Halynę Shevchuk na Ukrainie zatrzymała wojna. Kobieta chce przedostać się z dziećmi do Polski
Halyna Shevchuk pochodzi z miejscowości Browary oddalonej od Kijowa o 70 km. Z dwójką małych dzieci – trzyletnim i pięciomiesięcznym wróciła na Ukrainę tylko, by wyrobić paszport. Zastała ją tutaj wojna. W rozmowie z WP Kobieta opowiada, jak wygląda sytuacja tuż po ataku Rosji i zdradza, że planuje przedostać się jak najszybciej do męża, który został w Polsce.
- Moi rodzice i siostra nad ranem usłyszeli strzały. Wszyscy się obudzili. Gdy około 10.00 wyszłam przed dom, także do mnie dotarły wybuchy – relacjonuje Halyna.
Ludzie schodzą do piwnic
W jej miejscowości poranek był bardzo intensywny: ludzie ruszyli do sklepów spożywczych i aptek. Robili zapasy żywności, napojów i leków. Wykupili niemal wszystko. Ci, którzy zdecydowali się pojechać do pracy, szybko z niej wrócili. Od 17 do 7 rano nie mogą opuszczać domów. Wielu przygotowało piwnice, w których zamierzają spędzić noc. Zgromadzili tam wodę, jedzenie, ciepłe ubrania.
- Mam siostrę w Kijowie. Tam wszyscy siedzą w piwnicach lub w schronach, które w nowym budownictwie są już na Ukrainie standardem – zostały wybudowane właśnie na wypadek takiej sytuacji. Z kolei do miasta, w którym mieszka moja kuzynka, weszli już Rosjanie. Nie zrobili na razie nikomu krzywdy, ale rozwiesili swoje flagi. U nas na razie jest spokojnie, ale chodzą słuchy, że rano będą strzelali – mówi Halyna.
Mąż czeka w Polsce
Sama będzie próbowała przedostać się w piątek do Polski. O ile uda się jej znaleźć jakikolwiek samochód. Na transport publiczny nie ma co liczyć.
- W Polsce został mój mąż. Wiem, że kobiet takich jak ja jest na granicy mnóstwo. Z Ukrainy wyjechało lub wyleciało już bardzo dużo bogatych ludzi. Moi dwaj bracia pracowali u przedsiębiorcy, który im nie zapłacił. Jest im winien dużo pieniędzy. Po prostu zabrał swoją rodzinę i wyjechał – relacjonuje.
Na Ukrainie zostają jednak inni członkowie dużej rodziny Halyny (ma trzech braci i trzy siostry). Żona brata jest w dziewiątym miesiącu ciąży – boją się ruszać w drogę. Wyjeżdżać nie chcą również jej rodzice.
- Mama powiedziała mi: "Nie mogę jechać z tobą do Polski, bo będę cały czas się martwić, jak reszta moich dzieci i wnuków. Zostanę i będziemy wspólnie to wszystko przeżywać" – wyjaśnia Shevchuk.
Rodziny jednoczą się zresztą w tym trudnym czasie. Jak mówi Halyna, ludzie najbardziej boją się o swoje dzieci. – Wiele osób panikuje. Inni uważają, że zamartwianie się w niczym nie pomoże. Najgorsza jest niepewność. To, że nie wiemy, co będzie. Wszyscy przecież nie uciekniemy – stwierdza.
Pozostaje modlitwa. Kościoły są otwarte od rana do wieczora. Także w domach ludzie modlą się o pokój. Cała Ukraina pogrąży się w modlitwie o 22.00.
- Wstajemy z modlitwą i kładziemy się spać z modlitwą. Mamy nadzieję, że Bóg będzie dla nas miłosierny i będzie chronił nasze dzieci i nas – kończy Halyna Shevchuk.