykład, że właściciele wybranego początkowo miejsce, w którym miało odbyć się wesele zawarli w ostatecznej wycenie dodatkowe, ukryte koszty, kolejni ponad dwukrotnie podnieśli ceny noclegów w pokojach dla gości w stosunku do oferowanych stawek na popularnym portalu do rezerwacji noclegów. „Poczuliśmy się oszukani, i wspólnie uznaliśmy, że to niesprawiedliwe, że tak mocno obecnie drenuje się portfele Par Młodych – ze smutkiem wspomina Klaudia – Byliśmy już zmęczeni całą tą sytuacją. Postanowiliśmy więc poszukać swojego wymarzonego miejsca w mniejszym mieście, w którym swego czasu oboje przez dłuższy czas mieszkaliśmy. Wtedy zaczęła się w kraju eskalować pandemia. Strach przed kolejnymi etapami restrykcji, a następnie zakaz organizacji większych imprez rodzinnych przekreśliły nam w pewnym momencie wszystko to, o czym od dłuższego czasu marzyliśmy – dodaje ze smutkiem Wojtek.
Kolejna rewolucja i ostateczna decyzja
Inspirując się historią jednej ze znajomych z pracy zaczęliśmy wspólnie rozważać jeszcze bardziej odległe od nas rejony. W końcu oboje kochamy podróże Rozpoczęliśmy burzę mózgów i jednym z pomysłów, który pojawił się u obojga z nas była… Grecja! W październiku zeszłego roku odwiedziliśmy jedną z wysp – Kos i tamtejszy klimat bardzo nam się spodobał. Utożsamialiśmy się też z pozytywnymi reakcjami i zachowaniem tamtejszych, rdzennych Greków, ich podejściem nie tylko do turystów, ale i do siebie samych w codziennych wyzwaniach, pracy i odpoczynku. Szukaliśmy miejsca na wyłączność, takiego, w którym mogłaby odbyć się zarówno oficjalna ceremonia, jak i zabawa weselna, miejsca bardzo greckiego. Rozpoczęliśmy poszukiwania inspiracji, miejsc, aż w końcu nasze marzenie postanowiliśmy przekuć w realne działanie, a czasu było już coraz mniej – uparliśmy się na symboliczną dla nas datę 1 sierpnia – wspomina Klaudia.
Czyli działacie, ale czy sami?
Po szybkim poszukiwaniu trafiliśmy z kilku źródeł na jedną z konsultantek ślubnych (wedding plannerek), która pomogła nam z formalnościami, zarówno po stronie polskiej, jak i greckiej oraz w znalezieniu i rezerwacji idealnego dla nas miejsca. Wtedy rozpoczął się prawdziwy wyścig z czasem. Niestety sprawy, które w czasie przed pandemią moglibyśmy załatwić od ręki, teraz z uwagi na obowiązujące przepisy i restrykcje, trwały zdecydowanie dłużej - na przykład kwarantanna dokumentów trwająca po 48 godzin w każdej z instytucji – wylicza Wojciech. Wiedziałam wtedy jedynie tylko to, kto zaprojektuje i uszyje moją wymarzoną suknię ślubną i kto będzie moim fotografem. To był naprawdę niezły maraton i emocjonalny rollercoaster. W tak zwanym międzyczasie optymalizowaliśmy naszą początkową listę gości, zakładaliśmy stronę internetową, przygotowywaliśmy maile i SMS z informacjami dla gości, by każdy czuł się przede wszystkim bezpiecznie i uzyskał odpowiedzi na wszystkie pytania i wątpliwości.
A czy mieliście coś do załatwienia będąc już na miejscu?
Większość spraw załatwialiśmy mailowo i telefonicznie przed wylotem, (pomocą służyła nam nasza wedding plannerka) więc, gdy byliśmy już na miejscu zostało nam do wypełnienia jedynie kilka drobiazgów, próba, omówienie ostatnich ustaleń i dwie wizyty w urzędzie (dzień przed ceremonią i 2 dni po niej). Wydaje się, że to niewiele, ale uwierzcie, że w dzień przylotu, gdy inni zdążyli już od rana skorzystać z kilku atrakcji, my zdążyliśmy ledwo na kolację. Największy relaks mieliśmy w drugiej części tygodnia.
