Hanna Lis jechała taksówką. Opisała, co zrobił kierowca
Choć Polacy mają obowiązek zakrywać nos i usta w przestrzeni publicznej, to, jak się okazuje, wielu wciąż bagatelizuje ten nakaz. Hanna Lis opisała na Twitterze, co ją spotkało w taksówce.
Pandemia COVID-19 w Polsce trwa już od roku. Od kilku dni można obserwować gwałtowny wzrost zakażeń, który określany jest mianem trzeciej fali. Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, od środy (10 marca) przybywa codziennie ponad 17 tys. osób, które otrzymały pozytywny wynik na obecność koronawirusa.
Z tego powodu od 15 marca w czterech województwach w Polsce - mazowieckim, lubuskim, warmińsko-mazurskim i pomorskim - zostaną wprowadzone surowsze obostrzenia m.in. będą zamknięte galerie handlowe, kina, teatry, baseny, obiekty sportowe, hotele, a uczniowie klas I-III będą uczyć się w systemie hybrydowym.
Jest wiele czynników, które wpływają na wzrost zachorowań. Bez wątpienia przyczynia się do tego nieodpowiednie noszenie maseczek ochronnych oraz brak dystansu społecznego. Hanna Lis na własnej skórze przekonała się, jak Polacy bagatelizują realne zagrożenie, które niesie ze sobą pandemia COVID-19.
Hanna Lis upomniała taksówkarza
Dziennikarka na swoim profilu na Twitterze opisała sytuację, która spotkała ją w taksówce. Gdy wsiadła do auta, miała założoną maseczkę, ale kierowca pojazdu swoją maseczkę miał na brodzie. Lis postanowiła upomnieć mężczyznę.
"Jadę taksówką. Pan z maseczką pod brodą, zapytany przeze mnie po co mu ona pod brodą, odpowiada z przekąsem "pani z tych co się boją", po czym zakłada maseczkę pod nos. Ekranu w taksówce brak. Tak to się NIGDY nie skończy. Może by wreszcie zacząć surowo karać?" - napisała Hanna Lis.
Gwiazda zauważa, że podobny problem z odpowiednim zasłanianiem nosa i ust zauważa również w sklepach, w których obsługa nie reaguje na nieprzestrzeganie nakazów.
"W sklepach to samo: polski trend to brudna, stara maseczka na brodzie, w najlepszym wypadku pod dumnie wystającym nochalem. Obsługa udaje, że nie widzi. Ot walka z COVID po polsku. Przed nami jeszcze z 5 fal, a na końcu tsunami" - podkreśliła dziennikarka.
Przeczytaj także: Kiedy warto ratować związek, a kiedy pogodzić się z porażką? Psychologowie są zgodni