Gumowska: Byłam gotowa urodzić chore dziecko, ale rządzącym nic do tego [Opinia]
22.10.2020 18:30, aktual.: 01.03.2022 14:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kochane kobiety, wstydząc się za wyrok TK, biję się we własną pierś i piszę: przepraszam. Przepraszam za to, że żyjemy w państwie, w którym skazuje się nas na cierpienie i ból. Przepraszam, że za mało zrobiłyśmy, żeby zawalczyć o naszą godność – pisze Paulina Gumowska, redaktor naczelna WP Kobieta.
Grudzień 2018 rok. Byłam w drugiej ciąży. Zbliżała się północ, a ja schowana pod kocem wyłam, bo usłyszałam od lekarza, że płód może mieć wady genetyczne. Moje życie się wtedy zatrzymało. Pamiętam długą rozmowę z moim mężem: a co, jeśli nasz synek będzie chory? Kolejne badania nie potwierdziły pierwszego USG. Janek urodził się zdrowy i silny. Dlaczego o tym piszę? Bo tamtego wieczoru podjęłam jedną z najważniejszych decyzji w moim życiu: nawet jeśli mój syn byłby chory, urodzę go. Wtedy czułam, że jestem na to gotowa, że poniosę ten ciężar, nawet jeśli oznacza on, że będę musiała zmienić całe swoje życie.
W taki dzień jak dziś, gdy Trybunał mówi: usuwanie ciąży z powodu wad genetycznych jest niezgodne z konstytucją, przypominam sobie tamten dramatyczny wieczór. I tamtą decyzję. Tamten wybór. Świadomy, zgodny z tym, co czuję, co czuje mój mąż. Ten wybór dał mi ukojenie. Czułam, że robię to całkowicie w zgodzie ze sobą, ze swoimi przekonaniami.
Zobacz także
Gdy myślę dziś o wszystkich tych kobietach, które tak jak ja w tamten grudniowy wieczór wyją pod kocem i gdy zdaję sobie sprawę, że Trybunał właśnie zabrał im wybór, który ja miałam, mam ochotę krzyczeć. I żałuję, że krzyczałam za słabo. Żałuję, że o aborcji wciąż mówimy tylko w kontekście skrajności: albo jestem za, albo jestem przeciw. Tak jak daleka jestem od myślenia "mój brzuch – moja sprawa", tak bardzo nie mogę zrozumieć, jak można sprowadzić kobietę do roli inkubatora: "Jesteś kobietą? Masz cierpieć. Masz rodzić".
W tekście, jaki ukazał się w WP Kobieta – Karolina Błaszkiewicz opisała historię Marii Nasiadki, która pracuje z niepełnosprawnymi dziećmi i ich rodzicami – Nasiadka napisała: "Zapytajcie którąś z tych matek, czy jest za taką ustawą. Żadna nie powie już teraz, że Bóg tak chciał i że trzeba nieść swój krzyż".
Jej słowa bolą. Są bezwzględne. I są bardzo prawdziwe. Ja podejmowałam swoją decyzję w momencie, gdy miałam już jedno dziecko, stałą pracę, mogłam liczyć na wsparcie mojego męża i całej rodziny. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby któregoś z tych elementów zabrakło. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym była słabsza psychicznie. Nie wiem, ale nie wiedzą tego też posłowie PiS, którzy chcą zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych.
Dlatego jest we mnie bunt i złość. Jest we mnie wielkie rozczarowanie państwem. Ale wciąż mam nadzieję, że przyjdzie opanowanie. Kobiety w Polsce chcą rodzić dzieci, chcą je wychowywać. Chcą być po prostu szczęśliwe. Dlaczego chcecie to popsuć, drodzy rządzący, dlaczego?