Planowanie i organizacja trwają w najlepsze, więc porozmawiajmy nieco o niezwykle ważnych z perspektywy Panny Młodej elementach – wymarzonej sukni ślubnej i dodatkach
W temacie sukni ślubnej byłyśmy wraz z Angeliką Józefczyk – moją projektantką – od samego początku bardzo zgodne. Przede wszystkim chciałam czuć się kobieco, gdy wiedziałyśmy, że docelowym miejscem będzie Grecja, dodałyśmy jedynie kilka elementów. Moim marzeniem było mieć odkryte plecy, delikatne ramiączka i nieco stylu boho/glamour. Suknia miała nie być przesadzona. Doskonałym rozwiązaniem były rozcięcia na nogi i piękna spódnica zdobiona koronką. Czułam się w niej wprost idealnie. Dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłam.
Dodatki, czyli minimalistyczna biżuteria, którą zdecydowałyśmy się dobrać, były w kolorze różowego złota, pasujące również do obrączek. Do włosów dobrałam pasującą ozdobę, najważniejsza jednak była suknia wyszywana ręcznie perełkami i piękną, delikatną koronką. To ona grała pierwsze skrzypce. Natomiast buty, które miałam na sobie to lekkie i połyskujące sandałki na słupku
Ile trwało przygotowanie, projektowanie i tworzenie sukni? Jak przetransportowałaś ją podróżując samolotem?
Angelika Józefczyk zaprojektowała suknię, a jej mama – jako konstruktorka – ją stworzyła. Ten wspaniały duet potrzebował od pierwszego rysunku do efektu końcowego około miesiąca. Muszę jednak podkreślić, że z uwagi na naszą przyjaźń, sytuacja była w tym przypadku wyjątkowa, zazwyczaj cały proces szacuje się na około pół roku. Suknia była w lekkiej formie, z nie gniotących się materiałów, w związku z tym zmieściłam ją do… podręcznego bagażu, małej walizki, która była przeze mnie przeznaczona specjalnie na nią.
Wszystko brzmi bardzo dobrze, ale jak poradziłaś sobie z makijażem i fryzurą?
Obie sprawy - zarówno makijaż, jak i fryzurę wykonywałam ze wsparciem Angeliki, która zgodziła się zostać moją świadkową. Nigdy nie byłam fanką mocnych, wylakierowanych fryzur. Od zawsze myślałam o delikatnie pokręconych włosach. Podobnie, jak w przypadku sukni i stylu całego wydarzenia, również i z włosami i ogólnym wyglądem - miało być przede wszystkim naturalnie. Ze względu na klimat i wszechobecny upał, jakikolwiek mocniejszy makijaż był po prostu niemożliwy. Mieliśmy nosa odnośnie lokalizacji, bardzo ważne okazało się zacienienie przez otaczające nas korony drzew i przyjemny lekki wiatr od morza, o którym za chwilę.
Czy od zawsze marzyłaś o ślubie w stylu boho? I czy pojawiły się jakieś stylowe drobiazgi?
Nie, nie zawsze, ale z pewnością już od jakiegoś czasu było to moim marzeniem. To moja siostra zaraziła mnie takim stylem. Staraliśmy się w każdym detalu zawrzeć właśnie elementy boho. Zaprosiliśmy lokalnego DJ-a i tancerzy. Zorganizowaliśmy kącik z polaroidami i naszymi zdjęciami, miejsce weselne było udekorowane lampkami, zaprojektowaliśmy menu weselne z rozpiską dań, zamiast wizytówek z imionami przygotowaliśmy drewniane krążki, a na gości weselnych w ramach drobnych prezentów czekała aromatyczna herbata w szklanych fiolkach.
Czy podczas ślubu i wesela w Grecji pojawiły się jakieś szczególne, tradycyjnie polskie czy też greckie akcenty?
Ślub i wesele miał miejsce w Grecji, postawiliśmy więc na greckie akcenty. Na weselnych stołach pojawiły się tradycyjne, lokalne potrawy, jak choćby owoce morza. Dania były podawane na wygodnych półmiskach i dostosowane do każdego podniebienia, zarówno miłośników dań mięsnych, jak i dla wegetarian. Była grecka muzyka, tancerze w ludowych strojach, tańczący w rytm regionalnych rytmów. Energia i uśmiechy greckich tancerzy porwały wszystkich do tańca. A każdy uśmiech (nawet najtwardszych zawodników) utwierdzał nas w tym, że to była najlepsza możliwa decyzja i jednocześnie niesamowite show. Pojawił się również popularny podczas greckich uczt - nieco mocniejszy napój - ouzo.
Z naszych rodzimych, polskich tradycji zachowałam dla siebie coś starego – obrączki, które dostałam od mamy Wojtka, zaraz po naszych zaręczynach. –Mój, wtedy narzeczony, nie wiedział nawet o ich istnieniu – a mają już niemal 100 lat! To był dla mnie niesamowity dowód prawdziwej miłości panującej na przestrzeni kolejnych pokoleń.
W: Pojawiło się też tradycyjne rzucanie ryżem, powitanie chlebem i solą, był także nasz pierwszy taniec i wspólne krojenie tortu weselnego.
Czy narzucaliście gościom szczególny „dress code” na przyjęcie?
Nikogo nie zmuszaliśmy do ubrania konkretnych elementów stroju, jednak wspieraliśmy inspiracjami przy wyborze kolorów, jak i materiałów, które okazały się trafne ze względu na klimat wydarzenia, pogodę. Chcieliśmy jednak przede wszystkim, by każdy czuł się z nami swobodnie i mógł bawić do samego końca.
Czy podczas przygotowań i samego ślubu i wesela doszło do nieprzewidzianych sytuacji?
Były co najmniej dwie takie niespodziewane sytuacje, które zapadną nam obojgu w pamięć. Po pierwsze, Wojciech zapomniał o swoich spinkach do mankietów koszuli z hotelu oddalonego o 30 minut drogi od miejsca przygotowań w dość krótkim czasie przed wyjazdem na ceremonię ślubną. Podobno był to wyścig z czasem, ale nie chce pochwalić się szczegółami! Drugą niespodzianką początkowo nieco stresującą był dość mocno wiejący w miejscu ślubu wiatr, który zwiał dekoracje na 3 minuty przed moim wejściem z tatą do „ołtarza” – wylicza Klaudia – choć jak się miało okazać, ten sam wiatr pozwolił chwilę później zwalczyć nieco 35-stopniowy upał.
Czy podczas pobytu zwiedzaliście wyspę w sposób zorganizowany? Samodzielnie, czy też z przewodnikiem? Grupowo, wszyscy razem?
Wiedzieliśmy, że sporym wyzwaniem dla nas będzie dopilnowanie każdej sprawy od A do Z. Mieliśmy ze sobą sporą, jak na te warunki grupę, a chcieliśmy naszym gościom odwdzięczyć się za przyjazd. Zwróciliśmy się do najlepszych naszym zdaniem na wyspie przewodników i organizatorów wycieczek, czyli polskiego Zante Magic Tours, by pomogli nam w wyprawie. I spisali się na medal. Trzeba przyznać, że od początku czuliśmy, że maja ogromną wiedzę i dzięki ich doświadczeniu nasi goście, choć po całym dniu wrażeń zmęczeni, ale szczęśliwi poznali uroki wyspy. Jeśli zaś chodzi o zespół Zante Magic Tours, to dzień przed grupową wycieczką, gdy dowiedzieli się, że mieliśmy ślub – postanowili sprawić nam miłą niespodziankę i spełnili marzenie mojego męża – mówi Klaudia z nieukrywanym uśmiechem - popłynęliśmy w rejs zobaczyć żółwie w ich naturalnym środowisku.
A co z kwestiami bezpieczeństwa w czasie pandemii COVID-19?
Moim zdaniem w Grecji pomimo zdecydowanie mniejszej ilości zakażeń, były zachowane większe środki ostrożności niż w Polsce. W naszym hotelu zdarzyła się nawet szczegółowa kontrola podczas naszego pobytu. Każda z osób z obsługi resortu miała na sobie maseczkę i rękawiczki, a część z obsługi co chwilę biegała z płynem do dezynfekcji, dbając o każdy element, który był w użyciu gości hotelowych. Czuliśmy się bezpiecznie i pewnie. Dla nas miało to ogromne znaczenie, ponieważ odpowiadaliśmy nie tylko za siebie, ale i za całą naszą 25-osobową grupę, w tym naszych najbliższych, rodzinę i grono naszych przyjaciół. Stworzyliśmy naprawdę dobrze działający system komunikacji mailowej i smsowej, przy pomocy którego informowaliśmy o ważnych etapach przygotowań i detalach organizacyjnych, a także kwestiach bezpieczeństwa. Dla wszystkich na lotnisku mieliśmy przygotowane maseczki ochronne i wszystkie niezbędne dokumenty.
Czy nie baliście się o zawieszenie lub odwołanie lotów, kolejne restrykcje, które mogłyby uniemożliwić Wam organizację tego szczególnego święta?
Oczywiście, że się baliśmy – mówi Wojciech - Nie chodziło nawet o sam ślub czy wesele a o naszych gości. Braliśmy za nich pełną odpowiedzialność. Mieliśmy ze sobą najmłodszego gościa, 2 letniego Maksa, jak i osoby w naszym wieku oraz naszych rodziców i przyjaciół. Wszyscy okazali się pełni wyrozumiałości i wsparcia dla nas. Bez nich to wszystko po prostu by się nie odbyło.
Na koniec może zdradzisz sekret, jak utrzymać tak cudowną miłość, która od Was bije, co widać na każdym z kadrów ze ślubu i Waszego wesela?
Od zawsze powtarzam, że najważniejsza w związku jest przyjaźń, zrozumienie, szacunek i skłonność do kompromisów, nieżądających rewanżu. To chyba recepta na silną więź, która nas łączy i sprawia, że nasze światy stały się jednością i tak już pozostanie.
Kim jest Klaudia Strzyżewska?
Klaudia Strzyżewska to modelka i Finalistka Top 3 jednej z pierwszych edycji programu Top Model Polska. Klaudia jest wielką miłośniczką podróży, do tej pory odwiedziła już ponad 38 państw. Prowadzi obecnie aktywnie swoje kanały w mediach społecznościowych (w szczególności na Instagramie: https://www.instagram.com/klaudia_strzyzewska/)
. Swoje przygody opisuje na blogu (https://www.getataste.pl/)
, na którym pojawiają się także porady lifestylowe, przepisy na zdrowe posiłki, nieco codziennej mody. Pół roku temu Klaudia, wspólnie ze swoim narzeczonym Wojtkiem, postawili wszystko na jedną kartę. W czasach pandemii postanowili zorganizować nie tylko ślub, ale i cały wyjazd dla swoich gości na jednej z greckich Wysp – na Zakynthos. Wojtek z kolei to manager w jednej z dużych polskich firm digital marketingowych, a prywatnie fotograf Klaudii, dbający o techniczną stronę prowadzonych przez Klaudię mediów, Wojtek to również do niedawna Jej Narzeczony, a obecnie szczęśliwy mąż.
Panna Młoda - Klaudia Strzyżewska
Pan Młody - Wojciech Łuszczyński
Projektantka sukni - Angelika Józefczyk
Fotograf - Kamila Kędziora
Informacja prasowa